Rozdział 26

4.4K 271 95
                                    

Daniel

Konstancja, wstała z łóżka i poszła do kuchni, żeby się napić. Uśmiechnąłem się na wspomnienie, gdy powiedziała, że mnie kocha. Musiałem teraz wymyślić, aby w dość romantyczny sposób wyjawić jej swoje uczucia. Zapiąłem spodnie i usiadłem na łóżku, porozglądałem się dokoła po mieszkaniu. Nie było one źle urządzone, ale za to strasznie małe. Zauważyłem na szafce nocnej wydruk USG. Popatrzyłem w stronę kuchni, ale Konstancja jeszcze nie szła, więc podniosłem je. Na zdjęciu były dane Konstancji, a później zobaczyłem opis zdjęcia, po którym zamarłem. Patrzyłem na zdjęcie i nie wiedziałem, co mam zrobić. Zauważyłem kątem oka, jak dziewczyna stanęła i mnie obserwuje.

– Miałaś zamiar mi powiedzieć? – pokazałem w jej stronę zdjęcie. Na jej twarzy widziałem strach.

– Daniel, ja... – zaczęła, ale zamilknęła.

– Możesz mi to wytłumaczyć? Płód rozwija się prawidłowo? – dalej nie mogłem w to uwierzyć. Złość ze strachem zaczęło we mnie walczyć.

– Przepraszam – odezwała się cicho.

– Przepraszasz? Wiedziałaś, że jesteś w ciąży, kiedy wyjeżdżałaś?! – podszedłem do niej i potrząsnąłem za ramiona. Złość wzięła górę.

– Nie – na jej policzkach pojawiły się łzy. – Dowiedziałam się, kiedy byłam tutaj. Tabletki nie dają stu procentowego zabezpieczenia.

– Wiedziałaś dobrze, że nie chcę być ojcem, a teraz będę musiał nim być, kurwa – wplotłem palce we włosy, pociągając za nie. To był dla mnie najgorszy koszmar, jaki się spełnił. Jakaś malutka cząstka wewnątrz mnie się cieszyła, ale jednak złość była dużo większa.

– Nie będziesz musiał nim być. Mogę sama je wychować – odpowiedziała pewnie, choć jej oczy tego nie mówiły.

– Nie bądź śmieszna. A jak się zapyta o ojca, to co odpowiesz? Nie masz, bo chciałam sama cię wychować? Konstancja, nie bądź głupia. Który to tydzień? – pokazałem na zdjęcie, a później popatrzyłem na jej brzuch.

– Dziewiąty tydzień – powiedziała cicho.

– Byliśmy wtedy w Niemczech – prychnąłem. – Cudownie – usiadłem na łóżku i położyłem ręce na kolanach, myśląc, co teraz mam, do cholery zrobić. Kochałem ją, ale na nowina, nie była dla mnie wcale szczęśliwa.

– Chciałam ci powiedzieć, ale zrezygnowałam z tego. Nie chciałam znów wchodzić w twoje życie.

– Ale weszłaś – popatrzyłem na nią i zacisnąłem szczękę. – Co się stało, już się nie odstanie. Pakuj się, wracamy do Krakowa – powiedziałem i ubrałem bluzkę, a później buty. Nie mogłem pozwolić, żeby została tutaj, tak daleko ode mnie w dodatku z moim dzieckiem.

Jak zawsze najpierw się upierała przy swoim, ale w końcu się zgodziła. Później była jeszcze jedna rewelacja. Zrobiłem jej dziecko w Niemczech. Miała piękną pamiątkę po tamtym wyjeździe. Oboje mieliśmy, która zostanie z nami już na zawsze. Wyszedłem z jej mieszkania i poszedłem po samochód. Miałem ochotę zapalić, albo się napić. Tylko był problem, bo nie palę, a po drugie nie mogłem się napić, bo musiałem nas dowieźć z powrotem do domu. Po drodze minąłem małego chłopca, który był z ojcem. Wyobraziłem sobie, że to mogę być ja, ale szybko przestałem o tym myśleć, gdyż to była dla mnie abstrakcja. Nie widziałem się w roli ojca. Doszedłem do samochodu i oparłem czoło o kierownicę. Wiedziałem, że teraz wszystko się zmieni. Musiałem przywyknąć do tego. Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer Piotra.

– Słyszałem, że znalazłeś swoją zgubę – powiedział na powitanie.

– Znalazłem, ale za to dowiedziałem się czegoś ciekawego.

Bound to youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz