23. "Mój ty dzielny i szlachetny bohaterze"

1.7K 43 372
                                    

***
Usłyszał jakieś dziwne szuranie, skrzypienie drzwi, rżenie konia i brzdękanie wiader. Otworzył oczy i westchnął zirytowany. Co to za barbarzyńska pora? Jagiełło nienawidził wcześnie wstawać. Przetarł dłonią zaspane oczy. Tak, to pewnie Opanasz wstał nakarmić konie. Dobry sługa, można mu wybaczyć tę pobudkę.

Uśmiechnął się na widok śpiącej Jadwigi. Zawsze to ona budziła się pierwsza i nigdy nie widział jej takiej. Na co dzień na Wawelu taka majestatyczna i władcza, z nim poza zamkiem odprężona i wesoła, we śnie traciła całą swoją królewskość czy psotny charakter.  Wyglądała tak słodko, trochę jak dziecko. Uśmiechała się delikatnie i miała lekko zaróżowione policzki. Jej drobna dłoń leżąca na poduszce wydawała się jeszcze mniejsza niż w rzeczywistości. Cała zdawała się być taka krucha... Tak, że chciało się bronić ją przed całym złem tego świata. Zarazem taka kobieca i piękna... Każdy kolejny jej oddech ujawniał rozkoszny dołeczek w jej szyi. Pomyślał, że właśnie znalazł swoją nową fascynację i niewiele myśląc delikatnie ją pocałował w tym miejscu.

- Władysławie, jeszcze chwileczkę - wymruczała sennie. - Czy to już trzeba wstawać? - otworzyła zaspane oczy.

- Ciii - pocałował jej powieki. - Śpij, kochana. Śpij ile potrzebujesz - poprawił jej poduszkę.

- To dlaczego mnie budzisz? Jeszcze jest prawie noc...

- Teraz narzekasz, a kto wymyślił "wielkiego księcia śpiocha" i sobie z niego dworuje?

- Sam jesteś sobie winien, śpiochu - odwróciła się do niego plecami. - Nie wiem, jak ty, ale ja idę spać.

- Jak się tak późno chodzi spać...- pochylił się nad nią z figlarnym uśmiechem.

- To przez ciebie - zakwiliła kładąc się wygodniej.

- Przeze mnie? A kto się bał wichury i z tego strachu... Auć! - poczuł uszczypnięcie w bok.

- Nie bałam się, tylko nie mogłam zasnąć...

- Dobrze już - przytulili się ponownie. - Dobrych snów, miła moja...

***

- Na litość Boga, Mścichno, musisz coś zjeść! - załamywała ręce Felicja, podtykając bratanicy pod nos miskę kaszy. Marszałkówna nie tknęła śniadania. Wpatrywała się tępym wzrokiem w stół. Twarz miała śmiertelnie bladą z wyjątkiem czerwonych plamek świadczących o przepłakanej nocy, oczy podkrążone.

- Ciotko, daj już spokój! - zdenerwowała się Śmichna i pogłaskała siostrę po plecach. - Nie chce, to niech nie je. Przecież nie nakarmisz jej siłą jak pacholę!

- A może powinnam? Wszak ona od wczoraj zachowuje się właśnie jak pacholę- ciotka zacisnęła usta. - Co ty sobie myślałaś? Że cię ojciec wyda za tego bękarta, Jana z Kleparza?

- Z Kościelca. Ile razy mam tłumaczyć, że Jan jest z Kościelca! - Mścichna z niespotykaną u siebie stanowczością uderzyła łyżką w stół.

- Nic ci to tłumaczenie nie pomoże - ciotka rozłożyła ręce. - Ojciec zdecydował, a słowo ojca święte!

- Ciotko, Mścichna powinna odpocząć - odezwała się Śmichna. - Prawie całą noc nie spała. Powinna się zdrzemnąć!

- Bóg dał ludziom noc na sen, a dzień na pracę! - huknęła ciotka. - Póki jesteście pod moją opieką, nie ma miejsca na lenistwo - założyła ręce na piersiach.

- Ciotko, ale spróbuj zrozumieć...

- Tu nie ma nic do rozumienia. Ja w waszym wieku zrobiłam to, co mi kazano! - rzekła wyniośle. W młodości miała wstąpić do klasztoru. Rodzina nie była w stanie zapewnić jej posagu, więc ją tam wysłano. Przebywała tam pewien czas, aż matka Śmichny i Mścichny, Bogumiła, zmarła przy narodzinach kolejnego dziecka. Wtedy ojciec Felicji i Przedbora, Zbigniew, zabrał córkę z klasztoru z powrotem, by zajęła się bratanicami. Siostra Przedbora była już po odbyciu pierwszych nauk i praktyk zakonnych pod okien surowej siostry przełożonej. Spędziła w zamknięciu dość dużo czasu, by przejąć większość klasztornych nawyków oraz nauk moralnych. Zaczęła nosić czarne stroje, unikać ozdób i zabaw oraz obnosić się z pobożnością, pruderyjnym podejściem do życia i panicznym strachem przed niemoralnym postępowaniem. W podobnym duchu angażowała się w wychowanie sióstr.

Jadwiga i JagiełłoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz