Powiedziałam to. Naprawdę to powiedziałam. Oliver stał tak przez chwilę, gdy nagle bez ostrzeżenia przytulił mnie. Objęłam go rękoma, a on wplątał prawą dłoń w moje włosy.
— A ja kocham ciebie... — Wzdrygnęłam się, gdy mi to powiedział.
Powiedział to takim głosem, jakby miał za moment się rozpłakać. Mocniej go objęłam, a Oliver delikatnie się odsunął. Położył dłonie na moich policzkach, po czym pocałował. Dobrze, że ta pomadka była zastygająca, bo już bym z pięć razy ją rozmazała.
Całował powoli. Tak jakby chciał pokazać mi wszystkie uczucia, które do mnie żywi. Oddawałam każdy pocałunek, którym mnie w tym momencie obdarowywał. Po chwili, gdy lekko zaczynało nam brakować powietrza, odsunęliśmy się od siebie.
Objęłam kark Olivera, a następnie przytuliłam z całej siły. Nagle poczułam, jak uniósł mnie delikatnie w powietrze i zaczął się ze mną kręcić wokół własnej osi. Zaśmiałam się, co również powtórzył chłopak.
— Zaraz zgubię buta, jak mnie nie postawisz... — Dalej się śmiałam.
Odłożył mnie, a ja poprawiłam swój prawy obcas. Gdy tylko się wyprostowałam, ponownie usta Olivera wylądowały na moich. Po chwili odsunął mi włosy, a następnie spojrzał w oczy.
— Chyba jestem najszczęśliwszym chłopakiem na świecie... — Uśmiechnęłam się na jego słowa.
W tym momencie zauważyliśmy, że znowu zaczął padać śnieg. Rozejrzałam się, gdy nagle nad nami, na gałęzi drzewa dostrzegłam wielki pęk jemioły. Zaśmiałam się cicho, a Oliver powędrował za moim wzrokiem.
— Jemioła... — Kiwnęłam głową, po czym przysunęłam się.
Położyłam mu dłonie na policzkach i sama go pocałowałam. Natychmiast oddał pocałunek. Delikatnie rozchyliłam usta, a jego język odrazu wkradł się do środka. Wplątałam palce w jego włosy, a po chwili się od siebie odsunęliśmy.
Przyłożył czoło do mojego, a następnie oboje się zaśmialiśmy. Lepszych świąt wymarzyć sobie nie mogłam.
***
Jutro moje urodziny. Jest 31 grudnia. Minutę po północy będę starsza od Alex, Ashtona, Ian'a, a przedewszystkim Olivera. Przewróciłam się na drugi bok. Nadal leżę w łóżku. Nie chce mi się wstawać. Jest już 15. Nagle do mojego pokoju wparowała ciocia.
— Wstajemy, śpiochu! Jedziemy na zakupy! — Uwaliła się na mnie.
— Już wstaje... — Jęknęłam, a ona ze mnie zeszła.
Wyszła z pokoju, a ja w tym czasie podniosłam się do siadu. Wyszłam z wyrka, po czym podeszłam do szafy. Wzięłam czystą bieliznę, a także jakieś cieplejsze ubrania. Zamknęłam szafę, po czym ruszyłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, żeby choć trochę wyglądać jak człowiek.
Wytarłam się ręcznikiem, wysuszyłam włosy, po czym zaczęłam się ubierać bieliznę. W szafie wynalazłam gruby, różowo-brązowy sweter z naprawdę grubym golfem. O, no świetnie. Rękawy są za długie. O tyle dobrze, że są ściągacze na nadgarstkach.
Na nogi założyłam jasne, gładkie jeansy typu Boyfriend, w które wpuściłam sweter i lekko go poluzowałam. Spojrzałem na siebie w lustrze. Włosy mi się puszą. Podeszłam do umywalki, a następnie umyłam zęby. Rozczesałam swoje włosy, ale w końcu się na nie wkurzyłam i związałam w niechlujnego koka.
Na oczy założyłam jeszcze soczewki, które uwaga, uwaga, nauczyłam się zdejmować. Brawo, ja! Wzięłam wodoodporny tusz do rzęs, a następnie delikatnie przeleciałam nim po swoich rzęsach. Wyszłam z łazienki, wróciłam do swojego pokoju, skąd zabrałam swoim telefon, po czym poszłam na dół.

CZYTASZ
Bo to moje marzenie
RomanceOd śmierci mamy, ani razu nie płakałam. Nie uśmiechałam się już tak szeroko jak kiedyś. Jednak był jeden wyjątek, kiedy to robiłam. A była nim moja pasja, którą chciałam się podzielić ze wszystkimi dookoła. Pokazać co czuję. Pokazać to, jaka jestem...