Rozdział 29

171 16 86
                                    

Mój plan był perfekcyjny.

Kolejnego dnia wziąłem eliksir na kaca, popijając go kawą, która miała stężenie takie jakie jest bezpieczne wyłącznie dla wampirów oraz mnie, również, kiedy tymże krwiopijcą nie byłem.

Kiedy doprowadziłem się do stanu jako takiej używalności, z uśmiechem na ustach udałem się do pokoju tego kretyna - Potter'a, żeby podrzucić mu moją morderczą czekoladkę. Mój koszmarny braciszek aktualnie zażywał kąpieli, która i tak mu nie pomoże na starość. A ja będę wiecznie młody haaaa, i co frajerzy?!

Dobra, wiem. Wolałbym mieć magię.

Wślizgnąłem się na paluszkach i cichutko podrzuciłem gryfonowi czekoladkę. Chłopak kochał słodycze, więc byłem prawie pewien, że wsunie ją bez pytania. W końcu kto mógłby chcieć go skrzywdzić w jego własnym domu, prawda? Z okropnym uśmieszkiem, godnym dobrego, starego Dundersztyca, schowałem się na korytarzu za zasłoną, obserwując co też się stanie.

Nie to czego oczekiwałem w każdym razie. Oczywiście, dlaczego nigdy nic nie może iść po mojej myśli?!

Kilka minut później do pokoju Pottera wszedł ten durny pedał, Rosier. Myślałem, że po prostu miał jakąś sprawę do tego okropnego gryfona, jednak nie miało to żadnego znaczenia z pewnego ważnego powodu.

- Mmm... Ale dobra.

W tym momencie włos mi się zjeżył na głowie. DOBRA?! CZY ON WŁAŚNIE...?

Wpadłem do pokoju Harry'ego szybciej niż światło. No i cóż, może i nie lizał się z Ginny, która była "dobra". Nie, nie. Zrobił to, co było no... Co najmniej złe.

PEDAŁ ZJADŁ CZEKOLADKĘ.

- Co ty najlepszego zrobiłeś?! - zawołałem, patrząc na kawałeczek czekolady w kąciku ust chłopaka. Krukon wzruszył ramionami, jakby nie miał pojęcia o czym mówię. Cholera jasna, i co mam teraz z nim zrobić?! Nikt nie może się dowiedzieć, bo jeszcze serio ktoś pomyśli, że mu pigułkę gwałtu podałem...

W tym momencie z łazienki wypełzł Potti.

- Alex? Co wy robicie? - zapytał gryfon podejrzliwie, tak jakby w gruncie rzeczy chciał powiedzieć "znam tą minę, aresztuję cię zaraz, idioto."

- Eee... - zacząłem, chcąc powiedzieć coś sensownego, jednak w tym momencie moją uwagę przykuł ten cholerny pedał, który zaczął się słaniać, uśmiechać, a nawet jakoś tak patrzeć jakby... No, ja wiem najlepiej kiedy on rzucał takimi spojrzeniami..

- Znam tą minę, aresztuję cię zaraz, idioto. - powiedział w końcu Harruś zimno, patrząc zdecydowanie na mnie, a nie na tego spasionego kruka. No to pięknie.

- Alex... Hm... Wiesz co? - szepnął chłopak, uwieszając się na moim ramieniu. Czułem jego usta to na uchu, to na szyi i wiedziałem, że to jest co najmniej złe. O Merlinie, zabierz stąd tego rzepa. Już chciałem powiedzieć coś, co przekona Pottera do tego, żeby nie sprawiał mi wymyślnych cierpień, kiedy zobaczyłem przez okno... No cóż, zobaczyłem pewną osobistość.

Serafin przyszedł na herbatkę!

- Potti, posiedź z nim sekundę, w porządku? Nie zabijaj mnie ani nic, zaraz to odkręcę. - powiedziałem bardzo, bardzo przekonującym głosem, zostawiając gryfona samego w pokoju z napalonym Cameronem. O rany, rany, co ja zrobiłem?!

Szybko zbiegłem na dół, ignorując zdziwione spojrzenia moich znajomych. Wyleciałem na zewnątrz, stając twarzą w twarz z tym zadowolonym z "życia" idiotą. Wampir oczywiście nie miał zamiaru chociaż raz ubrać się inaczej niż zwykle, więc zgodnie z tradycją miał na sobie płaszcz, kapelusz oraz ciemne okulary i rękawiczki.

Niecodzienne problemy syna Snape'a /zawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz