***
Dzień po koronacji odbyła się pielgrzymka nowego króla na Skałkę, a po niej hołd mieszczan. Król i królowa w prostych szatach pokonali drogę z katedry do kościoła na Skałce, czemu towarzyszyły pobożne śpiewy i modlitwy. Wylegli tłumnie na ulice mieszczanie nie mogli się nadziwić pobożnemu skupieniu nowego władcy. Później odbyła się Msza i modlitwy, a następnie królewska para ubrana już w korony, złociste szaty i płaszcze z gronostajowymi kołnierzami przeszła w uroczystej procesji na rynek. Tam Kraków złożył hołd swojemu władcy, mieszczanie złożyli okolicznościowe dary, a król przekazał je na rzecz ubogich. Rozdano także jałmużnę.
Całe miasto wyglądało tego dnia czysto, schludnie i odświętnie, a świerkowe girlandy, wstęgi i chorągwie tylko potęgowały uroczystą atmosferę. Mimo chłodu kto żyw stawił się, by powitać króla. Złociste marcowe słońce rozświetlało niebo i migotało na koronach władców. Tego dnia wszyscy, którzy mieli jeszcze jakieś wątpliwości i nie dowierzali entuzjastycznym opowieściom z Wawelu uwierzyli w to, co mówiono o Jagielle, a opowieści o niedźwiedziu ostatecznie trafiły między bajki i stały się obiektem żartów. Władysławowi nie brakowało dostojeństwa i majestatu, nie był też jednak zadufany w sobie, a prosty w mowie, gestach i obyciu. Obiecał zachować wszystkiego przywileje, dbać o biednych, rzemiosło i handel oraz słuchać głosu poddanych. Nawet w tak oficjalnej sytuacji dał się poznać jako człowiek dobry i serdeczny. Rzucała się też w oczy szczera miłość dwojga władców, wyrażana najdrobniejszym podaniem dłoni, uśmiechem i spojrzeniem. Dla mieszczan dzień ten był pełen wrażeń i atrakcji, dla Władysława i Jadwigi było to mnóstwo uśmiechów i uścisków dziesiątek wyciągniętych do nich dłoni. Miasto pokazało się ze swej najlepszej strony i nawet nieufna Margit, która nadal nie lubiła Krakowa musiała to przyznać.
Mimo zmęczenia uroczystościami nie był to koniec pracowitego dnia. Władysław zwołał braci na naradę, Jadwiga udała się do kancelarii, by przejrzeć dokumenty. Czytała listy i podpisywała pisma gdy nagle wpadł jej w ręce dokument z nową pieczęcią Władysława. Przyjrzała się jej z zainteresowaniem, wcześniej widziała tylko projekt. Zdziwiła się też, co to za dokument i niewiele myśląc przebiegła wzrokiem tekst.
My, Władysław, z Bożej łaski król Polski... - przeczytała i pominęła dalszą część wstępu aż do właściwej treści pisma. - ... i jego, Przedbora z Brzezia czynimy marszałkiem dworu naszego, co wszystkim niniejszym oznajmiamy...
- Co takiego?! - królowa najpierw zmarszczyła czoło, a po chwili aż otworzyła szerzej oczy ze zdziwienia. Przecież Przedbór to jej marszałek i ochmistrz. - To jakiś żart!!
Obecny w kancelarii skryba Paszko przepisywał właśnie jakieś pismo. Zatopiony w mozolnej pracy podskoczył z przerażenia, gdy rozległ się zagniewany głos królowej.
- Co? Co? - poruszył się niespokojnie i odwrócił w kierunku władczyni. Przed chwilą zanurzył w inkauście pióro i ciemny płyn zaczął cicho kapać na pergamin.
- Nic, nic - Jadwiga zawstydziła się swojego wybuchu i mimowolnie spuściła wzrok, udając, że jest zajęta nieszczęsnym dokumentem. - Tak nie będzie!! - ze złością pokręciła głową i z miną, która nie wróżyła nic dobrego wstała i zacisnęła usta.
- Aaa....leee..., Pppaaani... - jąkał się przerażony Paszko, przekonany, że to o niego chodzi, że popełnił jakieś przewinienie i zaraz straci pracę. Jadwiga nawet na niego nie popatrzyła.
- Idziemy do króla! - rzuciła surowe spojrzenie Mścichnie, która towarzyszyła jej tego wieczoru. Zaszeleściła suknią i pośpiesznie wyszła, a za nią posłusznie ruszyła Mścichna, rzucając skrybie przepraszające spojrzenie.
CZYTASZ
Jadwiga i Jagiełło
FanfictionAlternatywna historia Korony Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego za czasów panowania Jadwigi Andegaweńskiej i Władysława Jagiełły inspirowana serialem "Korona Królów". Nie jest to opowiadanie historyczne tylko fanfiction pisane w c...