Minął tydzień od pogodzenia się z Max. Wychodziliśmy całą paczką do salonu gier oraz w inne miejsca. Kontaktowałem się z El codziennie lecz ona nie odpowiadała...Przez ten tydzień udało mi się porozmawiać z Willem. Był wyraźnie przybity. Pytałem go co się stało, ale mówił, że to nie jest rozmowa na telefon.
Czuję, że coś się stało. El się nie odzywa, Will nie chce powiedzieć o co chodzi. Już sam nie wiem. Tęsknie za nimi tak, że nie potrafie myśleć o niczym innym.Dzisiaj nie planowałem wychodzić z domu. Pada deszcz. Wiatr wieje bardzo mocno. Pogoda jest do dupy. Postanowiłem pójść do Nancy. Siedziała w pokoju i z niego nie wychodziła. Zapukałem do drzwi i wszedłem.
-Cześć Nancy. Stało się coś?
-Hej Mike...muszę ci coś powiedzieć...
Nie wiem czemu, ale zacząłem się stresować. Serce zaczęło mi bić mocniej.Ledwo co z siebie wydusiłem ciche "co chcesz mi powiedzieć?".
-Holly...ona jest chora. Został jej tylko tydzień...
Nancy zaczęła łkać głośniej. Przytuliłem ją bardziej.
-A-ale jak to...kocham ją do chuja!
Czemu wszyscy których...kocham muszą odchodzić n-n-nie wytrzymam...-powiedziałem i zacząłem płakać bardzo mocno. Oboje się do siebie mocno przytuliliśmy.
-Gdzie ona teraz jest?
-Na dole...
-Dlaczego mama mi nie powiedziała? Ciekawe co jeszcze przede mną ukrywa...
Uwolniłem się z ramion Nancy. Wyszedłem z pokoju. Zbiegłem po schodach na dół. Prawie z nich spadłem.Wpadłem do kuchni jak poparzony.
-Mamo masz mi coś do powiedzenia?
-Mike dlaczego płaczesz?
-Odpowiedz mi na pytanie do cholery!!!
-JĘZYK!!
-Gdzie jest Holly?
-W salonie...
-Proszę mamo nie chcę się tobą kłócić...powiedz mi...
-Holly jest chora...zdiagnozowano u niej raka...nic już jej nie pomoże...lekarze za późno go wykryli-powiedziała mama i zaczęły lecieć jej łzy.
Przytuliłem ją.
-Może postarasz się jak najwięcej czasu z Holly...zanim...zanim.
Karen nie dokończyła zdania. Poprostu nie dała rady. Nadal nie mogę w to uwierzyć. Niedługo ten zjebany świat zabierze mi moją siostrę. Ona ma zaledwie parę latek. Jest dzieckiem.Z moich rozmyślań wyrwał mnie dziwny dźwięk. Taki jakby coś upadło. Udałem się do salonu. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Na środku dywanu w salonie leżała Holly. Miała swoją ulubioną przytulankę w ręku. Był to różowy słonik,którego kupiłem jej jakiś czas temu. Łzy napłynęły mi do oczu.
-MAMO,NANCY SZYBKO!!!-krzyknąłem łkając.
Nancy i mama weszły do salonu.
Holly ledwo co oddychała...Domyśliłem się, że to jej ostatnie chwile na tym niesprawiedliwym świecie. Lekarz jak widać nawet się pomylił w czasie jakim Holly będzie jeszcze żyła. Postawił złą diagnozę. Gdybym go tylko dorwał ukręciłbym mu kark.Ostatkami sił podszedłem do umierającej Holly.
-Mike...Mike c-co się dzieje?-spytała Holly jąkając się.
-Ćśśśś...już dobrze. Kocham cię tak bardzo cię kocham. Przepraszam, że ci to mówiłem tak rzadko. Pomyśl o swoim kochanym różowym słoniku...wszystko będzie do...-nie dokończyłem, bo Holly przestała się ruszać.
-MAMO! MAMO! DZWOŃ PO KARETKĘ SZYBKO!!!-krzyknąłem głośno płacząc.Mama nie mogła się ruszyć. Poprostu ją sparaliżowało. Nancy szybko chwyciła telefon i wybrała numer alarmowy. Karetka niestety nie zdążyła na czas...Moja kochana siostra...nie żyje. Dlaczego ten świat jest taki niesprawiedliwy? Zabiera nam osoby,które kochamy i pluje nam w twarz.
Nigdy nie zapomnę o Holly. Była kochanym dzieckiem. Pamiętam jak kupiłem jej różowego słonika. Od razu jej się spodobał. Szybko stał się jej ulubioną przytulanką. Zabierała go wszędzie. Mam z nią wspaniałe wspomnienia. Uczyłem ją pływać. Will nawet kiedyś przyniósł D&D i razem uczyliśmy Holly podstaw tej gry. Bardzo mile to wspominam. Bardzo będzie mi jej brakować. Cieszę się, że mogłem jej powiedzieć chociaż te ostatnie słowa...
~~~
Elo benc
CZYTASZ
I CAN'T | Mike Wheeler
FanfictionMike po wyjeździe rodziny Byers'ów jest załamany. Osoby, które były dla niego tak bliskie wyjechały daleko od Hawkins. Wheeler czuje się bardzo samotny. Rozpoczęte ~ 08.5.2020r Zakończone ~ 28.05.2020r #1 w 11 ~ 26.5.2020r