DZIĘKUJĘ, ŻE JESTEŚ

1.4K 18 0
                                    

******
Zajrzyj w siebie! W twoim wnętrzu jest źródło, które nigdy nie wyschnie, jeśli potrafisz je odszukać.
[Marek Aureliusz]

Do kolacji zostało jeszcze dwie godziny i Draco wypróbowywał właśnie młodego, dwuletniego ogierka Rastabana, którego otrzymał kilka dni wcześniej od Lorda. Koń był całkiem czarny, tylko na czole miał maleńką gwiazdkę w srebrnym kolorze.
Padok do konnej jazdy był ogromny i z jednej strony zachodził aż na obrzeża Zakazanego Lasu, co dawało około dwóch kilometrów kwadratowych swobody dla zwierzęcia i jego jeźdźca. Hermiona niepewnie przeszła przez barierkę, bała się koni, ale Draco kłusował na Rastabanie bardziej w głębi wybiegu więc nic jej nie groziło. Przyglądała mu się ze strachem i fascynacją. Prezentował się pięknie na czarnym koniu. Sam ubrany w czarną skórzaną kurtkę i skórzane spodnie z ochraniaczami do konnej jazdy. Jego ciało było idealnie zgrane z ciałem ogiera. Biodra i łydki mężczyzny poruszały się w rytm jazdy i można było dostrzec, jak wielką przyjemność sprawia Malfoyowi chwila swobody na świeżym powietrzu. Mężczyzna rzucił swojej niewolnicy krótkie, nieprzeniknione spojrzenie, gwizdnął cicho i spiął konia udami zmuszając go do przejścia w galop.
Hermiona dopiero po chwili zauważyła, że Draco pędzi prosto w jej stronę. Stanęła jak sparaliżowana i bała się ruszyć. Zamknęła tylko oczy i modliła się o to, by bardzo nie bolało. Nagle poczuła, że jej nogi nie dotykają już ziemi. Została podciągnięta w górę i posadzona na koniu. Dziewczyna była tak przerażona zaistniałą sytuacją, oraz tym, że znajduje się na zwierzęciu którego zawsze się obawiała, że wtuliła się w ciało swego Pana.
Hermiona nie zdawała sobie sprawy z tego, że krzyknęła. Draco przygarnął ją i mocno pocałował.
- Nie bój się - wyszeptał, a Hermiona przymknęła ze strachu oczy. Musiała przyznać, że pęd powietrza był cudowny i cudowne było ciepło ciała mężczyzny. - Już nikt nigdy cię nie skrzywdzi... Miona - dziewczyna otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. Była w szoku. Nikt nigdy nie używał tego zdrobnienia, wszyscy mówili Herm, Hermi, Herma, albo Hemma. Tak zwracał się do niej tylko jej świętej pamięci ojciec. Poczuła jak po policzkach spływają jej gorące łzy, a ciałem wstrząsa cichy szloch.
Draco zamrugał powiekami.
- Co się stało? Powiedziałem coś nie tak? Nie płacz - jak każdy facet, nie wiedział co zrobić z roniącą łzy kobietą.
- Ta...Tato mnie tak nazywał - wychlipała cichutko i znowu wtuliła się w Dracona. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że to co robi może nie spodobać się jej panu.
- Ja przepraszam, że się rozpłakałam, ja nie...
- Już dobrze, jak chcesz to możesz sobie popłakać, a teraz trzymaj się mnie mocno - powiedział Draco i ruszył galopem ku ogrodzeniu. Miał ochotę pojeździć na otwartej przestrzeni, z dala od ludzi gdzie mógłby być sam na sam ze swoją niewolnicą.
Pędził prosto w kierunku ogrodzenia wychodzącego na głębiny Zakazanego Lasu, a Hermiona objęła go mocno i patrzyła z lękiem jak w dzikim pędzie mijają coraz gęstsze drzewa. Gdy Rastaban przesadził przeszkodę w postaci żelaznego pręta, krzyknęła cicho i zamknęła oczy.
- Tu jest niebezpiecznie, panie - szepnęła rozglądając się po Zakazanym Lesie.
- Ze mną ci nic nie grozi - spojrzenie, które jej posłał było gorące i pełne namiętności. Przestraszyła się, zawstydziła i odwróciła wzrok.
Draco pogłaskał ja po policzku i cicho powiedział.
- Jeśli się bardzo boisz, możemy wracać, chociaż nie podejrzewałem, że Gryfoni to tchórze.
- Wcale nie jesteśmy tchórzami - cicho powiedziała Hermiona.
- Więc to udowodnij.
- Udowodnić, panie?
- Tak Granger udowodnij... Właśnie, za każdym razem, gdy będziesz mówiła do mnie panie spotka cie kara.
- Kara pa..?
Draco nie zastanawiając się długo naparł ustami na wargi Hermiony i zaczął ją gwałtownie całować. Po chwili przestał i powiedział.
- Taka kara.
Hermiona zamrugała powiekami i wolała się nie odzywać. Popatrzyła niepewnie na swojego pana i władcę, i ponownie odwróciła zarumieniona wzrok.
Nagle Draco zatrzymał ogiera i zszedł z grzbietu końskiego, pomagając zrobić to samo Hermionie.
- Prawda, że jest tu pięknie? - spytał dziewczynę.
- Tak, panie - odruchowo odpowiedział Hermiona i znowu została namiętnie pocałowana.
- Ja mogę tak cały czas, - szepnął jej do ucha Malfoy - a tobie chyba bardzo się spodobało.
Znowu się zarumieniła zupełnie jak niedoświadczona dziewica. Draco pożerał ją wzrokiem. Sam nie wiedział dlaczego uważa ją za piękną, ale właśnie tak uważał. Była teraz bardzo szczuplutka, niemal chuda. Miała ładne, ale pospolite rysy. Uroku dodawały jej orzechowe, duże oczy, których spojrzenie było spojrzeniem dorosłej kobiety doświadczonej przez los i maleńkie piegi na nosie, które były teraz wyraźnie, bo słońce przeświecało silnie przez liście buków otaczających Dracona i jego niewolnicę ze wszystkich stron.
Doszli do małej polanki ukrytej wśród gęstwiny drzew. Na środku było małe jeziorko, a trawa jakby zapraszała by usiąść.
- Coś uroczego - powiedział Draco i uśmiechnął się ironicznie.
Hermiona tylko pokiwała głową, wolała się nie odzywać. Spojrzała na swego pana pytająco, a gdy on skinął głową, podniosła z ziemi kamień i cisnęła najdalej jak potrafiła. Po kilku sekundach z kamienia nic już nie zostało, po prostu zapadł się pod ziemię.
- Ostatnio sam tam o mało nie wpadłem, koń mnie poniósł i...
- Co z koniem? - zapytała dziewczyna odruchowo.
- Nic nie mogłem zrobić - Draco wyglądał na zasmuconego. - To była Meredith, gniada klacz, którą dostałem od ojca na szesnaste urodziny, nie chcę więcej o tym mówić...
Młodzieniec otrząsnął się i popatrzył smutno w dal. Hermiona patrzyła na czarodziejskie bagno jak zaklęta. Kilka kroków i będzie po wszystkim. Nie będzie cierpiała i nikomu nie sprawi ani zawodu, ani przykrości. Bezwolnie zrobiła jeden krok do przodu; była jak zahipnotyzowana.
- To było jakieś kilka dni temu. Kiedy się otrząsnąłem, zacząłem żałować, że nie zginąłem razem z Meredith. Uratowałem się cudem, złapałem za ten konar - wskazał palcem miejsce, o którym mówił. Jedno z drzew miało rozłożyste gałęzie i grube kłącze, sięgające dosłownie dziecięciu centymetrów nad poziom zdradliwego bagna, które potrafiło zmienić wygląd.
- Ale gdy otrząsnąłem się z szoku, pożałowałem, że nadal żyje.... Do tej pory zdarza mi się żałować, że nie utonąłem - te słowa wyrwały Hermionę z transu, zamrugała powiekami i wlepiła przerażony wzrok w mężczyznę.
- Panie! - krzyknęła - nie wolno ci ani tak myśleć, ani mówić. Panie! - objęła go mocno i spojrzała mu w twarz.
Jego wzrok był pusty, smutny i nieobecny.
- Boże, Granger... - ujął jej dłonie w swoje i delikatnie ucałował każdą z nich. - Kto jak kto, ale ty chyba powinnaś życzyć mi jak najgorzej...
- Ja... ja... nie potrafię - dziewczyna wtuliła twarz w jego koszulę i rozpłakała się głośno, a on był w stanie tylko ją obejmować i delikatnie głaskać po włosach. Stali tak przez jakieś piętnaście minut, dopóki koń nie zaczął się niecierpliwić i Draco nie musiał go złapać.

Kiedy wrócili do zamku nie odezwali się już do siebie ani słowem, tylko wieczorem Hermiona bardzo nieśmiało przytuliła się do swego pana i po raz pierwszy od wielu miesięcy spała spokojnie.

******
Bogatym jest ten, kto posiada wiele; bogatszym ten, kto mało potrzebuje, najbogatszym - kto dużo daje.
[Gerhard Tersteegen]

Severus Snape po raz pierwszy w życiu nie wiedział jak ma postąpić. Harry Potter, dzieciak, któremu przez bardzo długi okres życia życzył wszystkiego najgorszego znowu płakał w jego łazience. Na dobra sprawę ten chłopak od wczorajszej nocy nic innego nie robił, no może poza kłóceniem się z Draconem. Przez cały dzień chodził markotny, a w czasie posiłków nie jadł, tylko skubał jedzenie. Gdy ktoś się przy nim głośniej odezwał, natychmiast bladł. Zbliżała się godzina dziesiąta wieczór, a Severus po dniu całym wrażeń chciał się wreszcie umyć i położyć do własnego łóżka. I zamierzał to zrobić.
Najpierw jednak wysłał pod prysznic Harry'ego. Teraz żałował...
- Idź się umyj, dzieciaku - powiedział. Potter apatycznie poczłapał do ogromnej łazienki i równie apatycznie przygotował sobie ręcznik. Severus zajrzał do niego i zobaczył, że chłopak bije rekordy apatyczności przy ściąganiu ubrania. Harry go nie widział i robił wszystko jak w zwolnionym tempie. Przyglądał się jak wchodzi pod prysznic i powoli, jak w transie, odkręca wodę.
Zielonooki gapił się bezmyślnie na gorący strumień w końcu kucnął i pozwolił żeby woda swobodnie wpływała po jego nagiej skórze. Snape patrzył jak ciałem chłopaka zaczyna wstrząsać bezwolny, spazmatyczny szloch.
Severus miał tego dosyć. Dosyć, że człowiek, który do tej pory każdym swoim ruchem wprowadzał bałagan do jego sztywnego, uporządkowanego świata, teraz zachowuje się jak manekin godzący się na wszystko. To już nie był Harry James Potter, tylko jakiś pieprzony robot. Nie zastanawiając się nad tym co robi, ściągnął z siebie ubranie i wszedł pod prysznic. Harry ze zdziwieniem spojrzał na swego byłego belfra, a gdy ten podał mu gąbkę i płyn do kąpieli, jego oczy stały się jeszcze większe.
- No, na co czekasz Potter, umyj mnie.
Harry zamrugał ze zdziwienia i wziął (oczywiście apatycznym ruchem) gąbkę do ręki i spojrzał nieprzytomnie na Severusa.
- Nie mam ochoty - powiedział i wytarł twarz.
- Będziesz się tak nad sobą użalał? Zostałeś tylko jeden jedyny raz zgwałcony.... Wiem, to straszne - dodał widząc pełną gorzkiej ironii minę chłopaka - ale spójrz na Hermionę. Była bita i gwałcona non stop, nie mogła się odzywać by nie zostać brutalnie ukarana i śmiem twierdzić, że ona sobie radziła i radzi lepiej od ciebie, tysiąckroć lepiej. Ty na jej miejscu już dawno podciąłbyś sobie żyły! Daj tą cholerną gąbkę, ja umyję ciebie.
Harry przez moment patrzył zdziwiony na Severusa, nie wiedział jak ma się zachować. Niepewnie wyciągnął rękę z gąbką w stronę Mistrza Eliksirów i nagle ze szlochem przylgnął do niego. Szum lecącej wody i płacz chłopca powodowały, że Severus z wielkim trudem rozumiał to, co Harry do niego mówi.
- Przepraszam, wiem... Zachowuję się okropnie... ale ja sobie nie radzę... Wszyscy zawsze traktowali mnie jak kogoś... innego... zawsze czegoś ode mnie oczekiwali... a teraz... wszystko się zmieniło... Nie ma już mnie... nie potrafię się odnaleźć... nie potrafiłem sprostać ich oczekiwaniom... zawiodłem... Miałem pokonać zło... a nie mam nawet różdżki... miałeś rację... jestem głupim, zakochanym w sobie dzieciakiem... nic nie wartym dzieciakiem... nie mam już nawet żadnej pamiątki... - ostatnie słowa były powiedziane jakby bez sensu, ale Severus doskonale je rozumiał.
Odkąd Harry trafił do niego nie widać było, przy nim jakiejkolwiek pamiątki po jego rodzicach, a przecież zdjęcia był jedynym łącznikiem dla tego dzieciaka.
Przytulił mocno Harry'ego i odwrócił tyłem do siebie. Nie mówił nic, bo słowa były zupełnie zbędne. Pochylił się i pocałował chłopaka delikatnie w kark.
Namydlił gąbkę i zaczął nią czule myć plecy, pośladki i nogi swojego niewolnika. Robił to powoli i metodycznie. Harry poczuł, że krew w jego żyłach zaczyna krążyć szybciej. Dotyk mężczyzny był zmysłowy i delikatny, przyjemny.
- Nie jesteś głupi, nie jesteś nic nie wart, nie mów tak i tak nawet nie myśl - wyszeptał zielonookiemu do ucha Severus i obrócił go przodem do siebie. - Jak jeszcze raz usłyszę taką niedorzeczność, dam ci kopniaka w tyłek.
- A co do pamiątek... jestem pewien, że coś się znajdzie. Teraz szybko cię wytrzemy i już do łóżka.
- A...ale jest dopiero dziesiąta - mruknął Harry, zastanawiając się co on o tak wczesnej porze będzie robił w łóżku.
– Potter, a już zaczynałem w ciebie wierzyć... przecież jeszcze nie będziemy spać - odpowiedział Severus i klepnął chłopca w mokry pośladek.
Harry bardzo szybko wybiegł z łazienki i wślizgnął się pod kołdrę. Od wczorajszej nocy spał razem z Severusem, i w tym momencie tego troszeczkę żałował. Bał się jakiegokolwiek stosunku, nawet z tym mężczyzną, ale był tylko niewolnikiem i nie mógł się sprzeciwić.
Nawet nie próbował zasnąć, bo by nie zasnął, a nawet sen nic by mu nie dał. Był własnością Snape'a i musiał mu być posłuszny.
Kiedy mężczyzna wrócił po kwadransie, chłopak skulił się w sobie, i obronnym gestem podwinął nogi niemal pod brodę. Severus obrzucił go troskliwym spojrzeniem i usiadł na brzegu łóżka. Był zupełnie nagi, tak jak Harry i absolutnie się tym nie krępował. Odsunął kołdrę i delikatnie pogładził plecy chłopaka, który zacisnął tylko zęby i leciutko się zatrząsł.
- Harry, nie zrobię ci krzywdy - wyszeptał mu do ucha, położył się obok niego i mocno go do siebie przytulił. - Nie chcę twojego bólu i upokorzenia, chcę sprawić ci rozkosz.
- Ja nie chcę - wyszeptał cicho chłopiec.
- Wiem, że nie chcesz, ale musisz. Zrozum, to tak samo jak z lataniem na miotle, jak raz spadniesz nie możesz rezygnować, a ja... Ja obiecuje, że nie dojdzie do niczego, czego nie będziesz chciał.
"Jasne" - pomyślał Harry. – „Nie dojdzie do niczego... a teraz to co on niby robi?"
Nic jednak nie powiedział tylko zacisnął dłonie na prześcieradle i rozszerzonymi oczyma spoglądał na Severusa.
- Wiesz, jak nie chcesz, żebym to ja to zrobił, to mogę tu zawołać Lorda, Lucjusza lub Lupina...
- Nie! Znaczy, proszę... nie...
- Cicho, już dobrze, w porządku - Severus mocno przytulił Harry'ego i delikatnie pocałował jego miękkie usta. Chłopak zesztywniał, ale gdy poczuł, że pieszczota jest łagodna i czuła, posłusznie rozchylił wargi, pozwalając mężczyźnie pieścić językiem jego język, podniebienie i zęby. Westchnął cicho, gdy kochanek zaczął gładzić jego klatkę piersiową i całować wrażliwe zagłębienie szyi. Wargi Severusa schodziły coraz niżej, a jego dłonie masowały biodra chłopka i Harry troszeczkę się rozluźnił, ale tylko troszeczkę.
Kiedy tylko Severus dotknął chłopięcego penisa, Harry natychmiast skulił się w sobie, a w jego oczach dojrzeć można było ogromny strach. Severus z niechęcią odsunął rękę z tego miejsca i uśmiechnął się do swojego poddanego.
- Wiesz co? Mam propozycję: powiesz mi gdzie chcesz żebym cię dotykał i tylko tam będą moje dłonie i usta. Dobrze?
- Dobrze - powiedział Harry po chwili zastanowienia. - Możesz dotykać... moich rąk.
Harry po dłuższym zastanowieniu doszedł do wniosku, że Severus nie ustąpi, a ręce są chyba najmniej erogenną strefą na ciele. Mylił się.
Severus zdziwił się taką deklaracją, ale nic nie powiedział. Ujął przegub lewej ręki Harry'ego i delikatnie zaczął muskać kciukiem wnętrze dłoni chłopaka. Po kolei całował wszystkie palce i pieścił dłoń językiem. Potter doznał prawdziwego szoku. Nie miał pojęcia, że dłonie są aż tak wrażliwe. Potem mogło już być tylko gorzej (albo lepiej - zależy od punktu widzenia). Severus delikatnie pieścił całą rękę Harry'ego i doprowadził go nawet do kilku cichych jęków i jednego głośnego, kiedy jego język rozpoczął wędrówkę po bardzo wrażliwym dołku pachowym chłopaka.
Niezrażony Snape powtórzył cały zabieg z prawą ręka swojego niewolnika i zauważył z wewnętrzną satysfakcją, że Potter zaczyna być lekko pobudzony.
- Gdzie mam cię teraz dotykać? - spytał grzecznie kładąc dłoń na piersi Harry'ego.
- Ja... ja... nie wiem - wyjąkał Harry, którego w tym momencie prawie szlag trafił.
Ten podły brutal najpierw go rozpalił, a później kazał mu myśleć, przecież tak nie można.
- Harry... jeśli w ciągu minuty, nie dasz mi odpowiedzi to sam to miejsce wybiorę.
- To jest niesprawiedliwe.
- Zostało ci trzydzieści sekund.
- Nogi! - wykrzyknął zdesperowany młodzieniec, i dopiero po chwili zrozumiał, że jego słowa mogą być brzemienne w skutkach.
Severus uśmiechnął się złośliwie i słodko zarazem.
- Dobrze, Harry, masz całkiem zgrabne nóżki – powiedział cicho i ujął w dłoń stopę chłopaka.
„Bardzo dobrze" – pomyślał z ulgą Potter, który miał łaskotki. – „Zaraz zacznę się śmiać i wyjdą wielkie nici z całego romantyzmu."
Harry zdziwił się niezmiernie, ponieważ zamiast łaskotek poczuł bardzo przyjemną pieszczotę. Severus nie cackał się z nim, tylko od razu przeszedł do sedna sprawy. Delikatnie całował palce i pieścił kciukami śródstopie, co wywołało subtelne dreszcze przyjemności i podniecenia u zielonookiego.
„Pieprzony Mistrz Eliksirów" – pomyślał chłopak ze złością. Nie chciał, żeby było mu dobrze, a było mu, wbrew wszystkiemu, coraz lepiej.
Severus obsypywał delikatnymi pocałunkami jego szczupłe nogi i Harry mógł tylko cicho pojękiwać, na przemian z frustracji i z narastającej przyjemności. Chłopak nie potrafił już artykułować normalnych dźwięków, a im bardziej Severus posuwał się w górę tym było gorzej... lub lepiej. W momencie gdy usta Snape'a dotknęły jego uda Harry krzyknął.
- Przestań!
- Potter, o ile się nie mylę, a swego czasu z anatomii byłem dosyć dobry, to jeszcze nie skończyłem z twoimi nogami.
- Przestań... proszę...
- A co z tego będę miał?
Chłopak przygryzł dolna wargę, był bliski łez.
- Jesteś nieczułym potworem – orzekł z gorzką ironią. – Nie liczysz się w ogóle z tym, co czuję....
- Po pierwsze, nie odzywaj się do mnie jak do kumpla, tylko z szacunkiem, że już nie wspomnę o nieczułym potworze – powiedział łagodnie Snape. – Po drugie, gdybym się z tobą nie liczył, to już dawno bym skończył i poszedł spać, Potter.
- Ale ja właśnie chcę iść spać. Poza tym nie potrzebuję twojej litości, zerżnij mnie i tyle... myślę, że to przetrwam.
- Zawsze byłeś aroganckim gówniarzem, a teraz jest jeszcze gorzej – Severus zmarszczył brwi i groźnie spojrzał na niewolnika. – Jeszcze jeden taki tekst, a nie zerżnę cię Potter, ale wleje ci skórzanym pasem na goły tyłek. Wtedy się dowiesz dopiero, co to jest ból i zrozumiesz, co miałem na myśli mówiąc, że Hermiona jest od ciebie dużo silniejsza psychicznie. Wybacz, ale jak dla mnie, to ty się nad sobą użalasz – Harry patrzył na niego spod byka. Wzdrygnął się na myśl o biciu i w duchu musiał przyznać nieco racji mężczyźnie. Przełknął ślinę i odwrócił wzrok.
- Skończę z twoimi zgrabnymi nóżkami i powiesz mi co dalej. I nie strój foch, jak panienka na wydaniu z dobrego domu – dokończył cicho Severus.
Harry zauważył, że mężczyzna nabrał przy nim trochę cierpliwości i opanowania, wiedział też, że spokój w głosie Snape'a o niczym nie świadczy i postanowił być na razie grzeczny.
Ale tylko na razie. Później on mu się odwdzięczy... tak, odwdzięczy... Tylko niech Severus skończy go maltretować... Niech przestanie tak bardzo delikatnie gładzić jego uda.... Niech jego policzek nie ociera się o wzniesioną męskość... Niech jego język nie torturuje bezbronnego ciała.... Zaraz... dlaczego on się odsuwa.....
- Nie - Harry jęknął zdesperowany i wielkimi, proszącymi oczyma popatrzył na swego pana.
- Co nie, panie Potter? Proszę mówić pełnymi zdaniami.
- Nie kończ...
- Czego mam nie kończyć? Tego - jego palec przejechał przez całą długość nabrzmiałego członka.... - czy tego? - ....a jego język dotknął napiętego brzucha.
- Dotykaj mnie tak jak chcesz, tylko nie przestawaj, błagam – szepnął ochryple Harry. Severus popatrzył uważnie w jego zamglone pożądaniem oczy i pochylił się nad nim. Całował delikatnie szyję, klatkę piersiową i lizał sutki chłopaka, który odrzucił do tyłu głowę i głośno jęczał. Do szaleństwa doprowadzała go dłoń Severusa błądząca po udzie i o milimetry omijająca jego wzniesioną męskość.
Snape – Sadysta przerwał na chwilę pieszczoty i ponownie popatrzył w oczy Pottera.
- Nie przestawaj – Harry niemal płakał z podniecenia. – Nie przestawaj, proszę.
Mężczyzna litował się nad nim i pocałował z czułością brzuch chłopaka. Jego palce ześlizgnęły się na mosznę i delikatnie uciskały jądra. Zielonooki krzyknął ochryple. Przyjemność, którą czuł była niemal nie do zniesienia.
Severus jeszcze mocniej rozsunął nogi Harry'ego i dotknął palcami wąskiej dziurki. Potter krzyknął z rozkoszy, a jego oczy zaszły mgłą. Pragnął Severusa, a wszystkie uczucia strachu i obrzydzenia jakie odczuwał przez cały dzień odeszły w zapomnienie. Wygiął biodra w stronę mężczyzny i wyjęczał.
- Weź mnie...
Severus tylko uśmiechnął się i powrócił do delikatnych pieszczot. Tej nocy nie zamierzał posiąść Harry'ego, chciał tylko, by chłopiec przestał się bać.
Nie chciał mu sprawić bólu, a wiedział, że mimo delikatności chłopak odczułby ból, przynajmniej w najbliższym czasie. Wziął do ust nabrzmiały członek bruneta i delikatnie go ssał. Harry krzyczał głośno i rzucał się na łóżku z rozkoszy. Spełnienie zalało go jak fala powodziowa tak, że omal nie stracił przytomności. Zacisnął dłonie na prześcieradle i ciężko dyszał. Zrobiło mu się słabo, pociemniało mu przed oczami, a Severus objął go i mocno przytulił. Poczuł w sercu jakieś dziwne ciepło, którego nie znał wcześniej. Irytujące ciepełko, które rozchodziło się po całym jego ciele. Najdziwniejsze było to, że mimo podniecenia nie odczuwał przemożnej chęci zaspokojenia własnej żądzy. Szeptał jedynie słowa pocieszenia i czułości do ucha swojego niewolnika, i gładził jego wilgotne od potu, zmierzwione włosy.
- Dlaczego...dlaczego tego nie zrobiłeś?
- Potter, do diabła, czy ty się nauczysz mówić do starszych z szacunkiem, czy ja tak wiele wymagam?
- No więc dobrze, dlaczego pan tego nie zrobił?
- Bo nie byłeś gotowy.
- Jak to nie, prze...
- Harry, zrozum, to, że twoje ciało chciało spełnienia nie znaczy, że twój umysł również go pragnął. Po za tym odczułbyś tylko ból, a tego raczej nie chcesz.
- Dziękuję - wyszeptał zielonooki i wtulił się w cało starszego mężczyzny.
- Chcesz żebym ci pomógł? – spytał Harry po chwili bez cienia szacunku, jak zwykle unikając słowa „pan", bo poczuł jak męskość Severusa wżyna się w jego biodro
- Nie chcę, Potter – odpowiedział Snape ku jego zaskoczeniu i zmierzwił mu jeszcze bardziej rozczochraną czuprynę. – Chcę żebyś zwracał się do mnie z należytym szacunkiem i grzecznie zasnął.
Harry wpatrywał się ze zdziwieniem w swojego właściciela. W końcu uśmiechnął się nieśmiało i odpowiedział
- Dobrze, panie i dziękuję...

Kiedy Severus poczuł, że jego były uczeń śpi, bardzo ostrożnie wstał z łóżka i po cichu, tak by go nie obudzić, wyszedł z pokoju i skierował się do Gryffindoru. Po krótkiej, acz bardzo barwnej w niecenzuralne wyrażenia kłótni z Irytkiem dostał się do byłego dormitorium Harry'ego i w rzeczach Glizdogona znalazł kilka fotografii Potterów oraz Blacka.
Obaj uwiecznieni na fotografii panowie na widok tego, kto ich dotyka zrobili niewesołe miny i już mieli uciec, gdy Severus się odezwał.
- Zabieram was do Harry'ego i jeśli któryś z was zrobi coś, co go zasmuci to dopilnuje by wszystkie wasze zdjęcia, obrazy i pamiątki po was znikły z tego świata. Jasne?
Syriusz i James wydawali się zaskoczeni, ale żaden nie skomentował słów „Smarkerusa". Były powiedziane zbyt poważnym tonem. Lilien natomiast uśmiechnęła się przyjaźnie do Severusa i puściła mu perskie oko.
Mężczyzna zaniósł po cichu zdjęcia do prywatnej sypialni, owinął w jedwabną chustkę i wsunął pod poduszkę Harry'ego tak, żeby wystawał spory róg. Wiedział, że wrodzona ciekawość chłopaka zwycięży, kiedy ten się obudzi i jak zwykle się nie pomylił.

Kiedy, dwie godziny później, Harryego obudziło okropne zimno, gdyż Severus, jak zwykle, okręcił się całą kołdrą, chłopiec zauważył, że coś wystaje spod jego poduszki. Zauważył, bo księżyc, który zbliżał się wielkimi krokami do pełni, świecił jasno na rozgwieżdżonym niebie.
Wszędobylska ciekawość nie pozwoliła chłopakowi nie zaglądnąć i nie zobaczyć co tam jest. Przez chwilę jak urzeczony spoglądał na tych kilka fotografii, po czym bardzo delikatnie odłożył je na nocny stolik i rzucił się na Severusa.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję! – wykrzykiwał, jednocześnie obdarzając mężczyznę pocałunkami.
– Potter, podziękujesz mi rano, a teraz kładź się spać - mruknął Snape otwierając oczy, a widząc, że chłopak chce jeszcze coś powiedzieć, przyciągnął go do siebie, przykrył kołdrą i mocno pocałował. Po chwili oderwał się od Gryfona i przeciągle ziewając powiedział:
- DOBRANOC. 

Ostatni Bastion |Harry Potter| [REUPLOAD]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz