Rozdział 9

40 4 0
                                    

*perspektywa Liliowego Kocięcia *

~Żarzące Kocię jest przerażony! ~pomyślała drobna, beżowa kotka. ~tylko dlaczego?

Szaro-ruda sierść była nastroszona, zdrowe oko szeroko otwarte, a pazury wyciągnięte. Spróbował wstać, ale od razu stracił równowagę, przewrócił się i zapiszczał z bólu. Medyczka Klanu Nieba podeszła do nich z ziarnami maku i przekazała je Liściastej Chmurze.

Wtedy kociak, wyglądający jak strzępek sierści, zauważył leżącą w paprociach na skraju polany medyka, Słoneczny Blask. Skulił się wtedy i zacisnął powieki, jakby oczekiwał uderzenia. Reszta rodzeństwa była zdezorientowana.

~Słoneczny Blask nie zachowała się odpowiednio odtrącając nas, ale nigdy nas nie zaatakowała... Więc o co chodzi? ~zastanawiała się Liliowe Kocię.

-Zjedz to. - powiedziała Liściasta Chmura wskazując pyskiem liść, na którym leżały ziarna maku. Żarzące Kocię posłusznie podniósł głowę i zlizał mak. - Jaskółczy Locie, przynieś tutaj nagietek. Leży między nawłocią i wrotyczem. - tym razem ruda kotka zwróciła się do medyczki z Klanu Nieba. Kiedy ogon biało-szarej kotki zniknął w szczelinie w skale, Liściasta Chmura zaczęła zdejmować opatrunek z pyska kociaka. Rana na oku już nie krwawiła, ale dopiero zaczęła się goić, więc była delikatna, i nadal mogło widać się zakażenie. Jaskółczy Lot podeszła do grupy kotów ze sporym zawiniątkiem i przekazała go Liściastej Chmurze.

-Przyniosłam jeszcze kilka ziół, które mogłyby być pomocne. - oznajmiła, i podeszła do grupy starszych wojowników. Medyczka Klanu Pioruna rozwinęła duży liść, na którym położone zostały różne gałązki, listki i kwiaty.

-Czy możemy jakoś pomóc? - Burzowe Kocię zapytał się starej kotki rozcierającej mocno pachnące rośliny.

-Jeśli tak bardzo chcecie coś zrobić, to poszukajcie Kwiecistego Upadku i Lwiego Szpona, i pomóżcie im nosić mokry mech dla rannych i dla karmicielek. Woda na tej polanie jest już za ciepła i nadaje się tylko do czyszczenia ran. - odpowiedziała Liściasta Chmura podnosząc głowę znad mieszanki dla Żarzącego Kocięcia. - Bardzo by mi to pomogło. - uśmiechnęła się.

Trójka kociaków po usłyszeniu tych słów od razu wybiegła w paprocie i zaczęła szukać jasnobrązowej kotki.

-Ej, a który kot to Lwi Szpon? - zapytał w pewnej chwili szary, pręgowany kociak.

-To chyba ten duży, złoty kocur z białym brzuchem i puchatym ogonem... - powiedziała Liliowe Kocię, która uwielbiała obserwować inne koty oraz ich zachowanie, a było to dosyć łatwe, bo była drobna, miała krótki ogon i beżową sierść. Po tych słowach z tunelu w kolcoliście wyszły dwa koty - Kwiecisty Upadek i Lwi Szpon. Oboje trzymali w pyskach ociekający wodą mech.

-Chodźmy do nich. - odezwała się Sowie Kocię i zaczęła iść w stronę dwóch wojowników, a Burzowemu Kocięciu i Liliowemu Kocięciu pozostało tylko pójść za nią.

-Co tu robicie? Nie powinniście być w żłobku z reszta kociaków? - zapytała od razu jasnobrązowa kotka wypuszczając mech z zębów. Szybko go jednak podniosła i skierowała się do przejścia w jeżynach.

-Nie. Liściasta Chmura poprosiła nas, żebyśmy wam pomogli nosić wodę. -odparł szary kocurek. - Obiecujemy, że będziemy słuchać waszych poleceń.

-Dobrze, skoro Liściasta Chmura tak powiedziała, to nie możemy się sprzeciwić. - powiedziała kładąc mech obok śpiącej Brązowej Pręgi. Lwi Szpon podał kulkę z mchu Nakrapianemu Sercu.

-Chodźcie już, bo niedługo będzie wysokie słońce i zrobi się jeszcze cieplej. - odezwał się złoty kocur, idący w kierunku wyjścia z obozu. Dopiero teraz rodzeństwo zauważyło, że wojownik kuleje, a na jego tylnej łapie są ślady zębów. Kwiecisty Upadek też miała rany, ale nie tak głębokie, jedynie trochę wyrwanego futra i długa, na szczęście płytka, rana na grzbiecie.

Wojownicy 🌑Zaćmienie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz