MÓJ ARCHANIOŁ CIERPIENIA

1.4K 26 0
                                    


Całe życie czekamy na nadzwyczajnego człowieka, zamiast zwyczajnych ludzi przemieniać w nadzwyczajnych.
[Hans Urs von Balthasar]

Zbliżała się ósma i Hermionę obudził blask słońca wpadający przez okno. Nieprzytomnie otworzyła oczy i skonsternowana zauważyła, że bezwstydnie leży na gołym Draconie. Jej koszulka podjechała niemal pod samą brodę, a zupełnie nagie ciało przywierało do ciała mężczyzny. Nogi Hermiony oplatały ciasno talię Malfoya juniora i poczuła się zażenowana. To było irracjonalne; tyle razy leżeli w niedwuznacznych pozach na tym łóżku, a teraz czuła wstyd. Chciała się odsunąć, ale jego ręce mocno ją obejmowały
- Nie uciekaj, jest dopiero po siódmej.
- Trochę mi zimno - szepnęła Hermiona bojąc się, że jej pan wpadnie w furie.
I rzeczywiście Draco niebezpiecznie zmrużył oczy i odezwał się lodowym tonem.
- Zimno ci... No to musze cie rozgrzać.
Chwile później Hermiona zwijała się na łóżku i płakała ze śmiechu. Palce Dracona były dosłownie wszędzie i okropnie ją łaskotały.
- Błagam.. dosyć...
- A co ja z tego będę miał?
- Zrobię wszystko, tylko błagam...
- Nie mów do mnie tak często panie, bo zwariuję.
- To jak ja mam mówić, panie? - Draco potrząsnął głową. Była niereformowalna - Jestem niewolnicą...
- Możesz mówić do mnie panie, a nawet powinnaś, ale nie co drugie słowo...- wyglądała na poruszoną i zażenowaną. Zarumieniła się.
- No tak, sam cię nauczyłem przesadnej pokory, - powiedział ze skruchą - ale się postaraj ograniczyć... I masz się zachowywać swobodnie przy stole, brać udział w każdej rozmowie, i wyrażać swoją opinie.
Zdziwiona dziewczyna spojrzała uważnie na mężczyznę, ale grzecznie skinęła głowa.

***
Kiedy o dziewiątej wszyscy Generałowie wraz z niewolnikami zebrali się na śniadaniu, panowała bardzo wesoła atmosfera. Nawet Hermiona zachowywała się swobodniej niż zazwyczaj, co oczywiście nie uszło uwadze zgromadzonych.
- Gdzie są moje rogaliki - warknęła nagle Sybilla, a Remus i Marvolo dopiero wtedy zauważyli, że na stole nie ma czekoladowych rogalików. To znaczy są; ostatni jest na talerzu Dracona.
- Oddaj go - powiedzieli obaj i spojrzeli na młodego Malfoya morderczym wzrokiem.
- Ale ja je też lubię i nie widzę powodu, dla którego nie miałbym go zjeść.
- A ja widzę i to nawet kilka powodów. Po pierwsze jestem starsza i należy mi ustąpić, po drugie jestem kobietą i należy mi ustąpić, po trzecie jestem starszą kobieta i należy mi ustąpić, po czwarte jestem w ciąży i należy mi ustąpić.
Po ostatnich słowach w jadalni zapadła kompletna cisza, i wszyscy obecni wpatrywali się w Sybillę, Marvolo i Remusa.
Hermiona wlepiła w nią orzechowe oczęta i mocno się zarumieniła, tak jakby pierwszy raz w jej obecności ktoś powiedział słowo "ciąża". Sama nie wiedziała dlaczego, ale nagle pomyślała, że chciałaby mieć dziecko. Na szczęście nikt nie zwrócił uwagi na jej rumieniec (nikt poza Draconem, który dyskretnie udał, że nie zauważył), bo Gin pisnęła: "ojej"; poczuła bowiem braterstwo z brzemienną Sybillą.
- Bezwstydnica - oświadczył Lord, a gdy Trelawney posłała mu spojrzenie pełne dezaprobaty dodał:
- Bezwstydnie wykorzystujesz swój stan do terroryzowania innych... żmijo.
- Nie wyzywaj kobiety w ciąży, - syknęła jak prawdziwa żmija Sybilla - bo spadnie na ciebie wielkie nieszczęście - wpadła w swój złowróżbny ton wróżki.
Hermiona uśmiechnęła się. Z przyzwyczajenia był to nieśmiały i niepewny uśmiech.
- No i jeszcze grozi, jak ktoś kulturalnie uwagę jej zwróci - obruszył się Lord. Remus się roześmiał, reszta stołu też.
- To przywilej kobiety brzemiennej, Lordzie - z łagodnym uśmiechem i grzecznie oświadczyła Hermiona, a po jej słowach zapadła głucha cisza.
Draco uśmiechał się pod nosem, Ginny pobladła, Lucjuszowi zadrgały nozdrza, jak psu myśliwskiemu, gdy zwietrzył królika, Harry upuścił z brzękiem widelec i rozdziawił buzię, Severus ten widelec podniósł (także z rozdziawioną buzią), Sybilla powiedziała głośno : "no, nareszcie", Lupin przekrzywił głowę i uśmiechnął się do Hermiony, a Lord przytknął swym zwyczajem chusteczkę do ust i uniósł nieznacznie brew (zupełnie jak Mefista).
- Hermiono, a ty skąd wiesz, co jest a co nie jest przywilejem kobiety brzemiennej? – zapytał Marvolo z ciekawością, gdy minął mu szok.
Dziewczyna już miała na to odpowiedzieć, gdy Harry cicho szepnął do Severusa; na tyle cicho, że słyszeli go wszyscy.
- Pewnie przeczytała w historii Hogwartu...
Wszyscy przy stole ponownie roześmiali się głośno, i nawet Hermiona uśmiechnęła się bardzo radośnie.
- Harry, gdybyś chociaż raz w życiu przeczytał historię Hogwartu...
- To ty byś nie miała co robić.
- Przecież to najnudniejsza księga jaką napisano - mruknął Draco i minutę później żałował, że to zrobił.
- Mój Archanioł Cierpienia nie lubi czytać... Draco na piątek masz mieć przeczytaną całą historię Hogwartu, a ja i Hermiona cię przeegzaminujemy. Ty i Harry, żeby było jasne, macie przeczytać. Bo chyba wszyscy inni już to czytali?
Sybilla patrzyła w sufit, Lupin w podłogę, Lucjusz na boki, a Draco i Harry klęli w myślach na czym świat stoi. Kiedy oni mają to przeczytać. Po nocach?
- No i wszystko jasne - radośnie oznajmił Marvolo, specjalnie ignorując oznaki nieczytania swoich podopiecznych i Lucjusza, który był mu teraz bardzo potrzebny i nie mógł się przepracowywać.
Virginia miała wszystko w nosie, właśnie była w połowie historii i nikt jej nie groził egzaminami. Nagle coś się jej przypomniało i walnęła na głos, niewinnie patrząc prosto w szaroniebieskie oczy Dracona.
- Herm, przypomnij mi później, żebym ci dała fajną książkę na temat seksu. Tam jest dużo o orgazmie i o tym jak doprowadzić kobietę na szczyt rozkoszy, ach i o sztuce masturbacji, jakby no, mężczyzny zabrakło... - w miarę jak mówiła, Hermiona robiła się buraczana - z ogromnego wstydu i rozpaczy, a Draco różowy - ze złości i zażenowania.
- Jak się ruda kokoto nie zamkniesz, to uduszę - oświadczył bardzo cicho Malfoy junior, ale "ruda kokota" pokazała mu język, a zamknęła się tylko ze względu na Hermionę i nieśmiało się do niej uśmiechnęła.
- No właśnie, Hermiona, i jak chcesz to mogę ci pożyczyć wi... - zaczęła Sybilla, ale nie dane było jej skończyć.
- Żadna z was niczego nie musi jej pożyczać - warknął Draco i pomógł wstać Hermionie od stołu.
- A wy gdzie idziecie? - zapytał Lord i z wesołą miną przyglądał się obojgu.
- Jak najdalej od was, zboczeńcy - odpowiedział Draco i wyciągnął Hermionę z sali.
Odprowadzały ich gromkie śmiechy.
- Oni są naprawdę słodcy - powiedział Sybilla i zwróciła się do Marvolo. - Czy mógłbyś podać mi banana?
Czarny Pan, przed którym drżeli poddani zaczął, niczym przekupka na targu, wybierać najładniejszy owoc dla swojej malutkiej kobietki. Większość osób uśmiechała się wyrozumiale, tylko w oczach jednego mężczyzny widać było błyski nienawiści. Ares Nott, który tego dnia wyjątkowo towarzyszył wyższym rangą był oburzony. Nie mógł pojąć, jak ta... ta imitacja czarownicy może tak rozkazywać jego panu. Ale to się już niedługo skończy. On zamierzał tego dopilnować.

***
Draco i tak zamierzał wcześniej wrócić ze śniadania, miał małą sprawę do Severusa i dużą do skrzatów domowych, z którymi już wcześniej rozmawiał.
- Siadaj - powiedział do Hermiony, gdy doszli do gabinetu, a sam wyjął z biurka atrament, pergamin i orle pióro. Zmarszczył brwi i zasiadł do pisania. Zajęło mu to dobry kwadrans, ale więcej myślał niż pisał.
- Masz - powiedział gdy skończył i zalakował pergamin. - Idź z tym do Mistrza Eliksirów - uśmiechnął się łagodnie widząc jej przestraszoną minę. - Nie bój się.
- Nie zabezpiecza pan zaklęciem? - zdziwiła się dziewczyna.
- Nie, bo wiem, że nie otworzysz. Idź, bo mam jeszcze coś do załatwienia, zanim... - odchrząknął, bo o mało nie wygadał swojego misternego planu - ... zanim nie wybiorę się na przegląd stajen - uśmiechnął się tajemniczo i kurtuazyjnie przepuścił Hermionę w drzwiach.

Dziewczyna zaniosła pismo z duszą na ramieniu i gdy patrzyła jak Severus je czyta nerwowo przygryzała wargi.
Mężczyzna westchnął i odłożył pergamin.
- Rozbierz się - powiedział łagodnie.
Hermiona pobladła jak płótno.
- Chcę cię tylko obejrzeć i zbadać, mała - dodał jeszcze łagodniej
Hermiona zaczerwieniła się jak piwonia.
- Granger, naprawdę nie musisz się mnie obawiać. I jest ku temu jeden bardzo istotny powód. Mnie o wiele bardziej interesuje ten mały, uciążliwy wpychający nos w nie swoje sprawy gad.
Dziewczyna tylko skinęła głowa i bardzo powoli zaczęła się rozbierać.
Czterdzieści pięć minut później zaniosła wyniki badań swemu panu. Ten przeglądnął je uważnie, uśmiechnął się do siebie, a następnie zwrócił do Hermiony.
- No to idziemy.
Hermiona tylko skinęła głową, była pewna, że jej pan chce ją komuś sprzedać lub oddać i po to były mu jej badania

***
Draco ucieszył się, że wszystkie krzywdy, które jej wyrządził nie pozostawią trwałych śladów na jej ciele. Nie było tak źle jak myślał i wyglądało na to że wszystko się ładnie zagoi. Gorzej było z psychiką dziewczyny i gdyby młody mężczyzna odznaczał się empatią, której nie było mu dane nabyć (chyba że w stosunku do zwierząt), zdawałby sobie także sprawę z tego, co ona musi myśleć na temat badań przeprowadzonych przez Snape'a. Zwłaszcza, że były to badania, które nie pominęły najintymniejszych sfer jej ciała.
Hermiona była pewna, że jego łagodność wynikała właśnie z tego, że w perspektywie miał pozbycie się jej. W końcu była przyczyną jego największego upokorzenia i cierpienie.
- Chodźmy - powiedział ciepło i podał jej ramię. Zdziwiła się trochę, ale wsunęła nieśmiało dłoń. To były jej ostatnie chwile z Draconem. Nie miała pojęcia, dlaczego ją to tak bolało. W końcu krzywdził ją niemiłosiernie i powinna się cieszyć, a czuła tylko tępy ból i smutek.
Kiedy weszli do stajni, wszystkie konie zaczęły rżeć na widok swego pana. Hermiona, która obawiała się tych dużych zwierząt przysunęła się jeszcze bliżej do Malfoya. Wolała nie zostawać sam na sam z czymś, co jest tak duże.
- Wszystko gotowe, panie - odezwał się jeden ze skrzatów, który nagle teleportował się tuż przed nimi.
- Bardzo dobrze, teraz możesz już odejść. Nie będę was dziś potrzebował.
Skrzat skłonił się bardzo nisko przed Draconem i zaraz zniknął. Mężczyzna podprowadził Hermionę do jednego ze swych koni, i usadowił ją w siodle, a następnie sam skoczył na grzbiet zwierzęcia i objął ją w pasie. Hermiona była bardzo ciekawa dokąd jadą, ale bała się zapytać.
Malfoy junior podał jej ogromny koszyk zamknięty na cztery spusty, który Hermiona przytuliła do siebie obronnym gestem tak, jakby ten koszyk miał zapewnić jej ochronę przed dużym i niebezpiecznym w jej mniemaniu koniem.
Draco przytulił ją mocno; zdawał sobie sprawę z tego, że Hermiona tak samo boi się Dorothei, jak bała się Rastabana. Klacz była słusznych rozmiarów, chociaż nie tak słusznych jak wspomniany ogierek, a młodzieniec był pewniejszy biorąc ją na piknik ze swoją niewolnicą niż nowego konia, którego jeszcze dobrze nie znał. Wczorajsza sytuacja wynikła bardzo spontanicznie i gdyby wiedział, że dziewczyna czuje lęk przed końmi pewnie by się tak nie zachował, a może zachowałby się tym bardziej - podobno terapia szokowa działa najlepiej.
Ta myśl podsunęła mu zabójczy pomysł na najbliższy wieczór. Uśmiechnął się sam do siebie szelmowsko i spiął konia do kłusa.
Piknik, który zaplanował miał się odbyć na polance pod Hogsmeade, zwanej Brzozową Łączką, bo aż roiło się na niej od brzóz.
Hermiona pisnęła gdy przeszli w galop, a Draco krzyknął radośnie i mocno ucałował jej usta.
- Trzymaj się skarbie i trzymaj ten koszyk, pokażę ci cwał!

Jednak zanim skierowali się na polankę Draco postanowił zajechać do Hogsmeade. Zatrzymał się tuż przed gospodą Trzy Miotły, która teraz należała do rodziny Chang. Na drzwiach gospody widniał duży czarodziejski napis, który już z daleka oślepiał swym kolorem.
CZARODZIEJOM NIECZYSTEJ KRWI (MIESZAŃCOM, SZLAMOM I TYM PODOBNYM) WSTEP WZBRONIONY.
Draco zachowywał się tak, jakby zupełnie nie widział tegoż napisu, natomiast Hermiona odebrała to jak uderzenie. Młody Malfoy dopiero po dłuższej chwili zrozumiał dlaczego jego towarzyszce zakręciły się łzy w oczach.
- Hermiona, teraz prawo jest bardziej liberalne; właściciele mogą wpuszczać do swych lokali kogo chcą, nikt im tego nie zabroni.
Dziewczyna tylko pokiwała głową, ale dalej czuła niesamowitą gorycz. Draco jakby nic sobie z tego nie robiąc wszedł razem z nią do środka i skierował się do baru. Hermiona została przy drzwiach i właśnie tam zobaczyła ją, byłą szkolną koleżankę.
- No, no, no, kogo ja widzę - zaczęła Cho chłodnym głosem - Granger, to ty żyjesz? Jaka szkoda. Chyba muszę donieść Lordowi, że ktoś z Armii Dumbledore'a przeżył.
- O ile się nie mylę, ty też w niej byłaś - Hermiona odpowiedziała cichutko.
- Ale naprawiłam ten błąd. A ty szlamo nie masz prawa się do mnie odzywać, ty nie masz prawa nawet tu przebywać...
- Chang, ładnie to tak traktować klientów?
- Draco, jak dobrze...
– Chang, o ile się nie mylę, to nie jestem z tobą na ty. Jak się do mnie odzywasz to z należytym szacunkiem - powiedział Draco jednocześnie przypalając sobie papierosa.
- Przepraszam, Generale, - Cho dosyć dużo słyszała o reputacji najmłodszego z Generałów i wolała mu nie podpadać - ale jest tu ta szlama...
- Hermiona jest tu ze mną, a co do pochodzenia... to ja bym ci sugerował zdjęcie tego napisu, bo Lordowi może się on nie spodobać...
- Lor... Lordowi?
- No, jakbyś nie wiedziała to Czarny Pan też jest mieszańcem... I by go to bardzo zdenerwowało. A teraz wybacz, ale Hermionie - zaciągnął się mocniej i zmrużył oczy - ani mi nie podoba się atmosfera w tym... lokalu i opuszczamy go.
Cho patrzyła ze zdziwieniem na oddalającą się parę. Od dziecka była wychowana w szacunku do czystej krwi, nigdy jednak jej rodzice nie byli konserwatywni, dopiero od kilku lat byli po stronie Voldemorta i nawet w momencie, gdy zliberalizował prawo – a minęło już jakieś dwa miesiące – nie zdjęli szyldu z gospody. Teraz zapewne będą musieli to zrobić...
Chang obawiała się Dracona, ale wiedziała jedno. Nigdy nie lubiła Hermiony, wręcz jej nie cierpiała, a teraz mogła bezkarnie uważać ją za gorszą od siebie. Nie mogła się powstrzymać i zanim wyszli, rzuciła za nimi niedbałym tonem:
- Widzisz, Granger, na co ci przyszło? Musisz rozkładać nogi przed angielską arystokracją, chociaż nie twierdzę, że tego nie lubisz...

W gospodzie zaległa cisza. Wszyscy byli ciekawi dalszego przebiegu zdarzeń. W oczach Hermiony zalśniły łzy, poczuła się jak zwykła szmata, niepewnie podniosła głowę, spojrzała się na swego pana i wtedy dopiero zrozumiała co znaczy określenie zimna furia. Jeszcze nigdy nie widziała Draco Malfoya tak wściekłego, nawet gdy był zły na nią jego spojrzenie, jeśli tak to można było określić, było o wiele cieplejsze.
- Chang - odezwał się zimnym głosem. - to, że ty jesteś zwykłą kurwą i zawsze rozkładałaś nogi przed każdym, który o to poprosił, nie oznacza, że musisz innych oceniać swoją miarą. A swoją drogą, nigdy nie sądziłem, że to powiem, ale Potter był naprawdę inteligentny zrywając z tobą zanim go czymś nie zaraziłaś.
- Jak śmiesz?! – Cho wstała i podeszła do mężczyzny z zamiarem wymierzenia policzka jednemu z najważniejszych Generałów Lorda, ale Malfoy szybkim ruchem zatrzymał jej dłoń o milimetry od swojej twarzy.
- Zawsze byłaś łatwa... Może przesadziłem i w szóstej klasie jeszcze nie dawałaś, ale w siódmej już bardzo często – jego wzrok miał w sobie coś takiego, że młoda współwłaścicielka gospody wolała nie złościć się więcej i w spokoju go wysłuchać.
- Mam nadzieje, że zdajesz sobie sprawę, iż właśnie uratowałem cię przed publiczną chłostą Chang? – mężczyzna ścisnął jej nadgarstek nie na tyle mocno żeby zrobić jej krzywdę, ale żeby zabolało. Cho pobladła. Wiedziała, że Draco ma rację. Za podniesienie ręki na Generała, zwłaszcza na jednego z trzech najwyższych rangą, groził pręgierz i więzienie. Akurat w tym względzie Czarny Pan nie liberalizował prawa, nie chciał anarchii.
- Wybacz, Panie - powiedziała cicho.
- To nie mnie powinnaś prosić o wybaczenie, ale Hermionę, choć nie wydaje mi się, żeby ona chciała coś od ciebie usłyszeć.
Po tych słowach Draco i Hermiona opuścili gospodę nie zdając sobie sprawy z tego, jakie wrażenie wywołał występ mężczyzny, ani z tego, że wiadomość o tym wszystkim w ciągu godziny dotrze do Czarnego Pana.

***
Pół godziny później byli już na Brzozowej Polance. Hermiona z wielkim zdziwieniem stwierdziła, że jej pan nie zamierza jej nikomu sprzedać, tylko zabrał ją na piknik. Draco sam wziął się za wyciąganie przysmaków z kosza. Na samym końcu wyciągnął bardzo cienki zwój pergaminów.
- Co to takiego? - Hermiona nie potrafiła powstrzymać swej ciekawości.
- Historia Hogwartu - odpowiedział chłopak z dziwną duma.
- Ale Historia jest o wiele grubsza.
- No co? Marvolo przecież nie powiedział czyjego autorstwa mamy przeczytać. To jest Historia Hogwartu według Salazara Slytherina.
Panna Granger obrzuciła zaciekawionym spojrzeniem swojego pana. Kiedyś rzuciłaby tekst na temat lenistwa i oszukiwania, ale kiedyś to było kiedyś, a teraz było teraz. Czuła, że się zmieniła i to bardzo. Była inna niż teraz, już nie zwracała takiej uwagi na przestrzeganie reguł, manier, czy zasad. Po co, skoro życie było pogmatwane tak bardzo, że zachowanie człowieka zależało od wielu okoliczności?
Przyglądała się przez chwilę, jak młody Generał układa zwoje w odpowiedniej kolejności. Marszczył brwi i coś sam do siebie mówił. Jego twarz wydawała się łagodniejsza i starsza, a w oczach czaił się tępy ból.
- Pewnie nie ma czegoś takiego jak historia Hogwartu według Godryka Gryffindora? - zapytała nieśmiało.
- Och, jest, ale kto by tam czytał gryfońskie bajeczki - mruknął Draco i dalej przeglądał pergaminy.
- A ślizgońska to niby cała prawda - cicho szepnęła Hermiona, ale Draco i tak to usłyszał.
- No, może nie cała, ale na pewno zabawniejsza. A teraz, zamiast zajmować się jakimiś zakurzonymi bajeczkami, zajmiemy się naszym brzuchami - powiedział Draco i sięgnął po kiść winogron. Z namysłem popatrzył na owoce, następnie na Hermionę, znowu na owoce i kazał się dziewczynie położyć. Kiedy Hermiona już to zrobiła zaczął zrywać bo winnym gronie i wkładał je do jej ust.
Karmił ją winogronami, śliwkami i pysznymi czekoladowo – cynamonowymi drobnymi ciasteczkami, a Hermiona za jego poleceniem zamknęła oczy i rozkoszowała się smakiem „dań". Co jakiś czas nachylał się nad nią, by scałować drobne okruszki, albo sok z kącików warg i czuł jak dziewczyna sztywniała lekko w tych momentach. Bolało go to, ale wcale się jej nie dziwił. Wiedział, że Hermiona potrzebuje czasu, żeby uwierzyć, iż nigdy już jej nie uderzy, ani paskudnie nie potraktuje.
- Już nie mogę – szepnęła po półgodzinnej uczcie. – Niech pan coś zje.
- Najadłem się, patrząc na ciebie – powiedział i uśmiechnął się zalotnie. Nie miał ochoty na nic, no może na nic poza smakowaniem jej ust i nie tylko ust, ale chciał ją powoli oswoić i czuł, że sprawia mu to coraz większą przyjemność.

Severus napisał, że sińce na żebrach i klatce piersiowej jego niewolnicy prawie się wygoiły, gorzej było z siniakami na udach. Ponieważ dzień był na tyle ciepły i słoneczny, że mieli na sobie jedynie ciepłe swetry, spodnie i bieliznę, Draco długo się nie namyślając powiedział.
- Rozbierz się..
Chciał obejrzeć jej ciało. Wiedział, że sprawi mu to ból, ale potraktował to jako karę dla samego siebie, a poza tym chęć oględzin była spowodowana coraz silniejszą troską o Hermionę.
Niewolnica drgnęła, ale posłusznie ściągnęła ciemnozielony golf i czarne dżinsy. Teraz siedziała na kocu w samej bieliźnie. Była speszona, zarumieniona i przestraszona.
Draco parzył na nią łagodnie. Sprawiała wrażenie kruchej i bezbronnej istoty i taka właśnie była. Drobna, szczuplutka, niemal chuda, z maleńkimi piersiami i wąskimi biodrami sprawiała wrażenie jeszcze młodszej niż w rzeczywistości. Malfoy junior zawstydził się mocniej niż kiedykolwiek wcześniej tym, jak ją traktował. Czuł do siebie odrazę i czuł bezgraniczne współczucie dla drobnej dziewczyny w białych skromnych majteczkach i takim samym staniku.
- Ciebie też mam rozebrać panie? – zapytała drżącym głosem. Te słowa wyrwały go z zamyślenia. Jak mógł być taki głupi? Przecież dla niej polecenie : „rozbierz się" z jego ust wiązało się tylko z jednym.
- Nie – powiedział cicho. – Chodź do mnie bliżej, chcę cię tylko obejrzeć.
Hermiona podsunęła się powolutku do Malfoya, nieśmiało na niego zerkając.
„Biedactwo" – pomyślał i stanowczo ją do siebie przyciągnął.
- Bądź grzeczną dziewczynką i pokaż żeberka – powiedział łagodnie. Dziewczyna posłusznie odchyliła się do tyłu, a Draco ze zmarszczonymi brwiami obserwował blade sińce na żebrach, które już prawie znikły. Dotknął każdego z nich delikatnie i pytał za każdym razem, czy Hermiona czuje ból. Patrzył w jej oczy tylko przelotnie, bo czuł silne zawstydzenie tym, że on był autorem praktycznie wszystkich obrażeń. Jego wzrok przesunął się na najbardziej widoczny krwiak, który był umiejscowiony tuż nad lewą piersią. Był naprawdę spory i całkiem żółty, a mężczyzna wzdrygnął się na myśl o okolicznościach w jakich go „podarował" niewolnicy i jak brutalnie to zrobił. Miał ochotę walnąć sam siebie wojskowym butem w łeb, gdy o tym pomyślał. Zachciało mu się płakać, ale się powstrzymał. W końcu duzi chłopcy nie płaczą, zwłaszcza nie Generałowie.
Delikatnie dotknął siniec palcami, a Hermiona cichutko syknęła. Spojrzał na nią. Wyglądała na przestraszoną własną reakcją.
- Boli... – to było bardziej stwierdzenie, niż pytanie. Dziewczyna nieśmiało skinęła głową, a Draco pod wpływem impulsu pochylił się i musnął wargami, krzyczący o pomstę do nieba, ślad własnego bezmyślnego i całkowicie niepotrzebnego okrucieństwa.
Hermiona zadrżała od przyjemnie miękkiego i ciepłego dotyku ust mężczyzny. Teraz nie poczuła bólu, a na jej policzki wystąpił silny rumieniec.
- Zimno ci? – spytał Draco, źle rozumiejąc dreszcz, który przebiegł przez jej ciało. Kiwnęła głową. W sumie, mimo ogólnego ciepła, siedzenie na dworze w samej bieliźnie nie było, na dłuższą metę, wskazane. Malfoy podał jej golf i patrzył z czułością, jak powoli naciąga go na swoje szczupłe ciało. Miał ochotę wycałować ją całą tu i teraz, ale wiedział, że powinien się powstrzymać i okazać cierpliwość. Cierpliwość, czyli coś, czego do tej pory z całych sił unikał.

Hermiona skrzyżowała obronnym gestem ręce na piersi i patrzyła na niego nieśmiało, i z wyczekiwaniem. Draco delikatnie rozsunął jej nogi i buzię dziewczyny pokrył dużo silniejszy rumieniec niż wcześniej.
Siniaki na udach były okropne. Część z nich była jeszcze fioletowa, chociażby dlatego, że były najczęściej odnawiane i nigdy nie miały szans się zagoić. Draco zarumienił się jeszcze bardziej od Hermiony i odwrócił wzrok. Poczuł się jak ostatnia świnia.
„Czuje do mnie odrazę" – pomyślała dziewczyna. Nie widziała jego rumieńca, bo jej oczy przysłoniły łzy upokorzenia i zawstydzenia. – „No i dobrze, na co ja mogę liczyć?".
Otarła ukradkiem oczy i chciała zsunąć nogi, ale w tedy Draco zrobił coś niesłychanego. Pochylił się i zaczął delikatnie całować siniaki pokrywające wnętrze ud, a jego prawa dłoń gładziła subtelnie biodro dziewczyny. Hermiona wciągnęła powietrze. Jego zachowanie zaszokowało ją i zawstydziło jeszcze bardziej.
Usta Dracona posuwały się w górę ud, jego dłonie coraz delikatniej pieściły jej biodra, aż wreszcie z ust Hermiony wyrwało się cichutkie westchnienie. Pierwszy raz od bardzo długiego czasu było jej przyjemnie. Nawet przestała się bać tego, co nastąpi. Na jej usta wypłynął delikatny uśmiech rozkoszy. Draco pieścił ja coraz subtelniej, zapamiętywał się w tych pieszczotach, teraz liczyła się tylko przyjemność dziewczyny. Jeszcze do końca nie wiedział dlaczego chce jej wynagrodzić cierpienie, ale chciał to zrobić, i to bardzo. Nagle poczuł jak ciało niewolnicy drętwieje, a jej ręce zaciskają się na jego barkach. Uniósł głowę do góry i spojrzał na nią pytająco.
- Koń uciekł - wyszeptała cicho, bojąc się, że Draco może być na nią wściekły.
Malfoy natychmiast oderwał się od przyjemnych pieszczot, i spojrzał w stronę, gdzie powinna stać jego klacz.
- Jasna cholera, jak ja dorwę tą starą chabetę, to ją na klej przerobię - przeklinał rozglądając się w około w nadziei że gdzieś zobaczy "tą starą chabetę".
Hermiona, oczywiście nie wierzyła w te groźby, wiedziała, że jej pan nic nie zrobi żadnemu ze swych zwierząt.
- No to super, pieszo wracamy do zamku - stwierdził, gdy wyczerpał mu się asortyment przekleństw.
- Pieszo?
- Jakiś kretyn, nie będę wymieniał nazwiska tego głąba, zostawił przy siodle różdżkę.
- Słucham?
- Mam w siodle specjalna kieszeń na różdżkę i zawsze ją tam chowam.
Hermiona przełknęła tylko ślinę i nic nie powiedziała. Nagle zaczęła się krępować tym, że nie ma na nogach spodni, tylko same tenisówki.
„Wyglądam bez sensu" – pomyślała i zaczęła wciągać dżinsy..
Zapięła spodnie i spojrzała na Dracona. Wyraz jego oczu był nieprzenikniony. Przestraszyła się nie na żarty.
- Przepraszam panie, powinnam zapytać, czy mogę się ubrać, przepraszam – wargi zaczęły drżeć jej z irracjonalnego lęku i Draco psychicznie nie wytrzymał. Podszedł do niej i mocno ją przytulił.
- Nic się nie stało – powiedział, a ona załkała z ulgi. – I tak musimy zaraz wracać – dodał łagodnie. – Zobacz, chmurzy się, będziemy musieli szybko iść.
„Co ja jej zrobiłem? Boże, ona przeprasza za to, że żyje" – myślał z rozpaczą gdy składał koc i pakował go z powrotem na dno kosza.

Po kilku minutach ruszyli z powrotem w stronę zamku. Szli w całkowitym milczeniu, żadne z nich nie wiedziało co powiedzieć, bało się pierwsze odezwać. Wreszcie Draco, przełamując własny strach przed odpowiedzią Hermiony odezwał się.
- Chciałabyś spać w osobnej sypialni?
Dziewczyna przez dłuższą chwilą zastanawiała się nad odpowiedzią. Gdyby miała własny pokój niewątpliwie czułaby się dużo lepiej, swobodniej. A mimo wszystko pokręciła przecząco głowa.
- Dlaczego?
- Bałabym się, nie wiem czy potrafiłabym usnąć i...
- Tak?
- Gdy jestem w pańskiej sypialni, wiem, że nikt tam nie wejdzie bez pozwolenia i... i mnie nie skrzywdzi.
- Hermiona ciebie już nikt nie skrzywdzi - powiedział Draco dobitnie, chciał jeszcze dodać, że do jej sypialni również nikt by nie mógł wejść, bez jego pozwolenia, a on by tego pozwolenia nikomu nie udzielił, ale przeszkodziły mu w tym pierwsze krople deszczu.
Zamilkł więc, przyspieszywszy trochę kroku i powiedział dziarsko:
- Tylko kropi - modląc się w duchu o to, by mieć rację.
Hermiona została o kilka kroków z tyłu. Draco zatrzymał się, a potem podał jej ramię i dostosował swój żołnierski, miarowy krok do jej dreptania.
- Ja powinnam nieść ten koszyk, panie. Jestem niewolnicą - powiedziała cicho.
Draco zirytował się przepraszającym tonem jej głosu i powiedział z rozdrażnieniem.
- Właśnie, jesteś niewolnicą, więc nie mów mi, kto ma nieść kosz!
Po tych słowach mocno ją objął i pocałował w czoło.
- Obawiam się, że musimy iść szybciej, to chyba nie będzie mżawka - dodał, zadowolony ze wszech miar, że deszcz przerwał rozmowę o oddzielnej sypialni. Nie chciał, żeby dziewczyna spała oddzielnie, chociaż rozsądek podpowiadał, że tak byłoby lepiej.
Kilka minut później rozpadało się na dobre i zaczęli biec. Hermiona jednak nie miała takiej kondycji jak Draco, ani tak długich nóg, więc szybko się zmęczyła, oczywiście zacisnęła zęby i nie poskarżyła ani słowem. W końcu upadła w błoto i mężczyzna zaklął siarczyście.
- Kurwa mać, Granger, mów, że nie masz siły, a nie mdlejesz!
Kosz postawił na ziemi, a ją wziął na ręce i ruszył truchtem w kierunku Zamku. Byli już na obrzeżach zakazanego lasu.
- Koszyk, panie - pisnęła Hermiona.
- Pieprzyć koszyk... O durny kawałek wikliny będę płakał! Cicho bądź, bo postawię na glebie, dam kopa na popęd i wrócę po ten [brzydkie słowo]ęty kosz! - Draco poczuł przypływ weny.
- Przecież nic nie mówię - mruknęła Hermiona i dopiero po chwili zorientowała się, że jej odpowiedź może go rozłościć. Już chciała przeprosić, ale przypomniała sobie jego reakcje na jej przeprosiny. Wolała więc zmilczeć.
Draco, który podświadomie oczekiwał tychże przeprosin, bardzo mile się zdziwił i uśmiechnął do niej.
- No wreszcie, już myślałem, że zawsze będziesz przepraszać.
- Skoro panu to tak przeszkadza, to już więcej nie będę.
- I tego radzę ci się trzymać - odpowiedział i wbiegł do zamku.
- Cholera, ale leje.
- Możesz się nie wyrażać? - powiedział Lord schodzący właśnie po schodach
- Mogę, ale co ja poradzę na to, że wygwizdowo, piździawa i jeszcze aniołki sikają jak na potęgę - popisał się erudycją młody Malfoy.
- Aleś ty wygadany! Słyszałem, że utarłeś nosa Changównie i to bez przemocy! Gratulacje! - Lord poklepał Dracona po plecach i popatrzył na Hermionę. Wyglądała biednie.
- To już wszyscy wiedzą?! - Malfoy nie posiadał się ze zdziwienia i irytacji. - PLOTKARZE.
- A i owszem - Lord złośliwie się uśmiechnął i postanowił poirytować Młodego jeszcze bardziej. - Nie tylko plotkarze. Severus, Lupin i Sybilla robili pół godziny temu zakłady bukmacherskie o to, czy Hermiona miała na wycieczce swój pierwszy orgazm, czy nie. Ginny im w tym pomagała - Marvolo zrobił usta w ciup. Granger spuściła wzrok. Virginia była jej przyjaciółką i wiedziała, że orzechowooka nie miała nigdy orgazmu. Przygryzła wargę i uciekła w stronę komnat Malfoya juniora, jakby gonił ją sam diabeł.
"Zboczeni ludzie" - pomyślała po drodze.
- Pilnuj lepiej orgazmów ważki! - obruszył się Draco. - I wsadźcie wszyscy sobie w tyłek te wasze zakłady. Chore! - Draco popukał się w czoło i ruszył za Hermioną.

Znalazł ją w komnacie przy sypialni. Grzała się przy sporym kominku, a obok niej leżał Kusiciel
- Temu to dobrze, nic przez cały dzień nie robi tylko leży i się wygrzewa. Bydlę - powiedział Draco ściągając z siebie przemoczony golf.
Kusiciel spojrzał na niego jak na wariata, a Hermiona uśmiechnęła się delikatnie.
- No, a ty na co czekasz? Przecież to na tobie nie wyschnie. Już się rozbieraj.
Dziewczyna powoli zaczęła ściągać z siebie przemoczona bluzę. Wtem poczuła, jak Draco ściąga z niej stanik i zaczyna całować jej stwardniałe z zimna sutki. Nie trwało to jednak długo, po chwili odsunął się od niej, uśmiechnął szelmowsko i podał suche ubranie.
- Tylko mi się nie zazięb - powiedział i wyszedł z sypialni, zostawiając oniemiała dziewczynę samej sobie.
To, co zrobił, było nagłe i dopiero po chwili do jej zziębniętego ciała dotarły impulsy, że właśnie została obdarzona rozkoszą.
Powoli zdjęła spodnie i majtki i uklękła przy kominku. Nieśmiało dotknęła swoich piersi, a później brzucha. Pomyślała o tym, co czuła, gdy Draco całował delikatną skórę wnętrza ud i zadrżała lekko, bynajmniej nie z zimna. Zawahała się i delikatnie wsunęła dłoń między swoje uda. Wyczuła, że jest wilgotna, a jej ciało przeszył dziwny, przyjemny dreszcz i jęknęła cichutko. Od razu jednak zawstydziła się swojego zachowania i szybko zaczęła się ubierać. Za bardzo przyzwyczaiła się do bólu i poniżenia, żeby czuć się godną przyjemności cielesnych. Wiedziała, że to irracjonalne, ale właśnie tak czuła.
Istniała jeszcze inna przyczyna takiego zachowania. Podświadomie chciała, żeby to Draco sprawił jej rozkosz, ale w życiu nie przyznałaby się do tego przed sobą.
Była zbyt zalękniona i zamknięta w sobie. Popatrzyła na Kusiciela i zarumieniła się mocno. Ten przeklęty pies na nią patrzył. Doberman jednak pisnął cicho i odwrócił łeb z wyrazem pyska pod tytułem: "ja nic nie widziałem".
Hermiona uśmiechnęła się i podrapała psa za uchem

Ostatni Bastion |Harry Potter| [REUPLOAD]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz