20. "Miłość mi oddech odbiera" cz. I

1.5K 36 270
                                    

***

Po zakończonej ceremonii mieszkańcy miasta i ci z przyjezdnych, którzy nie byli zaproszeni na wesele wylegli tłumnie na ulice wiwatując, tańcząc i śpiewając i tak udawali się na świętowanie w karczmach. Goście ruszyli do sali biesiadnej, by przy podniosłych dźwiękach trąb przywitać pokłonami młodą parę.

Żadna z dotychczasowych uczt, nawet ta wyprawiona z okazji przyjazdu Jogaiły nie mogła równać się z wielkim polsko- litewskim weselem. Podano najlepsze mięsiwa - wędzone szynki przyprawiane szafranem oraz wyborny pasztet z zająca, pieczone wieprze i dziczyznę, kapłony oraz wzbudzające najwięcej pochwał pardwy, trznadle i cietrzewie z nadzieniem z gruszek. Prawdziwą sensacją były pieczone pawie podawane z pełnym upierzeniem ogona. Nie zabrakło ryb, szczególnie łososi i śledzi, a nawet pieczonych raków. Podano wybór kasz, a nawet sprowadzony z daleka ryż. Były także potrawy kuchni litewskiej - kołduny, bliny, pierożki z serem. Ze słodkości pojawiły się placuszki i owoce z miodem, konfitury, kołacze, rogaliki oraz rozpływające się w ustach korzenne pierniki czy marcepan. Furorę zrobiły wykonane przez aptekarzy pozłacane kuleczki z cukru i korzennych przypraw. Pito wyborne piwo oraz miody, a także wina sprowadzone z Węgier, Francji i Włoch. Z Litwy sprowadzono ze względu na wielkiego księcia oczywiście krystaliczną wodę źródlaną oraz sok klonowy i brzozowy.

Biesiadującym przygrywała kapela samego mistrza Franciszka, który grał tu jeszcze w czasach regencji królowej Elżbiety. Pojawiła się także kapela z Litwy, śpiewacy z Węgier, a nawet grupa wędrownych trubadurów z dalekiej Francji. Swoje przedstawienia zaplanowali błazen i kuglarze.

Olśniewała także dekoracja. Wieńce, girlandy i bukiety zielonych gałązek pięknie pachniały lasem. W blasku świec lśniły złote lichtarze, kryształowe kielichy i karafki oraz nawoskowana podłoga. Na ścianach wisiały gobeliny z motywami roślinnymi i scenami polowań. Salę wykadzono wonnymi ziołami i rozwieszono bukiety suszonych ziół, jak to robiono na Litwie w czasie podobnych uroczystości.

Zaspokajano pierwszy głód, przygrywała kapela, dało się słyszeć śmiechy i rozmowy. Chwalono dekorację, muzykę oraz dobór potraw. Goście zgadzali się, że tak szczęśliwych ludzi jak para młoda, nigdy nie widzieli. Wystarczyło tylko na nich spojrzeć - jak na siebie patrzą, wymieniają uśmiechy, podają sobie nawzajem potrawy, trzymają za ręce i szepczą coś na ucho.

- Zaskoczyłaś mnie z tym składaniem przysięgi, kochana - powiedział Jagiełło. - Ale też przestraszyłas, kiedy kazałaś biskupowi zaczekać.

- Myślałeś, że ucieknę sprzed ołtarza? - odparła ona ze śmiechem.

- Nie, ale byłem zaskoczony. Myślałem, że po prostu musisz mówić pierwsza.

- Oj, nie wiesz, jaki spór powstał o tę przysięgę. Ale ja od początku wiedziałam, co chcę zrobić.

- Bo jesteś najmądrzejszą niewiastą w moim życiu - powtórzył swoje własne słowa.

- A co z urodą? - Jadwiga uśmiechnęła się zalotnie. Władysławowi na ten widok zabrakło tchu.

- Jesteś jak światło - wpatrzył się w cudną twarz, w którą miał już spoglądać całe życie. - Jak ogień, co rozpala... - oczy aż mu pociemniały, gdy spotkały się ze wzrokiem żony. - Chyba będziesz musiała mnie uszczypnąć. Nie wierzę... Trzymam cię za rękę, jesteś obok, a to się dalej nie kończy - prawił, jakby był tym szczerze zdziwiony. - I nie słyszę żadnego prychania, sykania, kasłania i chrząkania - zaśmiali się oboje. Wreszcie nie musieli ukrywać swoich uczuć, a przynajmniej nie aż tak jak wcześniej.

- Aż tak nie wierzysz? - zapytała. - A teraz? - uśmiechnęła się ponętnie po czym delikatnie pocałowała go w usta, na co weselnicy odpowiedzieli klaskaniem i wiwatami.

Jadwiga i JagiełłoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz