Jako iż mam dzisiaj bardzo dobry humor, to wstawiam kolejny rozdział.
Nareszcie wolność! Pożegnałam się z Alex, Ashtonem i Oliverem, po czym ruszyłam w kierunku domu. Gdy tylko wyszłam poza teren szkoły, wyciągnęłam z torby swoje Krügery i włączyłam muzykę. Natychmiast ze swojej playlisty wybrałam swój ulubiony zespół, Linkin Park, a następnie włączyłam ukochaną piosenkę Bleed it out. Schowałam telefon do kieszeni swetra, a następnie ruszyłam przed siebie ze swoją średnią prędkością.
Szłam już jakieś dziesięć minut, gdy nagle ktoś położył na moim ramieniu rękę. Podskoczyłam w miejscu i gwałtownie się odwróciłam. Moim oczom ukazał się Oliver, dlatego odetchnęłam z ulgą. Już myślałam, że to jakiś porywacz albo zboczeniec. Zdjęłam słuchawki z uszu z nadal głośno lecącą muzyką i spojrzałam na uśmiechającego się chłopaka. Co on ma z tym uśmiechem? Twarz go od niego nie boli?
— Chyba idziemy w tym samym kierunku... — Zaczął.
— Na to wygląda... — Odpowiedziałam uspokajając serce, przed wyskoczeniem z klatki piersiowej.
Ruszyliśmy przed siebie w całkowitej ciszy. Jedyne co było skazą w tej pustce, to muzyka lecąca z moich słuchawek. Oliver wyciągnął swój telefon i jakąś karteczkę, a następnie zaczął coś pisać na komórce. Po chwili podrapał się po głowie. Zaraz, czy ja dobrze widzę, że włączył na telefonie GPS'a?
— Chcesz ode mnie uciec jak najdalej, że włączasz mapę? — Zażartowałam na co parsknął śmiechem.
— W tym mieście jestem dopiero cztery dni, a szczerze wolę się nie zgubić... — Znowu ten jego uśmiech.
— Pokaż ten adres... — Wyciągnęłam do niego rękę, na co ten podał mi karteczkę z adresem.
Szeroko otworzyłam oczy, gdy zobaczyłam nazwę swojej ulicy.
— Mieszkasz w domu naprzeciwko mnie? — Spojrzałam na niego. Teraz on miał szeroko otwarte oczy.
— No... Nie wiem... — Zaczęłam się zastanawiać i przypomniałam sobie, że przez ostatnie kilka dni, do domu naprzeciwko przyjeżdzały samochody transportowe.
— Skoro idziemy dosłownie w tym samym kierunku, to mogę ci pokazać mój skrót... — Złapałam go za nadgarstek i pociągnęłam za sobą.
Szliśmy uliczkami aż wyszliśmy na główną ulicę Greenwood Streat. Spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem, a on na mnie z o wiele szerszym. Czy on dostał jakiegoś skurczu twarzy czy co?
Znowu ruszyliśmy przed siebie.— Strasznie szybko chodzisz, wiesz? — Zagaił.
— Z przyzwyczajenia... — Poprawiłam swoją torbę. — Alex i Ashton zawsze się śmieją, że mam trzy tryby prędkości... — Pokazałam trzy palce.
— Niby jakie? — Zapytał.
— Najwolniejszy, czyli według nich Zombie, średni, czyli mój normalny i szybki, przez który Ashton prześmiewczo nazywa mnie Wyścigówką... — Wymieniłam, na co Oliver się zaśmiał.
— Czyli mam rozumieć, że to przed chwilą to był twój najszybszy tryb? — Powiedział ze śmiechem.
— Dokładnie.. — Potwierdziłam i zauważyłam, że za moment będziemy pod moim domem.
— Chyba jesteśmy na miejscu... — Zauważył i wskazał na biały dom.
— Fakt... A ja mieszkam tutaj... — Wskazałem palcem na dom w kolorze kawy z mlekiem.
CZYTASZ
Bo to moje marzenie
RomanceOd śmierci mamy, ani razu nie płakałam. Nie uśmiechałam się już tak szeroko jak kiedyś. Jednak był jeden wyjątek, kiedy to robiłam. A była nim moja pasja, którą chciałam się podzielić ze wszystkimi dookoła. Pokazać co czuję. Pokazać to, jaka jestem...