Randka marzeń

320 12 13
                                    

Przez całą drogę kurczowo trzymałam się Olivera. Dodatkowo miałam z całej siły zaciśnięte oczy. Nie wiem ile już tak jedziemy, ale podejrzewam, że jesteśmy gdzieś w centrum miasta.

- Melody! Nie bój się! - Powiedział Oliver, a ja delikatnie otworzyłam oczy.

Wszystko dookoła nas się rozmazywało. Światła, samochody, ludzie, wszystko. To był chyba najpiękniejszy widok jaki widziałam. Parsknęłam z zadumy, a po chwili Oliver zatrzymał się przed jakimś budynkiem. Otworzył szybkę od kasku, a następnie się do mnie odwrócił.

- Było się tak bać? - Zapytał, a ja pokręciłam głową i zdjęłam kask.

- Nigdy tu nie byłam... - Spojrzałam na budynek, natomiast Oliver zszedł z motoru.

Podał mi rękę abym i ja zeszła, po czym otworzył schowek, który znajdował się pod siedziskiem. Schował w tym miejscu oba kaski, a następnie odwrócił się do mnie z uśmiechem.

- Co to za miejsce? - Zapytałam.

- Niespodzianka... - Podał mi rękę, a ja niepewnie ją złapałam.

Ruszyłam za nim, jednak wyglądałam nieco jak dziecko ciągnięte do lekarza, więc zrównałam z nim krok. Wyglądamy jak para. Weszliśmy do budynku, a Oliver podszedł do kasy. Rozejrzałam się dookoła, aby może coś wywnioskować, bo czuję się jak młoda sarenka. Nie wie co się dzieje dookoła niej i boi się wszystkiego. Nic. Kompletnie nie wiem co Oliver mógł wykombinować. Po chwili do mnie podszedł, aby następnie zaprowadzić do szatni, gdzie zostawiliśmy nasze kurtki. Złapał mnie za rękę, czym mnie lekko zaskoczył, po czym poszliśmy do białych drzwi.

Podał mężczyźnie stojącemu przy wejściu bilety, a on nas po chwili wpuścił. Weszliśmy do dużej, okrągłej, białej sali z kilkunastoma fotelami. Nadal nic mi to nie mówi. Zeszliśmy po kilku schodkach i przeszliśmy w odpowiedni rząd. Usiedliśmy na naszych miejscach, a ja spojrzałam zaciekawiona na Olivera.

- Powiesz mi w końcu co to za miejsce? - Zadałam kolejny raz pytanie, które nie daje mi spokoju.

- Niespodzianka... - Czy on zamierza odpowiadać zagadkami?

- Oliver... - Jęknęłam, ale nic to nie dało.

- Niespodzianka... - Odpowiedział ponownie, ale tym razem na mnie spojrzał.

- Nie lubię niespodzianek... - Odwróciłam się w jego stronę i wydęłam dolną wargę.

- Ta ci się spodoba... - Pstryknął mnie delikatnie w nos, a następnie położył palce na moim podbródku i skierował moją twarz na sufit.

Szerzej otworzyłam oczy, gdy zobaczyłam gwiazdy na suficie. Poczułam jak uśmiech sam wkrada mi się na usta. Zaczęłam szukać konstelacji, aż w końcu znalazłam wielką niedźwiedzice, potem mały wóz, pas oriona i jeszcze kilka innych. Byłam tak zapatrzona, że nawet nie zwróciłam uwagi na to, że Oliver splótł swoje palce z moimi. Po chwili zrobiłam coś co było chyba jakimś odruchem, bo oparłam głowę o jego ramię.

Oliver również oparł się o moją głowę i przez całe widowisko siedzieliśmy w ten sposób. Kilka razy pokazałam mu jakąś konstelacje, a on rozmawiał ze mną szeptem, o każdej z nich. Kilka rzeczy mu wytłumaczyłam, między innymi co to jest dokładnie Supernowa, Hipernowa i kilka innych rzeczy. Śmiałam się bezdźwięcznie z kilku jego komentarzy. Pierwszy raz od jakiegoś półtora tygodnia, udało mi się wyluzować.

Po skończonym widowisku wyszliśmy z planetarium, aby następnie pojechać do parku. Walnut Hill Park, inaczej Rose Garden. Park miejski w naszym mieście. Szliśmy alejką, przy której posadzone są same krzewy róż. W ciągu lata jest tutaj przepięknie.

Bo to moje marzenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz