******
Życie nasze byłoby piękne,
gdybyśmy dostrzegli to, co niweczy nasze dobro.
Najbardziej zaś dobro niweczy przesąd,
że może je nam dać przemoc.
[Lew Mikołajewicz Tołstoj]
Draco przyglądał się swojej niewolnicy. Była już przebrana do snu i siedziała w swojej sypialni na łóżku, z książką, którą jej podarował. Nie widzieli się od popołudnia, od czasu, gdy tak namiętnie kochali się w stajni. Mężczyzna uśmiechnął się i po cichutku wyszedł. Chciał iść do niej, porozmawiać, powiedzieć jak bardzo martwił się o nią, gdy uciekła... Najpierw jednak musiał się odświeżyć, bo cały ten czas zabrały mu przejażdżki po lesie. Był spocony i zmęczony.
Szybko wziął ożywczy prysznic i mokry, opatulony tylko w mikroskopijnych rozmiarów ręcznik, wszedł do sypialni. Podszedł do barku i nalał sobie Ognistej na odwagę. Po chwili zastanowienia wlał również alkohol do drugiej szklanki, którą podał zdziwionej Hermionie. Dziewczyna przyglądała się swemu panu od chwili, gdy wyszedł z łazienki. Zastanawiała się, czy to, co stało się w stajni, zmieni coś między nimi, czy mają jakieś szanse na... W sumie nie wiedziała nawet na co. To znaczy wiedziała, ale bała się nawet o tym marzyć. Po raz pierwszy była naprawdę zakochana i okazało się, że jest to bardzo trudne i bolesne.
Draco w milczeniu przyglądał się kobiecie, wreszcie, po kilku głębokich oddechach i pokrzepiających łykach alkoholu, odezwał się stłumionym głosem.
- Bałem się o ciebie... Tak bardzo się bałem.
Hermiona rzuciła swojemu panu spłoszone spojrzenie i zawstydziła się, widząc smutek i wyrzut w jego oczach. Odwróciła powoli wzrok, przygryzła dolną wargę i przytuliła do siebie trzymaną w dłoni książkę.
- Daj mi to - powiedział łagodnie, zabrał jej wolumin i odłożył na mały stolik przy łóżku. - Kosztowała cholernie dużo, ale oddałbym ostatniego knuta, wszystko, co mam, by cię tylko odzyskać całą i zdrową... Obiecaj, że nigdy więcej tego nie zrobisz, Herm, dobrze? Bo widzisz, ja umierałem z niepokoju o ciebie, maleńka.
- Ja też... ja też się bałam, że Irytek nie przekaże wam... wiadomości... - wyszeptała zaskoczona i wzruszona dziewczyna, i wtuliła się w jego pierś.
- Jak to nie przekaże wiadomości? - zapytał zdziwiony Draco. Jego twarz wyrażała zaskoczenie doskonałe.
- Bo... bo ja tak naprawdę wcale nie chciałam uciekać - powiedziała jeszcze ciszej, a w jej oczach zabłysnęły łzy.
- Więc dlaczego to zrobiłaś?
- Bo się bałam... Bałam się, że cię stracę, choć nie należysz do mnie - to ostatnie było wyszeptane tak cicho, że gdyby Draco nie siedział przy Hermionie, to pomimo swoich zdolności pewnie nic by nie usłyszał.
Mężczyzna mocno przytulił do siebie swoją niewolnicę. Ogarnęła go niesamowita czułość. Hermiona uzmysłowiła sobie, że po policzkach płyną jej łzy i starała się je stłumić, żeby nie wyjść na sentymentalną idiotkę. Draco starł je i delikatnie ją pocałował.
- Miona - zaczął wręcz nieśmiało – to, co powiedziałaś dzisiaj jak kochaliśmy się w stajni... - zaciął się na chwilę i popatrzył na nią łagodniej. - Że mnie... - bał się wymówić to słowo, więc zwilżył usta językiem i chrząknął. - Że coś do mnie czujesz, to tak na poważnie, czy tylko ci się tak wyrwało, no wiesz... - Czuł się idiotycznie, ale przecież nie potrafił rozmawiać o uczuciach, nie potrafił budować trwałych relacji międzyludzkich, dopiero się uczył.
- Jeśli chodzi o to, że cię kocham, to jest to prawda. Kocham cię, Draco Malfoyu i akceptuję takiego, jakim jesteś. Nie oczekuję, że się zmienisz... i nie oczekuję, że.. że ty mnie pokochasz - przy ostatnich słowach jej głos się załamał.
Draco przez chwilę siedział i nic nie mówił. Wreszcie odsunął się od Hermiony, wstał, podszedł do kominka, nad którym wisiał portret jego matki i stuknął trzy razy w ramę. Portret odchylił się, a za nim ukazała się skrytka. Draco otworzył ją i wyciągnął z niej małe pudełeczko. Następnie podszedł do zdumionej kobiety i uklęknął przed nią.
- Dostałem to od swojej mamy, tuż przed jej śmiercią. Powiedziała, żebym dał to kobiecie, którą pokocham.... A ja... Ja chyba ciebie kocham.... Jak cię nie ma, to zastanawiam się, gdzie jesteś, co robisz, co myślisz... Czy jesteś szczęśliwa. Gdy uciekłaś... ja... ja nie mogłem przestać o tobie myśleć, bałem się, że już nigdy cię nie ujrzę, że stracę szansę powiedzenia, co czuję... Co czuję, kiedy budzę się rano, a ty jesteś przy mnie. Gdy słyszę twój głos... Gdy po prostu jesteś przy mnie. Czuję się wtedy tak dobrze, jest mi ciepło... tu w środku...To chyba jest miłość... prawda?
Hermiona patrzyła na niego niepewnie. Była zakłopotana. Spuściła wzrok i miętosiła w palcach swoją jedwabną koszulkę. Nie wiedziała, co powiedzieć, bo nikt wcześniej nie mówił jej takich rzeczy.
- Ja - Draco nadal klęczał przed nią i nieporadnie wyznawał swoje uczucia. - Ja czuję się okropnie, gdy nie ma cię przy mnie i tak mi przykro, że traktowałem cię wcześniej tak podle, tak okrutnie. - Poczuł, że cisną mu się do oczu łzy. - Nie potrafię sobie tego wybaczyć i tak mi źle, gdy o tym myślę, ale... Ale tak bardzo potrzebuję ciebie i twojej bliskości... Dlatego myślę, że cię kocham i chcę ci to dać. Jeżeli to nie jest miłość, to ja już nie wiem, co nią jest...
Hermiona patrzyła z czułością, jak Malfoy drżącymi rękami otwiera pudełeczko i wyjmuje piękny, misternie rzeźbiony pierścionek z białego złota, uformowany w dwa splecione węże i powoli, niepewnie, bojąc się, że ona może cofnąć rękę, zakłada go na serdeczny palec jej lewej dłoni.
Hermiona wstrzymała oddech. Przez chwilę w milczeniu przyglądała się swej ręce, wreszcie uśmiechnęła się niepewnie i jeszcze raz powtórzyła.
- Kocham cię.
Zasnęli, mocno objęci, w sypialni przeznaczonej dla Hermiony. Obydwoje czuli się szczęśliwi i potrzebni. Potrzebni komuś kochanemu.
CZYTASZ
Ostatni Bastion |Harry Potter| [REUPLOAD]
Fanfiction[NIE JESTEM AUTORKĄ OPOWIEŚCI] Autorstwa dwóch nimfomanek i miłośniczek przemocy... Co staje się, gdy twój odwieczny wróg przejmie nad tobą władze i uczyni cię swoją własnością? [+18 CONTENT]