• 14

1.4K 42 5
                                    

Usnęłam w salonie, pamiętam tylko, że ktoś przykrył mnie kocem. Kiedy się obudziłam, w domu panowała cisza i spokój, a nikt nie kręcił się na dole. Była dość wczesna godzina i domownicy pewnie jeszcze spali. Zebrałam siły i podniosłam się z kanapy, udałam się do kuchni i zrobiłam sobie herbatę. Czekając, aż zagotuje się woda, pogrążyłam się w czytaniu wiadomości na instagramie od widzów, na te ciekawsze postanowiłam odpowiedzieć.

Piłam gorący napój, gdy poczułam rękę na swoim ramieniu. Oderwałam wzrok od telefonu i spojrzałam na Martę. Dziewczyna posłała mi przemiły uśmiech i zaczęła przygotowywać śniadanie.

-Chcesz bułeczkę z serkiem i pomidorkiem?-zapytała blondynka.

-Poproszę, jeszcze nic nie jadłam i nie ukrywam, burczy mi w brzuchu, jak widzę te bułeczki.-zaśmiałam się i w duchu dziękowałam dziewczynie za propozycje. Nie wypadało, żebym brała cudze jedzenie.

-Dlaczego nic nie zjadłaś?-zauważyłam zatroskaną minę dziewczyny.

-Nie chciałam się rządzić i przy okazji komuś czegoś zjeść.

-No coś ty, przecież jesteś z nami tak blisko i krepujesz się coś zjeść? Kobieto, przecież nikt cię nie zabije, jak się czymś poczęstujesz.-Blondynka odpowiedziała szybko. Niby miała racje, ale mimo wszystko byłoby mi głupio.

-Jeśli następnym razem będziesz głodna, możesz brać sobie jedzenie z mojej półki lub z części wspólnej.-posłała mi uśmiech, na co zrobiło mi się lepiej i zrozumiałam, że może faktycznie nie powinnam się takimi pierdołami przejmować.

Wspólnie zjadłyśmy śniadanie i przy okazji postanowiliśmy pooglądać grę o tron. Dziewczyna wspomniała mi coś o feriach, które planuje Karol. Powiedziała, że robi niespodziankę domownikom i reszcie osób z otoczenia ekipy, ale jeszcze nie wszystko pewne, wiec miałam trzymać język za zębami.

Minęło kilka godzin i cały dom zaczął tętnić życiem. Siedząc w salonie, widzieliśmy praktycznie każdego, oprócz Krzycha. Zaniepokoiłam się odrobinę, że o tej godzinie chłopak jeszcze leży w łóżku, szczególnie że umawiał się z Wujaszkiem. Długo nie myśląc, poszłam do pokoju chłopaka. Zapukałam i nie nie usłyszałam. W głowie biłam się z myślami czy powinnam wejść, czy jednak nie. Ostatecznie nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Zobaczyłam leżącego Kamila na łóżku, nie spał, ale coś było nie tak. Zbliżyłam się do chłopaka, był cały blady.

-Krzychu, wszystko dobrze?-zapytałam zmartwiona, najprawdopodobniej się przeziębił.

-Źle się czuje, chyba chory się robię.-mówił z chrypką w gardle i zatkanym nosem. Teraz byłam pewna, że go coś złapało, szczególnie ze wczoraj cały dzień biegał w rozpiętej kurtce.

-Zrobię ci herbaty i przyniosę jakieś leki, a później pojedziemy do lekarza, dobrze?

-Jeśli mogę prosić, to chciałbym tę herbatę i leki, ale do lekarza dziś nie pojadę, muszę jechać, załatwić kilka rzeczy dla Łukasza.

-Uspokój się, Wujaszek na pewno nie puści cię nigdzie w takim stanie.-widać było, że chłopak ledwo żyje, ale jak zwykle uparty i ważniejsze dla niego jest wszystko, oprócz niego.-Pojedziemy do lekarza, a w międzyczasie ja ogarnę te rzeczy, proszę.

-Nie będę cię męczył, dam radę.-chłopak dalej upierał się przy swoim.

-Kurwa Kamil, chory jesteś i nie zamierzam pozwolić Ci doprowadzić się do gorszego stanu. Idę pogadać z Łukaszem i przynieść ci leki.-Nie chciało mi się z nim dyskutować, zabrałam cztery litery od niego z pokoju i poszłam poszukać Wujaszka.

Szybko znalazłam przyjaciela i wyjaśniłam mu wszystko. Tak jak myślałam, Łukasz poparł moje zdanie i nawet kazał mi wyciągnąć Kamila z łóżka do lekarza. Weszłam do pokoju Poczciwego, wraz z lekami i ciepłym napojem.

-Łukasz kazał mi cię wywlec siła do lekarza.-oznajmiam dumna, na co widzę grymas na twarzy mojego przyjaciela.-Proszę, chodź.

-Niech wam będzie, tylko się ogarnę i możemy jechać. Naprawdę kiepsko się czuje.

-Wierze ci, widać po tobie.-chłopak zażył leki i powoli wstawał z łóżka, co sprawiło mu trochę problemu. Zaczęłam się jeszcze bardziej o niego martwić.

Powolnym i niepewnym krokiem Poczciwy podszedł do szafy w celu przebrania się. Kiedy wybierał ubrania, przyglądałam się mu. Zauważyłam delikatny zarys mięśni na jego plecach i barkach, od pewnego czasu chłopak zaczął chodzić na siłownie razem z Tromba i przyznam, że było widać efekty.

Zostawiłam chłopaka w najbliższej przychodni i pojechałam załatwić rzeczy dla Wujaszka. Nie było ich dużo. Odebranie paczek, zakupy w Castoramie i wysłanie kilka listów. Dostałam chyba trzy wiadomości od Krzycha, że mu się nudzi i podrywają go jakieś babcie, a przed nim jeszcze z 2 osób. Na całe szczęście zdążyłam z tym wszystkim, przed wejściem Poczciwego do lekarza. Nie będzie musiał na mnie czekać.

Weszłam do przychodni, rzuciłam głośne dzień dobry i wypatrywałam chorowitka. Od razu zauważyłam błagającej spojrzenie chłopaka, który siedział obok dwóch starszych Pan, które zasypywały go swoimi mądrościami. Przesiadłam się do nich, dzięki temu uratowałam go z opresji. Nie minęło, może pięć minut i chłopak wszedł do środka gabinetu, a mnie starsze Panie zaczęły zasypywać komplementami i mówiły, jakiego to mam kulturalnego i przystojnego chłopaka. Oczywiście, pomyślały, że jesteśmy para, ale nawet nie miałam siły im mówić, że tak nie jest, oboje trzymały się swojej wersji i zanudzała różnymi historykami. Nie dziwie się, że Kamil miał dość. Siedziałam i czekałam, aż się doczekałam, dostrzegłam sylwetkę chłopaka wychodząca z gabinetu. Opowiedziałam mu o starszych Paniach, a on jedynie się zaśmiał. Dalej był słaby, ale chyba leki trochę poprawiły jego stan. Pojechałam do apteki, po potrzebne leki przekazane przez doktora, tak jak myślałam, chłopak złapał jakieś przeziębienie. Za jakieś 3 dni powinno mu się poprawić. Wróciliśmy do domu, a domownicy, których minęliśmy, pytali o samopoczucie chłopaka i co mu jest. Doprowadziłam Kamila do pokoju i kazałam mu odpoczywać.

-Dziękuję.-rzucił chłopak, kiedy chciałam opuścić jego pokój.

-Przecież nie masz za co.-odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy, uwielbiałam jego poczciwość.

-Nikt oprócz ciebie nie zainteresował się moją nieobecnością i chyba nikt jeszcze się tak o mnie nie zatroszczył.-zrobiło mi się bardzo miło, może jest w tym trochę prawdy. Pomyślałam, o tym, czy jeśli ktoś inny byłby na miejscu Krzycha, to zrobiłabym to samo. Z pewnością był się, przejęła i wysłała do lekarza, ale czy byłabym skłonna specjalnie przejąć kogoś obowiązki i jeszcze w jakimś stopniu się zatroszczyć? Chyba nie. Dla Poczciwego to zrobiłam, sama nie wiem dlaczego, ale tak podpowiadała mi głowa i serce.-Jak mógłbym ci się odwdzięczyć?

-Kup mi pieska, najlepiej Goldena Retrievera.-zażartowałem, ale prawda była taka, że zawsze chciała tego pieska. Poza tym planowałam ostatnio przygarnąć jakiegoś zwierzątko, w końcu przestałoby, być w moim mieszkaniu tak pusto i miałabym do kogo wracać.

-Mówisz i masz.-powiedział poważnym tonem.

-Przestań, tylko żartowałam.-dodałam i zamknęłam za sobą drzwi.

Czysty Przypadek || Poczciwy KrzychuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz