Dwa i pół roku później:
Dzisiaj wylatuje do Nowego Yorku. Idę na studia. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, które dotychczas było moim pokojem. Ten pokój zrobił się strasznie pusty, bez wszystkich moich rzeczy. No cóż. Gdy wrócę, wspólnie z Oliverem postanowiliśmy zamieszkać razem. Nadal jest moim chłopakiem, choć w sumie, nazwałabym go teraz swoim narzeczonym.
Oświadczył mi się w moje dziewiętnaste urodziny, a ja się zgodziłam. Wzięłam swoje dwie walizki oraz torbę podróży, po czym wyszłam ze swojego starego pokoju.
— Melody! Chodź! Musimy już jechać! — Usłyszałam głos mojego brata.
— Już idę! — Odpowiedziałam, a po chwili zobaczyłam Olivera, który wszedł na górę, aby pomóc mi z walizkami. — Przecież dałabym sobie radę... — Powiedziałam, gdy złapał za rączkę jednej torby.
— Ale ja nie pozwolę ci targać tak cieżkich rzeczy... — Założył mi włosy za ucho.
— Jesteś niemożliwy... — Zaśmiałam się, a on dał mi całusa.
— Też cię kocham... — Wziął drugą walizkę, a ja szłam za nim z torbą podróżną.
Wszyscy się uparli, że chcą jechać ze mną na lotnisko Robertson. Ta, tylko, że to lotnisko jest już w sąsiednim mieście. Wszystkie moje rzeczy pojechały już wczoraj do mojego mieszkania, które będę wynajmować przez kolejne kilka lat nauki. Spakowałam, a raczej Oliver spakował moje walizki do swojego samochodu.
Wszyscy się umówiliśmy, że spotkamy się na lotnisku. Przez całą drogę, trzymałam Olivera za rękę. Przez kolejne cztery lata nie będziemy mieli na to za dużo okazji. A już tym bardziej, że będę przyjeżdzać tylko na święta. Na wakację raczej nie dam rady, bo będę miała zajęcia dodatkowe. Naprawdę nie chcę go zostawiać, ale udało mi się dostać do Juilliard School.
To jest najbardziej prestiżowa szkoła muzyczna na świecie. Z tysięcy kandydatów, wybierają tylko setkę. Miałam naprawdę szczęście, że dostałam odpowiedź, w której było napisane, że mnie przyjęli. Jako pierwsi zajechaliśmy na lotnisko, dlatego odrazu poszliśmy do środka. Poszłam oddać walizki do luku bagażowego, a następnie wróciłam do Olivera, z którym stali już pozostali.
— Denerwujesz się, młoda? — Zapytał Sebastian, który kompletnie się nie zmienił.
— Eee... Będę uczęszczać do najbardziej prestiżowej szkoły muzycznej na świecie... Nie, wogóle się nie stresuję... — Wszyscy się zaśmiali.
— Wciąż nie wierzę, że nie będzie cię tutaj przez kolejne cztery lata... — Rozkleiła się Alex, która wypłakała już chyba ósmą paczkę chusteczek.
— Już nie przeżywaj, to tylko cztery lata... To minie zanim się obejrzysz... — Podeszła do mnie, a następnie przytuliła, gdy również zobaczyła, że otworzyli przejście do odprawy.
— Masz dzwonić... — Kiwnęłam głową, a Alex znowu się popłakała.
Kolejny przytulił mnie Ashton.
— Będę tęsknić, nasz rudzielcu... — Przytuliłam go z całej siły.
— Ja za tobą też, Ashton... — Po moich słowach się odsunął, a następnie przyszła kolej Ian'a.
— Trzymaj się tam... — Objął mnie, a ja jego.
Kolejni byli bliźniacy, którzy rozpłakali się jak małe bobasy.
— Do zobaczenia, młoda... — Powiedział Sebastian, który mówił równo z Austinem. — Pokaż im na co cię stać... — Dodali jeszcze, po czym podskoczyła do mnie Beth.
CZYTASZ
Bo to moje marzenie
RomansaOd śmierci mamy, ani razu nie płakałam. Nie uśmiechałam się już tak szeroko jak kiedyś. Jednak był jeden wyjątek, kiedy to robiłam. A była nim moja pasja, którą chciałam się podzielić ze wszystkimi dookoła. Pokazać co czuję. Pokazać to, jaka jestem...