EPILOG

1.5K 35 6
                                    


Epilog

Pięć lat później

Dzieciństwo pełne miłości pozwala przeżyć połowę życia w tym zimnym świecie.
[Jean Paul Sartre]

Tom Marvolo Riddle spał. Zapadł w drzemkę w swym gabinecie, na swym fotelu. Był środek dnia, a jemu właśnie dopiero teraz się to udało. I miał nadzieję, że tym razem nikt mu nie przeszkodzi. Niestety, nadzieja złudna bywa. Nie minęło jeszcze pięć minut, jak do jego gabinetu wleciał pomarańczowy kot i schował się pod biurkiem, chwilę później tą samą kryjówkę wybrał duży, czarny doberman. Tom bardzo niechętnie otworzył oczy i wpatrywał się w drzwi. Nie mylił się; za chwilę w jego gabinecie pojawiła się grupka rozrabiaków. Dwie wyglądające (tylko wyglądające) na aniołki dziewczynki i jeden chłopiec o brązowych włosach i czerwonych oczach. Chłopiec uśmiechnął się rozbrajająco, pokazując, że brakuje mu jedynki w uzębieniu i podszedł do straszliwego Lorda.
- Tata, a Nari mówi, że jesteś brzydki! - powiedział malec, potrząsając ramieniem śpiącego.
Czarny Pan ziewnął sennie i autorytarnie rzekł:
- Chłopiec nie musi być ładny, Lu. I daj tatusiowi spać.
- A Miona mówi, ze mas mniejsego od ich taty! - wydarł się bezzębny czterolatek (no, cztero i pół latek).
Marvolo zerwał się gwałtownie i groźnie spojrzał na dwie niewinnie wyglądające dziewczynki o pszenicznych włosach i czekoladowych oczach, które popatrzyły na siebie z minami wyrażającymi skrajne zdumienie.
- Lu kłamie - powiedziała grzecznie mała Hermiona i uśmiechnęła się jak maleńki Jezusek na obrazie Madonny.
- Hermiono, mój syn nie ma w zwyczaju kłamać, on tylko czasem prawdę przemilczy, a poza tym małe dziewczynki nie powinny się tak wyrażać, nie powinny nawet myśleć o takich sprawach. Chyba będę musiał porozmawiać z waszą matką.
- Nie! - pisnęły panny Malfoy i ze łzami w oczach spojrzały na swego wujka, który natychmiast zmiękł. Te dwie diablice potrafiły już w wieku pięciu lat oczarować wszystkich przedstawicieli płci brzydkiej, na czele ze swym ojcem, Lucjuszem Malfoyem. Jedyną osobą, która nie nabierała się na ich śliczne i duże oczęta, była ich matka.
- Dobrze, tym razem nie powiem nic waszej mamie. - Dziewczynki na tą deklarację podbiegły radośnie i zaczęły dziękować "kochanemu wujciowi", ściskając bardzo mocno jego szyję.
- Spokojnie! - Marvolo delikatnie acz stanowczo odepchnął diabliczki. - Uprzedzam, że następnym razem nie będę taki wyrozumiały.
Dziewuszki zachichotały, dały mężczyźnie po siarczystym buziaku i uciekły.
- Skarżypyta! - wrzasnęła jeszcze Nari i pokazała synowi Wielkiego Czarnoksiężnika język.
Tom tylko pokręcił głową i spojrzał na drzwi, w których ukazał się teraz Harry Potter-Snape z małym zawiniątkiem na ręku.
- Widzę, że teraz tobie nie dają spokoju - powiedział zielonooki i z uśmiechem spojrzał na dzieciaki.
- A ja widzę, że Draco pozwolił ci potrzymać swego pierworodnego.
- Severus właśnie bada jego księżniczkę i ktoś się musiał zająć tym maluchem.
- Swoją drogą, dobrze ci z dzieckiem na ręku. Pasuje ci.
- Twoja żona mówi dokładnie to samo.
- A mój mąż? - spytał z błyskiem w oku Tom.
- Nie widziałem na razie Remusa - Harry uśmiechnął się szeroko. - Może zaszył się gdzieś i czeka na schadzkę z Sybillą sam na sam.
- Ja im dam randez-vous - czerwonooki udał wielce rozgniewanego. Podszedł do młodego mężczyzny. - Pokaż to cudeńko...- Zajrzał przez ramię jedynej latorośli Dracona i wyszczerzył się radośnie.
- Ale podobny do wujka Marvusia!
Harry jedynie skrzywił się nieznacznie i przyjrzał krytycznie zawiniątku na swoich rękach.
- Wiesz Marvolo, mi się wydaje, że jak na razie, to jest podobny do Dracona.
- Bzdura! - wesoło zaprzeczył mężczyzna i wyjął malca z rąk małżonka Mistrza Eliksirów. - Będziesz miał na imię tak jak ja... Bardzo ładnie. - Maleństwo zakwiliło i otworzyło bezzębną buzię. Niebieskie oczy wpatrywały się z fascynacją w nowy obiekt obserwacji, a w jasnym loczku na czubku główki zalśniły promienie słońca.
Po kilku chwilach rozczulania się nad najmłodszym potomkiem Malfoyów, Lord poczuł, że jego szata zaczyna być mokra.
- Mały Marvolo chyba cię olał - zauważył Harry.
- Siedź cicho, bo będziesz musiał go przewijać.
- Wiesz, że mi to nie wychodzi.
- Oj, przestań gadać i daj lepiej pieluchę. Powinny być w barku.
Po chwili Potężny Mag, którego bali się prawie wszyscy, w wielkim skupieniu przewijał małą, kwilącą istotkę - potomka czarodzieja czystej krwi i czarownicy, której rodzice byli mugolami - na dawnym biurku Albusa Dumbledore'a, a towarzyszył mu Chłopiec, Który Przeżył... Znowu...


KONIEC

Ostatni Bastion |Harry Potter| [REUPLOAD]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz