Gdy emocje już opadną
Jak po wielkiej bitwie kurzZimne promienie księżyca oświetlały drogę trójce wędrowców. Dwie młode kobiety i jeden mężczyzna wyraźnie przed czymś uciekali, a prawdę powiedziawszy było przed czym. Hordy Śmierciożerców, niczym zgraje bezpańskich psów otoczyły Zakazany Las i czekali, aż trójka wędrowców opuści to schronienie. Oni mogli czekać długo, w odróżnieniu od swych przeciwników mieli czas, bardzo dużo czasu.
- Ja już nie mogę – Wirginia Weasley jęknęła z bólu i upadła na mokrą trawę, zraniona noga na pewno nie pomagała w ucieczce. – Biegnijcie dalej, ja tu zostanę, i spróbuje ich powstrzymać, wy macie jeszcze jakieś szanse.
- Przestań pieprzyć – Hermiona Granger nachyliła się nad młodszą przyjaciółką i aż krzyknęła. Noga tej pierwszej wyglądała okropnie, prowizoryczny bandaż był całkiem przemoczony, a krew nadal płynęła. – Na pewno cię tu nie zostawimy, nigdy, prawda Harry?Gdy ktoś kto mi jest światełkiem
Zgaśnie nagle w biały dzień .Wysoki, przystojny mężczyzna nie odezwał się ani słowem, tylko wpatrywał w dwie kobiety. Jego przyjaciółki, prawie siostry. Nie, nie prawie, one były dla niego jak siostry, to była jego rodzina, którą teraz tracił. Od miesięcy nic nie układało się tak jak trzeba. Wszyscy, na których mu zależało ginęli. Najpierw umarła profesor McGonagall, później w pojedynku ze Śmierciożercami zginęli Bil, Charli i pan Weasley. Fred i George trafili do Azkabanu, od kiedy stary Malfoy został ministrem zapanował kompletny terror. Wszystkie idee zostały obalone, a na ich miejsce... Lepiej nawet nie mówić. Ale najgorsze wydarzyło się dzisiaj wieczorem. W ostatnim bastionie nadziei – w Hogwardzie. Nie wiadomo, jak, ale Voldemortowi udało się pokonać wszystkie blokady i wdarł się do środka, wywiązała się wielka bitwa, bitwa ostateczna – na śmierć i życie. I tutaj potwór pokazał swą prawdziwą moc. Zwyciężył. Przed oczyma Harrego ponownie ukazał się koszmarny obraz ostatnich godzin. Krew i pożoga, niepotrzebna śmierć tylu niewinnych osób. Cho, Newille, Colin, Pancy, Ron i...i Dumblledore. On zginął również. Ginny została ciężko ranna a Hermiona o mało nie zginęła przygnieciona ciężką kolumną. W sumie on sam wyszedł z tego bez najmniejszego szwanku, jeśli nie liczyć tego, że stracił różdżkę.
- Harry! – Hermiona potrząsnęła zamyślonym chłopakiem. – Nie myśl o tym, musimy się stąd jak najszybciej wydostać, z Ginny jest, co raz gorzej, musi trafić w bezpieczne miejsce.
- Oczywiście Herm, już ją biorę, ona dalej nie pójdzie. – Harry nachylił się nad rudowłosa, która oddychała, co raz trudniej. – Spokojnie malutka już niedaleko, zaraz będziemy w punkcie deportacji i...
- I co wtedy panie Potter? – Zimny, ironiczny głos należący do osoby, której Harry nienawidził najbardziej na świecie odebrał mu wszelka nadzieje na jakiejś wyjście. Chłopak niechętnie odwrócił się do nowo przybyłego, do swego Nemezis, do podwójnego szpiega – Severusa Snape'a.Gdy na drodze za zakrętem
Przeznaczenie spotka mniePo tych słowach zapadła zimna i nienaturalna cisza.
Ginny załkała cichutko a Hermiona wyglądała na załamaną.
Harry czuł się odpowiedzialny za młode kobiety. Nie tylko dlatego, że je kochał, ale też z powodu faktu, że jako jedyny w gronie nieszczęsnych rozbitków, był mężczyzną.
Musiał zachować zimną krew.
- Ona jest poważnie ranna, proszę pana – Harry nie widział jak właściwie ma się zwracać do Snape'a, ale przecież nie „panie profesorze."
Wiedział tylko, że musi być uprzejmy, aby przeżyć. Nie ze względu na siebie, ale by móc chronić Hermionę i Ginny. Teraz w tym nowym, gorszym świecie wszystko mogło się zdarzyć...
- Od kiedy jesteś taki grzeczny, Potter? – Spytał chłodno Snape nawet nie zaszczycając spojrzeniem rannej dziewczyny
- Tak i musimy jej pomóc, sir – Hermiona ratowała sytuację razem z Harrym, nie zwracając uwagi na niemiły ton, człowieka, który mógł im pomóc, mimo że był ich wrogiem.
Ich śliczna, młodsza, rudowłosa koleżanka była blada jak ściana.
- To naprawdę wzruszające... Pójdziecie ze mną. – Zarówno głos jak i wzrok mężczyzny były lodowato zimne... – Zawsze o tym marzyłem, Potter. – Dodał i drapieżnie się uśmiechnął.Czy w bezsilnej złości łykając żal
Dać się powalić- Możesz iść? – zapytał mężczyzna, Ginny.
- Tak – dziewczyna odpowiedziała buńczucznie, chociaż ledwie stała na nogach. Tak naprawdę, to się na nich chwiała.
- Już to widzę, panno Weasley. – Powiedział drwiąco i wyczarował magiczne nosze, następnie skonfiskował różdżki dziewcząt, związał zaklęciem ręce Harrego i Hermiony na plecach, i balansując za pomocą różdżki noszami z leżącą w nich bezpiecznie Ginny poprowadził nieszczęśników w kierunku wyjścia z lasu. Do miejsca przeznaczenia.
Nieznanego i napawającego lękiem miejsca przeznaczenia.
Po raz pierwszy Severus Snape wyglądał na szczęśliwego człowieka. A to wcale ich nie pocieszało.
Harrego niepokoiły dodatkowo spojrzenia rzucane w jego stronę przez czarnookiego. Spojrzenia pełne jakiegoś dziwnego głodu i dzikości. Przeszywały go od nich zimne dreszcze.„Przesrane na całej linii" – pomyślała załamana Hermiona.
Ginny zamknęła oczy i usnęła. Była wyczerpana upływem krwi.
Czy się każdą chwilą bawić
Aż do końca wierząc że
Los inny mi pisany jest
[Perfect, Niepokonani]
CZYTASZ
Ostatni Bastion |Harry Potter| [REUPLOAD]
Fanfiction[NIE JESTEM AUTORKĄ OPOWIEŚCI] Autorstwa dwóch nimfomanek i miłośniczek przemocy... Co staje się, gdy twój odwieczny wróg przejmie nad tobą władze i uczyni cię swoją własnością? [+18 CONTENT]