Około 7:20, gdy już skończyliśmy jeść górę grzanek, zaczęliśmy się zbierać do szkoły. Włożyłam na nogi swoje glany, a następnie spojrzałam na Nate'a, który również założył takie buty. Teraz to dokładnie widać, że jesteśmy rodzeństwem. Westchnęłam i założyłam na głowę kaptur.
— Na razie! — Oboje krzyknęliśmy na cały dom, nim wyszliśmy.
Gdy znaleźliśmy się na zewnątrz zobaczyłam Olivera, który właśnie przechodził przez ulicę. Złapałam Nate'a pod ramię, a następnie pociągnęłam w kierunku chłopaka.
— Cześć, Melody! — Znowu uśmiech nie schodzi mu z ust.
— Cześć! Oliver, to jest mój brat, Nate. Nate, to jest Oliver, mój kumpel z klasy. — Przedstawiłam ich sobie.
— Miło cię poznać... — Zaczął niepewnie Oliver.
Nie dziwię mu się. Czasami można się wystraszyć Nate'a, jeśli się go dobrze nie zna. Ale, że ja go znam doskonale, to wiem, że tak naprawdę nawet muchy nie skrzywdzi.
— I wzajemnie — Odpowiedział mu Nate, wyciągając przy tym prawą rękę.
Oliver przyjął uścisk, na co mój brat szerzej otworzył oczy.
— Masz mocny uścisk, już cię lubię stary — Spojrzałam na swojego brata zaskoczona.
Jedyną osobą, do jakiej kiedykolwiek coś takiego powiedział był Ashton. I to dzień przed tym zanim, tamten przegrał z nim zakład.
— Dobra, wsiadać do auta.. — Zakomunikował Nate.
Spojrzałam na Olivera. Posłał mi swój firmowy uśmiech, na który lekko odpowiedziałam. Weszliśmy do Audi mojego brata, a po chwili już byliśmy w drodze do szkoły. Po około 10 minutach, znaleźliśmy się w piekle. Nigdy nie przestanę tak nazywać tej szkoły. Najlepszy punkt dzisiejszego dnia? Mogłam patrzeć jak Laura cały dzień była purpurowa na twarzy, ponieważ nie udało jej się wyrwać Olivera na swoje ,, wdzięki ". To było całkiem zabawne. Każdy dzień mijał praktycznie tak samo. Zaprzyjaźniłam się z Oliverem, a on z Alex, Ashtonem i z moim bratem. Oliver i Ashton zostali chyba najlepszymi przyjaciółmi. W końcu nadszedł upragniony koniec tygodnia, czyli kochany przez każdego piątek. Jak tradycja moja, Alex i Ashtona przykazuje, co piątek chodzimy na pizze po szkole.
— Oliver, idziesz z nami? — Zagaił Ashton, kręcąc kluczykiem od auta na palcu.
— Ale gdzie? — Zapytał zaciekawiony.
— Co piątek chodzimy całą paczką do naszej ulubionej pizzeri! Należysz do naszej paczki, więc bez dyskusji, idziesz z nami! — Jak zwykle przejęła dowodzenie Alex, która go nie zaprosiła, a bardzej rozkazała z nami iść.
— I tak jest piątek, a ja nie mam co robić, więc zgoda — Firmowy uśmieszek Mode ON.
— Zobaczysz, będzie ciekawie, a już zwłaszcza, kiedy Melody będzie ściągać oliwki z pizzy. — Zaśmiał się Ashton.
— Doskonale wiesz, że ich nienawidzę... — Założyłam ręce pod piersiami udając wielce urażoną.
— Tak się składa, że ja też nie przepadam za oliwkami... — Dopowiedział Oliver.
— No bez żartów, przecież oliwki na pizzy są najlepsze... — Załamał się Ashton.
— Są gusta i guściki... — Powiedziałam łapiąc Olivera pod ramię.
Jak ja się cieszę, że mam kompana w tej nienawiści do oliwek. Wszyscy koniec końców zaśmiali się z mojego komentarza, a następnie poszliśmy w kierunku samochodu Ashtona. Ja i Alex usiadłyśmy z tyłu, a Oliver z przodu obok Ashtona, który jako jedyny z naszej paczki posiada prawko.

CZYTASZ
Bo to moje marzenie
RomanceOd śmierci mamy, ani razu nie płakałam. Nie uśmiechałam się już tak szeroko jak kiedyś. Jednak był jeden wyjątek, kiedy to robiłam. A była nim moja pasja, którą chciałam się podzielić ze wszystkimi dookoła. Pokazać co czuję. Pokazać to, jaka jestem...