1. "Nie bój się o Polskę i Litwę"

2.7K 45 38
                                    

 Las na Litwie, 1374

Wiatr cicho szumiał w młodym listowiu drzew, a wraz z szemraniem strumienia tworzył niesamowitą melodię, do której idealnie zdawał się dopasowywać swoje trele ukryty gdzieś wśród gałęzi słowik. Pachniało wiosną, mchem i wilgotną ziemią. Wszystkie te widoki, zapachy i odgłosy chłonął zachwycony mały chłopiec, ubrany w długi ozdobny kaftan i futrzany płaszcz. Przy pasku miał niewielki sztylet zdobiony wizerunkiem węża, na plecach kołczan, a w ręku dopasowany do jego wzrostu łuk. Szedł trochę niezdarnie potykając się o kaftan i zaplątując się w płaszcz. Wpatrzył się w goniące się po  brzozie wiewiórki i z zaciekawienia otworzył usta i przymrużył intensywnie zielone oczy żeby lepiej widzieć. Nagle poczuł woń dymu z ogniska, usłyszał rżenie koni i stłumione głosy. Po cichu skradał się w ich kierunku, aż w końcu schował się za potężnym dębem. Odgranął niesforną brązową czuprynę z czoła i zmrużył oczy. Kilku mężczyzn w płaszczach z czarnymi z krzyżami najwyraźniej właśnie zabierało się do obiadu. 

- Przeklęci Krzyżacy! - mruknął pod nosem chłopiec, sięgnął po strzałę, przygotowował się, obrał cel i napiął łuk tak, jak uczył go ojciec. Już miał strzelić, kiedy jakieś silne ręce szybko podniosły go do góry. 

- Nie strzelaj!! Co ty robisz?!-  syknął mu do ucha dobrze znany głos ojca, wielkiego księcia Olgierda. Jego syn Jogaiła chciał coś odpowiedzieć, ale ojciec zatkał mu usta dłonią i cały czas niósł na rękach, oddalając się od dębu. Kiedy odeszli na bezpieczną odległość i mężczyzna postawił chłopca na ziemi, Jogaiła zawołał z wyrzutem: 

-Przecież to Krzyżacy!!

-Taak... Krzyżacy, Krzyżacy!! Ale posłowie! Poza tym strzelając mogłeś zacząć potyczkę, a w niej zostać ranny, albo nawet zginąć! Jeszcze zdążysz w życiu z nimi powalczyć - strofował syna Olgierd.

- Ale ja nie zginąłbym! - zaprostestował chłopiec.

- Skądże ta niezbita pewność? - prychnął Olgierd, unosząc brwi. 

- Ja wiem, bo Vasaris mi powiedziała. Przeczytała z kości, że umrę jako starzec. A wcześniej zostanę królem! - mały Jogaiła podskoczył na samą myśl o tym. 

- To zapamiętaj, wielmożny królu, że posłów się nie zabija. Żadnych! Nawet Krzyżaków!

-Krzyżaków się zabija, bo są podstępni, okrutni, brzydcy i głupi! Wszyscy tak o nich mówią - mama, stryjek Kiejstut, Skirgiełło, nawet kuzyn Witold... A poza tym cuchną jak zwierzęta, bo się nie myją! 

- To wszystko prawda,  - zaśmiał się wielki książę - ale jak chcesz pokonać wroga to musisz z wpierw z nim pomówić, żeby wiedzieć jak go zwalczyć. To się nazywa polityka - tłumaczył poważnym tonem. 

-Słowa jeszcze nikogo nie zabiły. Tak mówi Skirgiełło - upierał się jego syn. 

-Skirgiełło też musi się jeszcze dużo nauczyć... - westchnął Olgierd. Jego starszy syn... Z jednej strony zdolny w walce, odważny i oddany rodzeństwu, a zwłaszcza Jogaile. Z drugiej - impulsywny i gniewny, dla niego jedynym rozwiązaniem zawsze była bójka. Nie dalej jak wczoraj pobili się w Witoldem, który zażartował sobie brzydko jego siostry Oleńki. Skirgiełło oczywiście nie przeprosił i to oczywiście Jogaiła musiał udobruchać obrażonego kuzyna. - Pamiętaj, przyszły królu, słowo może być szybsze niż strzała i ranić mocniej niż sztylet czy miecz! Nnno!! Nareszcie! - zawołał Olgierd na widok mężczyzny, który szedł ku nim z przeciwka i wyciągnął ku niemu ręce w geście powitania. 

- Witaj, bracie! - dudniącym, donośnym głosem odpowiedział mu Kiejstut,  i obaj Giedyminowicze padli sobie w ramiona, po czym stryj przygarnął do siebie bratanka szarpiąc mu czuprynę i klepiąc mocno po plecach ciężką dłonią. Jogaiła po chwili odsunął się troche od stryja. Lubił go, ale też trochę się go bał. Brat Olgierda miał dość groźny wyraz ogorzałej, pooranej zmarszczkami i bliznami twarzy, zawsze krzyczał zamiast mówić, zdenerowany rzucał przedmiotami, a i zbić potrafił.

Jadwiga i JagiełłoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz