Lena razem z Davidem jechali do Luthor Corp.
-David powiesz mi po co jedziemy?
-Nie mogę przekazać takich informacji. Pan Luthor musi zrobić to sam.
-Dobrze.
Gdy dojechali do Luthor Corp Lena wyszła z samochodu i poszła do bióra Lexa.
-Jaki jest powód tego że tu jestem?
-Lena Siostrzyczko miło cię widzieć.
-Dobra a teraz na serio dlaczego podczas lekcji David mnie zabrał.
-Więc zaczynając. Lecimy do Waszyngtonu.
-A dlaczego ja?
-Po pierwsze jesteś Luthor a po drogie pracujemy razem więc muszisz tam być.
-A szkoła?
-Jak nie będzie cię przez 2 dni nic się nie stanie.
-Lex mogłeś mi powiedzieć wcześniej. Spakowała bym się.
-To już załatwione.
-Jak to?
-Wszystko spakowane. Musimy udać się jak najszybciej do samolotu.
Lena i Lex udali się do prywatnego samolotu Luthorów. Gdy lecieli Lena zasnęła. Była zmęczona szkołą i pracą.
Wstałam z łóżka i zaczęłam rozglądać się po pokoju. To nie był mój pokój. Na ścianie zobaczyłam zdjęcie. To ja i Kara i jakiś mały chłopiec? Nagle zobaczyłam że na ręce mam pierścionek. Co się dzieje gdzie ja jestem? Nagle usłyszałam kroki. Ktoś tu idzie?
-Cześć Kochanie widzę że wstałaś. - Powiedziała Kara podchodząc do Leny i całując ją namiętnie w usta.
-Kara?
-Tak Lena? Coś się stało?
-Co tu się dzieje? Strasznie boli mnie głowa.
-Poczekaj już Ci przynoszę proszki.
Kara wyszła po lekarstwa. Gdy do pokoju wbiegł mały chłopiec.
-Mamaaa wstałaś!
-Już nie śpię. A może jednak.
Mały chłopiec wdrapał się na łóżko i przytulił się do Leny. Ta była zdziwiona lecz nie odepchnęła chłopca. Kim on jest? Czemu Kara mówi do mnie kochanie? Gdzie ja jestem?
-LUKASIE DENVERS LUTHOR CO TO JEST?
Do pokoju weszła Kara z telefonem w którym była wiadomość od pani Dyrektor ze szkoły.
-KOLEJNA UWAGA W TYM MIESIĄCU!
-Kara spokojnie. - Powiedziała Lena
-Spokojnie nasz syn doprowadza mnie do szału!
Nasz syn Lena zaczęła powoli rozumieć. Prawdopodobnie Kara I Lena były małżeństwem a Lukas do ich syn.
Lena zauważyła że z oczu chłopca zaczynając płynąć łzy.
-Co się stało?
-Nie lubię kiedy mama na mnie krzyczy.
Lena przytuliła chłopca.
-Lena kochanie czy mogła byś mu przemówić do rozsądku.
-Kara spokojnie.
-Jak spokojna jak spokojna jak nasz syn cały czas jest niegrzeczny.
Lena wstała z łóżka podeszła do Kary i ją pocałowała.
-Lukas podejdź tu na chwilę - powiedziała Lena do chłopca.
Lukas podszedł.
-Kochanie przeproś mamę za tą uwagę dobrze?
-Przepraszam naprawdę nie chciałem.
Kara wzięła chłopca na ręce.
-Przepraszam za to że na ciebie nakrzyczałam. A tobie Lena dziękuję za jak zwykle uratowanie sytuacji.
Lena uśmiechnęła się i pocałowała Karę w usta i Lukasa w czoło.
-Mama mama mogę pójść dzisiaj z tobą do pracy.
Cholera praca pomyślała Lena. Spojrzała się na Karę która pokiwała głową.
-Dobrze ale musimy się ubrać.
Lukas pobiegł do swojego pokoju. Kara z Leną zostały same.
-Kochanie skoro dzisiaj piątek to może odstawimy Lukasa do Alex i zrobię nam romantyczną kolacje. - Powedziała Kara
-Dobrze. - Lena cały czas była w szoku że Kara jest jej żoną a Lukas synem.
Po 30 minutach Lena razem z Lukasem wyszli z domu i ustali się do L Corp. Lena razem z Lukasem weszła do budynku.
-Dzień dobry Pani Luthor ooo i mały Lukas dzisiaj przyszedł.
To była Jess sekretarka Lexa i Leny.
Jess. Mów do mnie Lena.
-Dobrze Leno
Lena udała się z Lukasem do bióra. Spędzili tam kilka godzin Lukas głównie opowiadał. Nagle zadzwonił telefon. BABY GIRL KTO TO JEST I DLACZEGO MAM TAK ZAPISANE. Odebrała okazało się że to Kara.
-Lena kochanie na początku muszę powiedzieć że opieka nad Lukasem załatwiona więc mamy cały dom dla siebie. Alex przyjdzie do L Corp za niecałą godzinę. Mam nadzieję że się zerwiesz wcześniej?
-Tak będę.
-To do zobaczenia kochanie.
-Pa Kara
Tak jak Kara mówiła za nie całą godzinę przyszła Alex i zabrała Lukasa ze sobą. Dobra teraz muszę iść do domu do Kary. Uśmiechnęła się gdy o tym pomyślała.
CZYTASZ
Szkoła/Supercorp
ФанфикW szkole Lena Luthor nie jest zbyt lubiana przez swoje nazwisko. Jest bardoz mądra i ma bogatą rodzinę. Przez kłótnie z Liliam chodzi do publicznej szkoły. Kara jest bardzo popularną dziewczyną jest pomocna i wszyscy ją lubią. Nie zbyt dobrze się uc...