22. "Moja psotna dziewczynka"

1.6K 40 290
                                    

***

- Masz to, o co cię prosiłem? - zapytał Jagiełło Skirgiełłę, kiedy razem z bratem czekał na Jadwigę koło stajni.

- No, nie było to proste... Ale mam, mam, już nie rób tej miny, bracie! - Skirgiełło potargał bratu włosy i dał mu do ręki małe ozdobne pudełeczko.

- Masz szczęście - Jogaiła schował drobiazg do kieszeni. - Pamiętasz, co do ciebie należy?

- Siebie ani braci nie upijać, zamku pilnować, Viscontiego nie zabijać - wyrecytował najstarszy Olgierdowicz. - Możesz być spokojny w tym swoim raju z Jadwigą. Z wojewodą przypilnujemy wszystkiego jak się patrzy!

Od strony zamku nadeszła Jadwiga pod rękę z Oleńka. Miała na sobie lisią czapę, ciemny futrzany płaszcz, prostą brązową suknię i wysokie buty. Obie niewiasty śmiały się i rozprawiały o czymś z przejęciem.

- No, są i nasze sroczki! - powitał je Skirgiełło. - Ależ i co ja widzę? Czy to dwie Oleńki? - faktycznie Jadwiga w pożyczonym stroju dość mocno przypominała szwagierkę.

- Oleńka pożyczyła mi ubrania - przyznała Jadwiga. - Moje stroje nie nadawały się do lasu...

- Nooo, jako wielka księżna litewska będziesz musiała nadrobić te braki - rozgadywał się Skirgiełło. - Ale Jogaiła zapewne się o to zatroszczy...

- Bracie - Oleńka pociągnęła go za rękaw - możemy już iść...

- Nasza matka też początkowo bała się lasów...

- Ale ja się nie boję! - tupnęła nogą Jadwiga.

- ... ale nasz ojciec zabrał ją w podróż i wtedy ona...

- Skirgiełło, naprawdę możemy już iść - ponagliła Oleńka. Najstarszy z braci miał duże możliwości nie tylko w piciu, ale i w gadulstwie.

- Ale posłuchajcie! W czasie tej wyprawy...

- Bracie, jeszcze nam opowiesz - przerwał mu Jogaiła. Chciał być już z żoną w drodze, a nie słuchać paplaniny brata. - Pilnuj zamku, Skirgiełło!

- Uważajcie na siebie! Jogaiła, tylko żony nie zgub w tej kniei! - rechotał Olgierdowicz, ciągnięty przez siostrę w stronę dziedzińca.

- Udanej podróży! - krzyknęła Oleńka nim zniknęli za rogiem.

- Do zobaczenia! - Jadwiga pomachała obojgu dłonią. - Dziękujemy za wszystko!

- Dla was wszystko! - kłaniał się przesadnie Skirgiełło nim zniknął za rogiem.

- Kochany z niego brat, ale i trudny czasem - Jogaiła kręcił głową przez śmiech. - Wreszcie sami, moja droga!

Tak, wreszcie byli tylko oni. Chociaż dopiero zostali małżeństwem, ciągle było im siebie mało, dlatego wspólny wyjazd był dla nich spełnieniem marzeń. Wczoraj Oleńka i Skirgiełło pojechali z kilkorgiem służby, by wszystko przygotować. Wczesnym rankiem do dworku udał się Opanasz, który miał być jedynym ze służby w tej podróży. Znakomicie nadawał się na taki wyjazd - potrafił zająć się końmi, obejściem i posiłkiem, a zarazem potrafił być dyskretny i nie rzucać się w oczy, a w wolnym czasie zająć się sam sobą. O to przede wszystkim nowożeńcom chodziło.

- Tak, wreszcie! - uśmiechnęła się Jadwiga. - Ale gdzie mój koń? - zapytała, gdy zauważyła, że przygotowano tylko jednego wierzchowca.

- Dziś będziesz jechać ze mną - pocałował jej dłoń. - Gotowa na przygodę życia?

- Gotowa! - zaśmiała się radośnie, a mąż pomógł jej usiąść, po czym sam zajął miejsce za nią, tak, by mogła widzieć drogę i chwycił wodze. Ruszyli.

Jadwiga i JagiełłoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz