Minęły 2 tygodnie od pogrzebu Holly. Czuję się już trochę lepiej, ale nadal tęsknię za El i Willem.
Nancy też tęskni na Jonathanem,ale stara się tego nie pokazywać. Dodatkowo okazało się, że tata miał laskę na boku. Za tydzień bierzę ślub z jakąś lafiryndą o nazwisku Chicken, więc można powiedzieć, że dobrali się idealnie. Ted zawsze lubił jeść kurczaki to teraz ma jednego na własność. Jak można się domyślić nie zaprosił nas na ślub. Chcę jak najszybciej o nim zapomnieć i zaczej uda mi się. Nigdy nie przepadałem za tatą. Cieszę się, że zostawił mi swoje perfumy, bo są świetne i bardzo drogie.Siedziałem w piwnicy. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Wyszedłem z piwnicy i je otworzyłem.
-Hej Mike. Trzymasz się jakoś?
-Cześć Steve. Jakoś się trzymam. Potrzebujesz czegoś?
-Przyszedłem do Nancy.
-Wróciliście do siebie?
-Nie. Jesteśmy przyjaciółmi. Nancy wychodzi dziś ze mną i Robin na spacer po mieście.
-Dobra luzik nie musisz mi się spowiadać. Wchodź.
-NANCY STEVE DO CIEBIE!!!-krzyknąłem.
-JUŻ IDĘ!!!-odpowiedziała Nancy.
Po chwili była już na dole. Miała na sobie kurtkę jeansową Jonathana,beżowy sweter i czarne jeansy. Włosy miała spięte w kok. Wyglądała ślicznie jak nie ona.
Podeszła do Steve'a i przywitała się z nim.
-Wrócę około 20. Zamknij dom. Mama wróci z pracy o 23. Możesz kogoś zaprosić.
-Dobrze dobrze dobrze dziękuję za rady. Bawcie się dobrze-powiedziałem gdy wychodzili z domu.
No cóż mam wolną chatę. Chyba zaproszę paczkę, bo nudzi mi się bardzo. Zadzwoniłem do Lucasa. Powiedziałem, żeby wziął Max i Dustina.Po 30 minutach przyjaciele już u mnie byli. Postanowiliśmy zjeść gofry. Od razu przypomniała mi się El. Parę łez poleciało mi z oczu, ale szybko je wytrałem. Na szczęście nikt tego nie zauważył.
Lucas włożył gofry do mikrofalówki. Prawie wysadził dom, ale to pomińmy. Udekorowaliśmy gofry bitą śmietaną,polewą czekoladową,żelkami i ciasteczkami. Wyglądały naprawdę świetnie. Smakowały lepiej niż wyglądały.Po zjedzeniu gofrów postanowiliśmy udać się do piwnicy.
-Mike ty nadal to masz?-spytał Dutsin pokazując na miejsce gdzie kiedyś spała Eleven.
-Nigdy tego nie zniszczę. Mam do tego sentyment i bardo miłe wspomnienia.
-Rozumiem...Może pogramy w butelkę?-spytał Dustin
-Ale jest nas tylko czwórka-odparła Max.
-Dawajcie będzie super-powiedział Lucas.
Ja i Max się zgodziliśmy. Poszedłem do kuchni po butelkę wody i szybko wróciłem do przyjaciół.
-Kto pierwszy kręci?
-Możesz pierwszy Mike.
Zakręciłem butelką. Wypadła na Max.
-Prawda czy wyzwanie?
-Prawda.
-Czy kiedykolwiek kogoś pobiłaś?
-Wiele razy tłukłam się z Billy'm w dzieństwie, więc tak.
Max zakręciła butelkę. Wypadła na Dustina.
-Prawda czy wyzwanie?
-Jestem hardkorem, więc wyzwanie.
-Pocałuj Lucasa w policzek.
Dustin zarumienił się i szybko wykonał zadanie. Nie zrobiło się wcale niezręcznie. Poprostu wybuchniliśmy śmiechem. Reszta zadań brzmiała raczej nudno np.oblej się wodą i takie tam. Aż wkońcu butelka trafiła na mnie. Wybrałem prawdę drugi raz.
-Ile osób kochasz nad życie?-spytał Lucas.
Zatkało mnie. Pomyślałem o wszystkich. Dosłownie o wszystich
-Po przyjacielsku kocham was,a tak jakby to nazwać inaczej? Kocham 2 osoby...
Przyjaciele przytulili mnie. Było to nawet słodkie.Porozmawialiśmy jeszcze trochę. Gdzieś do około 19. Max,Lucas i Dustin musieli się już zbierać. Chcieli zabrać mnie do salonu gier,lecz ja wolałem zostać w domu. Pożegnałem się z nimi i wyszli z domu.
Zostałem sam. Samotność już przestała mnie dobijać. Przyzwyczaiłem się do tego uczucia. Postanowiłem usiąść s salonie na fotelu taty. Dobrze, że zostawił ten fotel, bo jest zajebiście wygodny. Rozłożyłem go. Odchyliłem głowę w tył i zasnąłem.
Po jakimś czasie obudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Niechętnie wstałem i odebrałem. Powiedziałem standardowe "halo" lecz nikt się nie odezwał. Słyszałem tylko oddech i jakby sapanie. Miałem wrażenie, że już kiedyś słyszałem te sapanie.
-Kim jesteś?-spytałem.
Nagle ten ktoś się rozłączył. Odłożyłem telefon i szybko pozamykałem wszystkie drzwi w domu. Wystraszyłem się jak nigdy. Schowałem się do garderoby w moim pokoju i poczekałem na przyjazd Nancy.Posiedziałem jeszcze tam trochę i usłyszałem pukanie do drzwi. Wziąłem ręki kij bejsbolowy,który dał mi Steve i podszedłem do drzwi. Usłyszałem, że to Nancy i otworzyłem je. Przytuliłem ją bardzo mocno.
-Mike...stało się coś?-spytała Namcy.
Wytłumaczyłem jej wszystko pokolei. Powiedziała, że jeśli się to powtórzy będziemy musieli gdzieś to zgłosić. Boję się, że telefon zadzwoni ponownie. Zastanawia mnie jedno,kto to był.
CZYTASZ
I CAN'T | Mike Wheeler
Hayran KurguMike po wyjeździe rodziny Byers'ów jest załamany. Osoby, które były dla niego tak bliskie wyjechały daleko od Hawkins. Wheeler czuje się bardzo samotny. Rozpoczęte ~ 08.5.2020r Zakończone ~ 28.05.2020r #1 w 11 ~ 26.5.2020r