4. Dla wspólnych korzyści

1K 26 59
                                    

Melsztyn

- Spytku, jesteś pewien, że to dobry pomysł? Nie nadaję się tam!  - załamywał ręce pełen wątpliwości Jan z Kleparza... to znaczy od kilku miesięcy już Jan z Kościelca. Młody chłopak był synem Krasnej oraz... no właśnie. Jakkolwiek by to nie brzmiało, jeśli wierzyć jego matce, był synem króla Kazimierza. Na krótko przed śmiercią regentki, królowej Elżbiety, pojawił się na Wawelu. Nie liczył na zbyt wiele. Chciał po prostu dostać jakąś pomoc, a potem samemu zacząć pomagać ubogim, wstąpić do duchaków i pod okiem Jana z Alwernii uczyć się na medyka. Tymczasem królową zainteresował ten szczupły mężyczyzna o rudej czuprynie i szczerym wejrzeniu. Nie prosił o nic dla siebie, nie pomstował, nie groził jak poprzedni "synowie Kazimierza", którzy tłumnie nawiedzali zamek po jego śmierci. On był inny. Spotkała go za to nagroda. Dostał własną wioskę Kościelec, pieczęć oraz herb Golian. Wszystko to oczywiście ku oburzeniu panów, szczególnie Dobiesława z Kurozwęk (Mojemu Zawiszy - świeć Panie nad jego duszą - nikt by wioski nie nadał na piekne oczy!)  oraz marszałka Przedbora z Brzezia (Za króla Kazimierza byłoby nie do pomyślenia, żeby człowiek z plebsu miał własną pieczęć!). Potem zachorował i zmarł Jasiek z Melsztyna, a Jan próbował go uratować.  Wdzięczny Jasiek przed śmiercią polecił synowi wspierać świeżo upieczonego pana na Kościelcu. Spytek zaprosił Jana do siebie, do Melsztyna, który po śmierci ojca wydawał mu się przeraźliwie pusty. Często we dwóch jeździli do Krakowa - Spytek w sprawach związanych z urzędem wojewody, Jan na nauki. Wspólnie zrobili ujazd wioski i młody wojewoda cierpliwie uczył Jana wszystkiego  - od dosiadania wierzchowca, strzelania z łuku i znajomości kodeksu rycerskiego przez władanie mieczem aż po zarządzanie majątkiem i historię Korony Królestwa Polskiego. Jan zyskał najpierw wiele odcisków i siniaków, ale też w końcu pożyteczną wiedzę, a nawet rumaka, który wcześniej należał do Jaśka. Co najważniejsze zdobył też prawdziwego przyjaciela, a Spytek kogoś, z kim mógł w czasie wolnym od obowiązków zapolować, zjeść wieczerzę, a potem przy kielichu dobrego wina rozprawiać o przyszłości Korony. Po długich rozmowach wojewoda uznał, że Jan jest gotowy, by wybrać się na radę panów. Lada dzień na Wawel miała zjechać królewna  Jadwiga. Należało omówić wiele spraw, przygotować dwór, zaplanować koronację, a przede wszystkim rozpatrzyć najważniejsza kwestię - kto ma zostać mężem młodziutkiej Jadwigi. 

- Spytku... Kto mnie tam posłucha, no kto? Dla nich wszystkich jestem śmieciem, co przed straganami powinien wybierać brud z rynsztoka! Wyśmieją mnie tam tylko... a jak mnie, to i ciebie - perswadował szlachcic. 

-Przyjacielu, stan rycerski to nie tylko prawa, ale i obowiązki, tyle ci o tym prawiłem - powiedział Spytek. - Myślisz, że mnie było łatwo na początku? Oczywiście, że nie! Żebyś ty widział i słyszał kasztelana jak pierwszy raz zabierałem głos na zjeździe możnych w Koszycach: Co masz nam do powiedzenia, panie Spytku? albo Nie śpieszno ci się stroić w szaty wojewody, młokosie? - Spytek świetnie odgrywał ironizującego z przekąsem Dobiesława, jego drwiący głos i marszczenie brwi. Jan parsknął śmiechem.  - Chcesz się przysłużyć, żeby się spełniła wola i marzenie twojej dobrodziejki, królowej Elżbiety? Musisz jechać - przekonywał dalej. Wiedział, że Jan darzy świętej pamięci królową wdzięcznością i szacunkiem, a opowieści o niej mógłby słuchać bez końca.  - Korona cię potrzebuje!

- Mnie? - zdziwił się Jan. 

-Ciebie, Janie - popatrzył mu poważnie w oczy Spytek.- Ty nie chcesz nic dla siebie, jak te Dobiesławy i Przedbory. Może nie masz jeszcze doświadczenia, ale serce masz wielkie. Rozumu też ci nie brakuje. W końcu po kimś go masz - uśmiechnął się szelmowsko. - Nie jesteś wplątany w te gierki, układziki, dworskie intrygi i spory Wielkopolan z Małopolską. Nie ich nam teraz potrzeba, tylko mądrego męża dla naszej królewny. 

Jadwiga i JagiełłoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz