Rozdział 22

4.1K 250 131
                                    

Daniel

Kiedy obudziłem się, moja głowa zaczęła strasznie pulsować. Jednak najgorsze było to, że miałem dziury w pamięci. Widziałem tylko, jak przez mgłę powrót do domu i to wszystko, a nie wypiłem, aż tak dużo. Na stoliku znalazłem wodę oraz tabletkę, którą z chęcią zażyłem. Zadałem jej tyle bólu wczoraj, a ona i tak zatroszczyła się o mnie. Wstałem pomału z łóżka i przytrzymałem się ściany, gdyż zakręciło mi się w głowie. Gdy świat przestał już się kręcić, wyszedłem z pokoju. Poszedłem do pokoju Konstancji. Niepewnie otworzyłem drzwi, ale pokój okazał się być pusty. Spojrzałem jeszcze do salonu, a później na balkon, ale jej nigdzie nie było. Usiadłem na sofie w salonie i poczekałem z myślą, że nie długo wróci. Jednak po półgodzinny, zacząłem w to coraz mniej wierzyć. Wstałem z sofy i wróciłem do swojej sypialni. Wyciągnąłem telefon ze spodni i wybrałem numer Konstancji. Za pierwszym razem nie odebrała, później rozłączała połączenia, a już za chwilę telefon był całkiem wyłączony.

– Ciekawe, gdzie poszłaś, że nie możesz odebrać? – zastanawiałem się głośno.

Miałem ochotę zadzwonić do Sebastiana, z którym miała najlepszy kontakt, ale jednak zrezygnowałem z tego. Musiała w końcu wrócić do domu. Ze zdenerwowania zacząłem chodzić w koło po mieszkaniu. Co jakiś czas patrzyłem na telefon, ale Konstancja nie dawała znaku życia. Gdzieś w mojej głowie pojawiła się myśl, że może coś jej się stało, ale szybko ją wyparłem. Po dwudziestu minutach, usłyszałam stukot obcasów. W drzwiach stała blondynka, która nie wyglądała za bardzo na przejętą. Nic sobie nie robiąc z mojego wściekłego wzroku przeszła obok mnie, ale chwyciłem ją za łokieć. Musieliśmy porozmawiać odnośnie wczorajszego dnia. Nasza początkowa wymiana zdań nie należała do przyjemnych. Oboje mieliśmy do siebie żal, za słowa, jakie wypowiedzieliśmy. Konstancja, przeszła do kuchni i nalewała sobie wodę. Nie mogłem tego tak zostawić. To ja tutaj byłem winny naszemu zachowaniu. Dokładniej mówiąc była to Magda, która zadzwoniła do mnie podczas naszej drogi powrotnej. Chciała umówić się na spotkanie, ale jasno postawiłem sytuację, że już nie chcę jej więcej widzieć.

– Przepraszam cię za to. Byłem zły i wyładowałem się na tobie – podszedłem do niej od tyłu i przyciągnąłem do siebie. Chwilę zamarła, ale szybko się zreflektowała.

– Wiesz, że w złości i po alkoholu ludzie mówią prawdę? – usłyszałem jej cichy głos.

– Wiem, ale to nie była prawda. Chciałbym, abyś mi wybaczyła. Przepraszam cię za to jeszcze raz – odwróciłem ją w swoją stronę.

– Daniel, to bolało. Twoje słowa bolały mnie – w dalszym ciągu widziałem ten ból w jej oczach. Dziewczyna, która dostała już lekcję odżycia, dostała jeszcze ode mnie nóż w plecy.

– Jestem trudnym facetem. Jednak jeśli przepraszam, to przepraszam na prawdę. Konstancjo Więckowska, czy mi wybaczysz? – powiedziałem pełen powagi. Chwilę patrzyliśmy sobie w oczy bez żadnych zbędnych słów. Ciągnęło mnie do niej, ale nie chciałem tego jej powiedzieć. Nie wiedziałem, jaka byłaby jej reakcja na to. Między nami był pociąg fizyczny, ale nie wiedziałem, czy uczuciowy również.

– Wybaczam, brązowooki chłopcze – połączyłem nasze wargi w pocałunku.

Całowałem ją powoli, żeby zachować tą chwile, jak najdłużej. Konstancja, przeniosła swoje dłonie na moją szyję, przybliżając tym samym moje usta do swoich jeszcze bardziej. Lubiłem, kiedy mówiła do mnie; brązowooki chłopcze. Nikt nigdy do mnie tak nie mówił i może, dlatego. Odchyliłem się od niej i uśmiechnąłem. Dotknąłem jej policzka, zahaczając kciukiem o dolną wargę. Uśmiechnęła się do mnie i położyła głowę na moim torsie. Oplotłem ją ramionami w pasie i chwilę trwaliśmy w takim uścisku.

Bound to youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz