Sowia Łapa biegła przez poszycie, a tuż obok niej podążał Żarząca Łapa; ich mentorzy byli kilka długości lisa za nimi. Złotooka kotka zauważyła, że jej bratu idzie coraz lepiej w poruszaniu się po lesie. Z powodu rany kocurek nie mógł widzieć na jedno oko, ale za to okazało się, że jego słuch znacznie się wyostrzył.
W pewnym momencie szaro-rudy uczeń zwolnił i ogonem wskazał kotce, żeby zrobiła to samo. Po chwili dołączyli do nich również ich mentorzy.
-O co chodzi? - zapytał Zachmurzone Futro.
-Gdzieś tu jest borsuk... - odpowiedział Żarząca Łapa.
Brązowa kotka zadrżała. Już raz widziała borsuka i do teraz nie mogła pozbyć się wspomnienia małych, czarnych oczek i wielkiego cielska, a widziała to stworzenie z daleka. Sowia Łapa otworzyła pysk, żeby dokładniej posmakować powietrze. Kocurek miał rację, dało się wyczuć lekki zapach borsuka.
-Racja, ale wydaje mi się, że może być przy Słonecznych Skałach, bo bardzo słabo go czuć. A jeśli jest tam, to już nie jest naszym problemem. - powiedziała.
-I tak lepiej to sprawdzić. Zawsze może być na granicy, a wtedy jest naszym problemem. - Ostowy Ogon uderzył swoją uczennicę ogonem. - Pomyśl czasem.
-Tak jest... - Sowia Łapa spuściła głowę.
Patrol z powrotem ruszył. Zapach borsuka nasilał się z każdym krokiem, ale kiedy podeszli do granicy nie było po nim śladu. Zobaczyli za to kilka młodszych wojowników z Klanu Rzeki, wygrzewających się w porannych promieniach wczesnej pory spadających liści. Zignorowali to i odnowili oznaczenia zapachowe.
Wracając do obozu zapolowali. Byli na patrolu granicznym, ale Lodowa Gwiazda powiedziała pół księżyca wcześniej, żeby polować kiedy tylko nadarzy się do tego okazja. Z opowieści starszych Sowia Łapa dowiedziała się, że aktualna przywódczyni wymyśliła całkiem dobry system przetrwania pory nagich drzew. Polegał on na tym, że kiedy się dało wszyscy wojownicy polowali jak najwięcej, ponieważ dobrze odżywione koty miały lepsze futro, rzadziej chorowały i wytwarzała się u nich warstwa tłuszczu. Kiedy uczennica po raz pierwszy usłyszała ostatni powód, to wyobraziła sobie spasione pieszczochy dwunożnych, ale potem starsi lekko to sprostowali; tłuszczu nie było dużo, ale już dawał ochronę przed zimnem i zapas energii, której podczas pory nagich drzew często brakuje.
Kiedy grupa weszła do obozu Sowia Łapa skierowała się do legowiska medyczki. Podczas patrolu w poduszce utknął jej cierń i kiedy próbowała go wyciągnąć, to przypadkowo wbiła go jeszcze głębiej. Za tunelem z paproci spotkała tylko Ciemną Łapę, która ćwierć księżyca wcześniej została mianowana na uczennicę medyczki.
-Cześć, Liściasta Chmura wyszła? - złotooka podeszła do czarno-rudej kotki, która właśnie liczyła liście mięty. Kiedy usłyszała, że ktoś przyszedł, podniosła głowę.
-Tak, poszła pozbierać zioła gdzieś przy wężowych skałach. O co chodzi? Jeśli to coś poważnego, to już po nią idę! - Sowia Łapa zauważyła, że jej młodsza przyjaciółka bardzo się przejęła.
~Zupełnie w siebie nie wierzy, a już dobrze jej idzie, jak na ćwierć księżyca szkolenia.~ pomyślała kotka.
-Nie, to nic wielkiego. Tak właściwie, to to zwykły cierń. - odpowiedziała i zobaczyła, jak zielonooka kotka wypuszcza powietrze z ulgą.
-Dobra, pokaż mi to, z tym powinnam sobie poradzić. - Sowia Łapa posłusznie pokazała jedną z przednich łap, a druga uczennica ją obejrzała. Po chwili polizała kilka razy poduszkę i bez ostrzeżenia wyciągnęła cierń. - Powinno być dobrze. Wyliż porządnie poduszkę i gdyby coś się działo to tutaj wróć. Nie będę Ci dawała żadnych ziół, bo jeszcze się na tym nie znam.
-Dziękuję... - powiedziała starsza uczennica przez zaciśnięte zęby i zaczęła wylizywać ranę. Kiedy krew przestała lecieć Sowia Łapa podeszła do tunelu w paprociach. - Do zobaczenia! - rzuciła przez ramię, wychodząc.
Złotooka kotka zauważyła Liliową Łapę i Świetlistą Łapę jedzące przy legowisku uczniów, więc szybko wzięła ze sterty wiewiórkę i do nich podeszła. Kiedy usiadła obok, beżowa kotka skinęła lekko głową.
-Cześć! - przywitała się najmłodsza kotka.
-Jak tam twój trening? - zapytała Sowia Łapa, zaczynając jeść. Jak tylko ona i jej rodzeństwo zostali uczniami, zostali zarzuceni pytaniami przez biało-rudą kotkę.
-Ehh... Szkoda gadać, ostatnio Złote Futro ciągle karze mi wymieniać legowiska starszyzny, lub przynosić im jedzenie.
-To nie możliwe, widziałam kilka razy jak zabierał Cię poza obóz. - zwróciła uwagę Liliowa Łapa.
-Ale to tylko na patrole graniczne, a w tym nie ma nic ciekawego!
-Przecież byłyśmy razem na dwóch patrolach łowieckich. - ponownie odezwała się niebieskooka.
-Ale nie ćwiczyłam walki! - ogon Świetlistej Łapy zaczął ruszać się niespokojnie.
-To jakim cudem raz ćwiczyłyśmy w tym samym czasie w Piaszczystej Kotlinie, a raz minęłyśmy się w drodze do niej? - wtrąciła się Sowia Łapa.
-No dobra, niech wam będzie, przesadziłam... - najmłodsza kotka spuściła wzrok na swoje łapy.
Przez dłuższą chwilę uczennice rozmawiały, jedząc powoli i nie zauważyły, kiedy podeszli do nich ich mentorzy.
-Sowia Łapo, wychodzimy na trening. Chyba nie zapomniałaś. - powiedział Ostowy Ogon, nachylając się nad kotką.
-Przepraszam, już idę! - Sowia Łapa wstała i kilka razy liznęła łapę.
-Mam wrażenie, że wasza dwójka zapomniała o wspólnym polowaniu. - Przyćmione Futro zwróciła się do swojej uczennicy i Świetlistej Łapy.
-Zapomniałam... - biało-ruda kotka wpatrzyła się w ziemię.
-Ja też. - powiedziała niebieskooka, ale bardziej pewnie niż jej młodsza przyjaciółka.
-Dobrze, ale żeby się to już nie powtarzało.
-Tak jest! - obie kotki uniosły ogon.
Sowia Łapa widziała całą sytuację z kilku długości ogona, kiedy odchodziła za swoim mentorem w stronę Piaszczystej Kotliny. Przypomniało jej się coś, co usłyszała od jednego ze starszych kilka dni wcześniej.
-Emm... Ostatnio jak wymieniałam posłania starszyzny, to Pierzasty Pysk wspominała coś o odebraniu Słonecznych Skał od Klanu Rzeki i o... Jak to się nazywało... Krwawym Niebie? Co to jest? Nie miałam czasu się zapytać, więc pomyślałam, że może ty wiesz...
-Pewna legenda. A raczej historia.
-O czym? - oczy Sowiej Łapy zabłysły. Uwielbiała stare historie, opowiadane przez wojowników i starszych.
-Dawno temu w Klanie Pioruna urodziła się pewna szylkretowa kotka, której plamy na łapach przypominały plamy krwi. Była najsilniejszą wojowniczką, jaka kiedykolwiek należała do naszego klanu. Za jej życia Klan Pioruna był bardzo szanowany. Urodziła się, walczyła i zmarła w towarzystwie krwistoczerwonego nieba. Od tamtego czasu Klan Pioruna zawsze wygrywa, kiedy niebo jest czerwone podczas zachodu słońca.
-Jak miała na imię? Ta wojowniczka. - zapytała złotooka, a kocur odwrócił się w jej stronę.
-Krwawa Stopa. Nie wspominaj o niej przy niektórych kotach. Nie wszyscy popierają to, co robiła.
-Dobrze.
~Ciekawe, co to było...
Jest nowy rozdział! Powiedziałam, że będzie w piątek i jest.
Ta historia tutaj to nawiązanie do mojego drugiego opowiadania z Wojowników, Krwawa Stopa - Historia.
Do następnego rozdziału
~Szafirowe Oko
CZYTASZ
Wojownicy 🌑Zaćmienie
PrzygodoweCo się stanie, kiedy pewna kotka straci jedyne oparcie, jedynego kota, na którym jej zależało... Co się stanie z czwórką kociąt, kiedy zostaną porzucone przez matkę... Co się stanie z Klanem Pioruna, kiedy straci najsilniejszego wojownika, a zaślepi...