5 TYSIĘCY PO RAZ TRZECI, SPRZEDANA

1K 25 0
                                    

***

Bogatym jest ten, kto posiada wiele; bogatszym ten, kto mało potrzebuje, najbogatszym - kto dużo daje.
[Gerhard Tersteegen]

Dwie godziny później, gdy większość kupujących już się zjawiła, na środek knajpy wyszedł Apollo i parodią ukłonu przywitał wszystkich potencjalnych kupców.
- Jak zapewne państwo wiecie, nasz nabytek nie zawsze jest legalny, ale to już wasz problem. Wy go kupujecie i wy się nim zajmujecie. Jasne? Jak nie to bardzo nam przykro.
Kiedy do jego uszu doleciał szmer potakiwań, rozpoczął dalsza przemowę.
- Mamy przy sobie dosyć cenny i drogi towar, który zlicytujemy na końcu.
- Ja wam dam cenny towar - mruknął Lord przycupnięty gdzieś na samym końcu sali w towarzystwie swoich poddanych.
Lucjusz i Severus spojrzeli na siebie znacząco. Obydwaj znali tego drugiego jak przysłowiowy „zły szeląg" i obaj wiedzieli, że Marvolo jest o wiele bardziej zmartwiony i zdenerwowany, niż zły na uciekinierów, a w głębi ducha zapewne błogosławi handlarzy, że posiadają coś takiego, jak godny uwagi nabytek.
- Po pierwsze, nie podkreślaj tak swojego JA, a po drugie, gdybyś objął ich odpowiednimi przepisami, byliby nam zobowiązani oddać cenny towar za darmo, albo za symboliczną opłatę. - Draco miał gdzieś nie tylko szacunek, ale i dobre maniery. Patrzył koso na swojego pana i tulił „Pamiętniki Merlina", jakby były talizmanem mającym mu zapewnić odzyskanie całej i zdrowej Hermiony.
- Młody, albo się w tej chwili zamkniesz, albo tak cie trzasnę, że się nie pozbierasz, a ona nie będzie miała co pielęgnować.
- No co, ja tylko mówię.
- To nie mów, siedź cicho w kącie i się nie odzywaj.

*

Licytacja zaczęła się bardzo powoli. Na początku sprzedano kilka skrzatów domowych, później kilkoro dzieciaków i dopiero gdy pomniejsi klienci opuścili gospodę, na środek wyciągnięto pierwszy rarytas - prawdziwą mugolkę! Żywą, nie uszkodzoną mugolkę! Już po dziesięciu minutach kobieta trafiła do swego nowego właściciela, który zapłacił za nią „jedyne" tysiąc galeonów. Taniocha
- Tyle, co za Pamiętniki - oznajmił wszem i wobec Draco.
- Miałeś się nie odzywać - skomentował Lord.
- Ale to żywy człowiek - stwierdził Severus. - To, co robią, wydaje mi się mało humanitarne...
- Wyda ci się jeszcze mniej humanitarne, jak będziesz musiał zabulić dwa razy więcej za swojego Pottera - jęknął Malfoy junior, tuląc mocniej bezcenny wolumin w twardej oprawie.
- Nie zrzędź - westchnął jego ojciec.
- Bo co? - jękliwie odrzekł Draco.
- Bo to - Marvolo bez ceregieli wyciągnął z jego rąk pamiętniki maga wszechczasów i walnął go tomem porządnie w głowę.
Obrażony Draco wcisnął się w kąt ściany i chmurnym wzrokiem lustrował to, co działo się w barze. A działo się dużo. Towar naprawdę był dobrej jakości. Handlarze mieli jeszcze trzy szlamy - w tym dwie kobiety. I wszystko prawie jak nowe, prawie nie uszkodzone i nie napiętnowane! Widać, że musieli się bardzo obłowić. Była nawet jedna skuta łańcuchami i oszołomiona Willa.
Dopiero po dwóch godzinach Apollo zapowiedział pierwszy prawdziwy rarytas.
- Drodzy państwo, mamy dla was coś niezwykłego. Co prawda nie najmłodsza już, ale dalej sprawna, była hogwartcka nauczycielka. Cena wywoławcza pięćset galeonów.
Przez salę przeszedł szmer oburzenia. Taka drożyzna. Co to, sam Dumbledore?
- Moi drodzy, wiem, że drogo, ale kupujecie dwa w jednym - ona będzie miała młode, a do tego jest czystej krwi.
- Ponadto - włączyła swoje trzy grosze Srebrna - jest napiętnowana... - To wywołała cichy szmer niezadowolenia, ale po chwili sala krzyknęła entuzjastycznie, bo kobieta uniosła uspokajająco dłoń i rzekła: - napiętnowana przez naszego wspaniałego Lorda, oby rządził jak najdłużej.....
- Lord nie bierze byle czego - dodał Apollo z miną znawcy.
- Tysiąc - spokojnie zalicytował sam Marvolo, a Severus jęknął i schował głowę w dłoniach. Sam Czarny Pan kichy sobie narobił, zupełnie nie znając się na zasadach licytacji, nie wspominając już o tym, że ona właściwie jeszcze nie została rozpoczęta.
- No co? Przebiłem stawkę! - pochwalił się radośnie Tom
- Kretyn - warknął Severus. - Właśnie zacząłeś licytację. Ja naprawdę nie wiem, za ile ją kupisz... Teraz siedź cicho, dopóki nie każę ci się odezwać.
- No proszę, jaka szybka reakcja, a nawet jeszcze nie wprowadzono towaru. Bardzo gratuluję panu... pod ścianą.
Apollo, chociaż bardzo się starał, nie potrafił dostrzec, kto tam siedział. Po prostu czwórka facetów w szerokich szatach z kapturami naciągniętymi na czoło.
Srebrna, nie przejmując się jakimiś zapaleńcami, wprowadziła wyrywającą się i przeklinającą jak stary Auror Sybillę.
- Proszę bardzo, oto nasza ostra wróżka. Pan pod ścianą zaproponował tysiąc, kto da więcej?
- Tysiąc pięćset!
- Tysiąc sześćset!
- Własne dupy sobie zlicytujcie! - wrzasnęła Sybilla. - Ale kto by chciał takie śmierdzące tyłki?!- dodała po chwili. Jej rekcja wywołała salwy śmiechu na sali.
- Dokonujecie gwałtu na kobiecie w ciąży! - darła się Trelawney. - Ale Czarny Pan, który jest ojcem tego dziecka, da wam popalić!
Nikt się nie przejął tą deklaracją, tylko wysoki, dość przystojny facet, słysząc czyje dziecko kobieta nosi w łonie, krzyknął:
- Dwa tysiące!
Srebrna wyszczerzyła się radośnie i krzyknęła:
- Kto da więcej?!
- Dwa tysiące sto!
- Nie, ja się nie zgadzam, to jest bezprawne!
- Drodzy panowie, widzicie, jaka ostra... Wyobraźcie sobie, jaka będzie w łóżku.
- Dwa pięćset!
- Idźcie do diabła! - warknęła zdegustowana Syb.
- Cztery tysiące. - Spokojny i cichy głos z rogu sali sprawił, że wszyscy w tawernie umilkli.
Severus tylko jęknął i schował twarz w dłonie.
- Cztery tysiące po raz pierwszy...
- Nie...
- Cztery tysiące po raz drugi....
- Ja nie chcę....
- Cztery tysiące po raz trzeci! Sprzedana!
- Nie chcę! - darła się Trelawney. Była nie tylko wściekła, była też przerażona. W jej oczach pojawiły się łzy. - To bezprawie! Ja już mam właściciela! Nie chcę iść do kogoś innego. - Trelawney rozpłakała się jak mała dziewczynka, gdy nowy, zakapturzony i groźnie wyglądający właściciel przyciągnął ją do siebie.
- To trzeba było nie uciekać, wariatko - syknął jej do ucha znajomy szept i kobieta doznała szoku.
„Mam omamy słuchowe" - pomyślała.
- L...
- Zamknij się - warknął Lord i zaciągnął Sybillę do stolika, gdzie czekała cała reszta Generałów. Wściekłych Generałów.
- No to jednego ptaszka mamy - szepnął Marvolo, który widząc, że tej upartej złośliwej i jakże kochanej kobiecie nic nie jest, postanowił dać upust złości. Ale zamierzał to zrobić w zamku. Kiedy będą sami. On, Sybilla i Remus.
- Szanowni goście, oto następny cenny towar. Ma zaledwie siedemnaście lat, jest czarownicą czystej krwi, była w Gwardii Dumbledore'a. I ma na tyłku znak Archanioła Piekieł!
Na salę wprowadzono przerażoną Ginny. Dziewczynę zmuszono do ubrania przeźroczystej zielonej szaty, która bardziej odsłaniała niż zasłaniała jej ciało.
- Drodzy państwo, cena wywoławcza pięćset galeonów. Tak, ona też jest w ciąży!
- W CIĄŻY...- wyszeptał Lucjusz pobielałymi wargami.
Virginia rozglądała się po sali przestraszona. Wszyscy byli obcy, wszyscy patrzyli na nią jak na rzecz, wszyscy widzieli w niej tylko towar, który można seksualnie eksploatować aż do woli, kiedy się go tylko nabędzie. Poczuła ucisk w gardle. Boże, wolała już o tysiąckroć być u Lucjusza, który jest wściekły i spuszcza jej codziennie manto na goły tyłek, niż iść do jednego z tych obleśnych typów. Tak naprawdę, nie wszyscy byli obleśni, ale ona świata nie widziała poza swoim panem. Rozpłakała się serdecznie, rozumiejąc nagle, jaką straszną głupotę popełniła. Miała wszystko, a teraz to straciła. Mogła trafić do tyrana lub zboczeńca i co najważniejsze, nie zobaczy już nigdy człowieka, którego kocha nad życie.
- Sześćset! - dał się słyszeć kobiecy głos.
- Madame Zita, jak nam miło, ma pani doskonałe oko, ona jest wprost wymarzona do pani lokalu, a dzieciaka się opchnie.
Ginny rozszlochała się już na dobre, chciała, by nagle pojawił się Lucjusz i ją z tego wyciągnął. Jej ukochany pan.
A jej ukochany pan siedział jak spetryfikowany i przyglądał się całej akcji. Jego malutka Ginny była ubrana jak dziwka. Jego malutka Ginny była w ciąży. Jego malutka Ginny nic mu nie powiedziała i uciekła! NIECH ON JĄ TYLKO DOSTANIE
- TYSIĄC! - wrzasnął zdesperowany Malfoy senior, wchodząc w słowo człowiekowi, który właśnie proponował osiemset galeonów.
- Tysiąc pięćset - orzekła z godnością madame Zita.
- Właśnie, że dwa tysiące, stara krowo! - Lucjusz nie zmierzał się patyczkować. Poza tym wkurzyło go, że kobieta jest tak pewna siebie.
- Tylko bez epitetów, bo pana wyprosimy! - orzekła Srebrna i pogroziła żartobliwie palcem.
Ale wystarczyło, by Lucjusz na nią popatrzył, a już przestraszona odwróciła głowę. Jeszcze nigdy nie widziała tak groźnego spojrzenia. Gdyby to było możliwe, pewnie już by leżała martwa.
- Trzy tysiące - warknęła właścicielka domu rozrywki tylko dla czarodziei czysto - krwistych.
- Cztery!
- Cztery pięćset!
- Pięć.
- Sześć! - krzyknął Lucjusz, a szeptem zwrócił się do przyjaciół. - Mam przy sobie tylko cztery tysiące, który mi pożyczy?
- Sześć tysięcy po raz pierwszy!
- Sześć tysięcy po raz drugi!
- Sześć tysięcy po raz trzeci! Sprzedana!
- Ta ruda bestyjka wędruje do tego zacnego czarodzieja.
Virginia, pochlipując, ruszyła na koniec sali, gdzie czekał na nią wściekły i zmartwiony Lucjusz wraz z obstawą.
- Ja ci pożyczę - syknął Lord. - Przecież wiesz. Mam na koncie u Gringotta setki tysięcy, więc mogę nimi szastać ... Tylko bez przesady.
Ginny stanęła przed nowym właścicielem. Nie miała nawet pojęcia, jak gość wygląda, a głosu przy licytacji nie słyszała. Była zapłakana i nic do niej nie docierało.
Lucjuszowi ścisnęło się serce na jej widok. Przytulił ją i łagodnie pogładził po włosach. Zesztywniała. Tak doskonale znała zapach swojego mężczyzny, że z radości omal nie zaczęła się śmiać. Ufnie wtuliła się w ramię Malfoya seniora i nie przestraszyły jej nawet ciche słowa:
- W Zamku ci się, niuniu, dostanie.
- Tak, panie - szepnęła Ginny i jeszcze mocniej wtuliła się w Lucjusza.

Tymczasem Apollo zapowiadał wejście - a właściwie wciągnięcie - nowego towaru.
- Teraz czeka nas troszkę lżejsza licytacja. Szlama - jedyne trzysta galeonów.
- Apollo, czy tobie odbiło, za szlamę trzysta? Co ona, ze złota? Nikt ci tyle nie da!
- Sam mi dasz tyle, Fidelusie. To nie jest jakaś tam zwykła szlama. Po pierwsze, ma na tyłku znamię Archanioła Cierpienia! Po drugie, była w Armii Dumbledore'a! Po trzecie, to sama... Hermiona Granger!
Na salę wciągnięto opierającą się dziewczynę. Hermiona, mimo kilkakrotnych zaklęć, nie dała się poskromić, stwierdziła, że prędzej zginie niż znowu trafi do niewoli... Chyba, że do Draco. Dopiero teraz uświadomiła sobie, jak bardzo go kocha i ile ten uparty mężczyzna dla niej znaczy.
Z rozpaczą rozejrzała się po sali, desperacko poszukując obliczem znajomej sylwetki. Wszyscy ludzie jednak byli obcy i wydawali jej się nieprzychylni. Patrzyła więc na nich niepokornie i z wyrazem zawziętości na szczuplutkiej twarzy. Ubrano ją w niemal przezroczystą, czarną koszulinę, a wszystkie ślady po fizycznych urazach zostały zamaskowane odpowiednimi zaklęciami.
- Licytujcie, licytujcie, ucieknę każdemu, kto mnie kupi - oznajmiła wszem i wobec, licząc na to, że jej postawa odstraszy potencjalnych kupców.
- Dobra, trzysta galeonów to cena wyjściowa, kto da więcej za tą małą szlamiastą zdzirę z niewyparzoną buźką? - spytał z bezczelnym uśmiechem Apollo. - Takie nieźle robią loda... - Więcej nie powiedział, bo Hermiona, która miała skrępowane ręce z całej siły nadepnęła mu na stopę.
- Zależy komu, chamie! - warknęła, nie zdając sobie sprawy, że swoim zachowaniem przyczyniła się do zaciętej licytacji.
Obawa przed nieznanym wyzwoliła w niej agresję. Gdyby stanęła teraz przed Draconem, zatrzęsłaby się ze strachu, ale sytuacja, w której się znajdowała, sprawiła, że krew w jej żyłach zaczęła krążyć dużo szybciej niż zazwyczaj, a jej ciało zalała fala adrenaliny.
Apollo, nie zastanawiając się długo, rzucił na Hermionę Crucio, co wywołało zachwyt prawie wszystkich licytujących. Towar nie miał prawa pyskować. A już szlamiasty towar nie miał nawet prawa oddychać.
Hermiona z bólu upadła na podłogę, a w jej oczach ukazały się łzy. Ale nie zamierzała dąć im tej satysfakcji, nie będzie krzyczeć.
- Trzysta pięćdziesiąt... Granger - odezwał się kobiecy głos z końca sali.
- Cho, kochanie, a ty, co tu robisz... Myślałem, że prowadzisz... grzeczną działalność.
- Nie twoja sprawa, Apollo.
W Draconie aż się zagotowało. Marvolo musiał mu przykryć twarz ręką, bo szykował się do obluzgania zarówno licytującego Apollona, jak i Cho Chang.
- Nie pokazuj nic po sobie, kretynie.
Młodzieniec patrzył z bezsilnym gniewem na płaczącą z bólu i upokorzenia Hermionę. Znowu stała się małą, nieszczęśliwą istotą, potrzebującą opieki.
- Czterysta - oświadczył jakiś starszy facet, którego zaczerwienione oblicze zdradzało zamiłowanie do alkoholu.
- Pięćset - to była Chang.
- Będziesz grzecznie licytował, czy mam to zrobić za ciebie? - spytał Marvolo. Draco popatrzył na niego wyzywająco, ale dłonią zrobił uspokajający gest i Lord uwolnił jego usta.
- Tysiąc! - młody Malfoy dosłownie warknął.
- Za szlamę tysiąc? Panie, musisz być naprawdę wielkim miłośnikiem tego gatunku!
- Tysiąc pięćset - warknęła Cho, nie zamierzała tak łatwo wypuścić zdobyczy z ręki.
- Dwa tysiące - gruby, czerwony na twarzy mężczyzna właśnie stracił jedną ze szlam, które tresował do walk, a ta mała wydawała się interesująca.
- Dwa pięćset!
- Trzy!
- Pięć tysięcy - krzyknął Draco, przebijając wszystkich licytujących.
- Pięć tysięcy po raz pierwszy...
- Pięć tysięcy po raz drugi...
- Pięć tysięcy po raz trzeci! Sprzedana!
- No cóż, drodzy goście, jak widać dzisiejsza licytacja zapowiada się bardzo ciekawie. – Apollo, co chwilę zerkał na gości przy ścianie. Byli bardzo bogaci i kupowali najdroższy towar.
Hermiona ze łzami w oczach poszła na koniec sali, gdzie pod ścianą siedziały skulone Sybilla i Virginia, i obydwie się do niej uśmiechnęły. Dziewczyna pomyślała, że musiało się im coś poprzestawiać pod sufitami, skoro są takie szczęśliwe, ale nim zdążyła o cokolwiek spytać, dłoń mężczyzny, który ją kupił, dotknęła delikatnie jej pośladka, a po chwili usłyszała tuż przy uchu znajomy, gorący szept:
-Jak mogłaś mi to zrobić? Myślałem, że umrę z niepokoju...
Drgnęła, kiedy smukłe, długie palce zacisnęły się leciutko na jej pupie, a język Dracona dotknął płata jej ucha. Spojrzała na niego z radością i ze strachem jednocześnie. Wiedziała, że zostanie ukarana i mało ją to obchodziło. Przytuliła się do niego, ale mężczyzna odsunął ją delikatnie.
- Herm, jestem na ciebie po prostu wściekły i nie wiem kiedy mi przejdzie - powiedział nie tyle ze złością, co z żalem i Hermiona mocno się zawstydziła.
- Przepraszam - wyszeptała cichutko. - To się już nigdy nie powtórzy.
- Żebyś wiedziała, Granger, to się już nigdy nie powtórzy - warknął Draco i posadził ją obok Sybilli i Virgini.
- To jeszcze tych dwóch kretynów i wracamy do zamku - mruknął do Lorda i posłał mordercze spojrzenie w stronę zbliżającego się mężczyzny, który jeszcze przed chwilą chciał kupić Hermionę.
- Młody człowieku - powiedział niezrażony jegomość, który obliczył, że na tak sławnej szlamie może dość sporo zarobić - jestem w stanie ci ofiarować za tą dziewczynę cztery tysiące i tresowanego jednorożca.
Draco już miał rzucić w jego stronę wymyślną klątwę, ale na słowo „jednorożec" zdołał się powstrzymać.
- Mówisz jednorożec?
- Nawet dwa: źrebaka i matkę. Doskonałe okazy. Pomyśl, cztery tysiące i dwa jednorożce w zamian za szlamę.
Hermiona zatrzęsła się ze strachu, wiedziała, jak Draco kocha zwierzęta, a tu miał taką okazję. Na dodatek był na nią wściekły.
Draco popatrzył na przerażoną dziewczynę. Wcale nie zamierzał wymieniać jej na żadne zwierzaki, ale chciał ją porządnie nastraszyć.
- Panie - powiedział - właśnie dałem za nią pięć tysięcy. Jeżeli dostanę sześć tysięcy i te jednorożce, wtedy możemy pogadać.
- Aż tyle? - zdziwił się mężczyzna, a Hermionie zaczęły drżeć wargi.
- Dobra, niech będzie cztery. - Draco łypnął w stronę niewolnicy. - Ale do tego trzy jednorożce.
- Panie, chcesz żebym poszedł z torbami?
- Cztery tysiące, dwa jednorożce i feniksa.
Hermiona nie słuchała już dłużej tego, co mężczyźni mówili. Po prostu głośno się rozpłakała i przez łzy błagała Dracona, by jej nikomu nie oddawał. Dziewczyna dostała takiej histerii, że nic nie było w stanie jej uspokoić. Draco dał znak swoim ludziom, którzy stali w dość dużym oddaleniu, by zabrali Hermionę i związaną wsadzili do powozu. Zrozpaczona dziewczyna myślała, że pan naprawdę ją oddał. Kiedy tylko znikła z gospody, Draco zwrócił się do kupca.
- A ile chcesz za same jednorożce i feniksa?
- Ją.
- Zapomnij, ona nie jest na sprzedaż. Nie jest, nie była i nigdy nie będzie.

Apollo wyprowadził na deski Świńskiego Ryja kolejną zdobycz. Szczupły, ale ładnie zbudowany mężczyzna z ciemnoblond włosami i smutnymi brązowymi oczyma wpatrywał się w tłum gapiów. Lupin miał nie tylko skrępowane ręce, ale także prowadzony był w stalowej obroży przymocowanej do długiego, mocnego łańcucha.
- Zwierzaczek - oznajmiła Srebrna wskazując na wilkołaka szczupłą dłonią. – Prawdziwy, rasowy wilczek... Cena wywoławcza: tysiąc galeonów!
Po sali rozległ się szmer. Marvolo desperacko wrzasnął:
- Co tak tanio? Dwa tysiące! - Severus zamrugał ze zdziwienia powiekami, ale nie skomentował szaleństwa swego pana.
"Kretyn" - pomyślał tylko, obiecując sobie, że on będzie licytował o wiele ostrożniej.
- Trzy tysiące. - Madame Ziara miała ochotę zrobić sobie dywan ze skóry wilkołaka i tym razem nie zamierzał się poddać. To futerko miało być jej.
- Cztery. - Ta kobieta zaczęła Lorda bardzo denerwować.
- Pięć!
- Dziesięć!
Wszystkich na sali zamurowało, jak świat światem nikt jeszcze nie dał tyle za wilkołaka.
- Czy pan jest pewien? - Apollo nie mógł uwierzyć własnym uszom.
- Powiedziałem: dziesięć tysięcy galeonów.
- Sprzedane! - Licytator nie trudził się pytaniem, czy ktoś da więcej, bo to było niemożliwe.
Remus Lupin stał na środku sali i zastanawiał się, czy go słuch nie myli. On znał ten głos. Wiedział doskonale, kto go kupił i jak diabli bał się iść do swego pana.
Lord wpatrywał się w swojego podopiecznego. Remus wyczuł, że lepiej dla niego będzie, jak grzecznie pójdzie do Marvolo. No i poszedł. Bardzo powoli i przełykając ślinę. Tom wziął w dłoń łańcuch od obroży wilkołaka. Przyciągnął go i wysyczał mu do ucha:
- Przez tydzień na dupę nie usiądziesz, jak cię napiętnuję, ty durna podróbko Kusiciela!
- Tak, panie - wyszeptał cicho. Był bardzo osłabiony. Żaden wilkołak nie mógł wytrzymać zbyt bliskiego kontaktu ze srebrem, a on od dłuższego czasu był zakuty w srebrne łańcuchy.
Marvolo, nie zastanawiając się długo, ściągnął z niego łańcuch i rzucił go w stronę Apolla.
- Panie, nie radzę, to jest niebezpieczne zwierzę, łańcuchy go osłabiają.
- On nic mi nie zrobi, prawda... wilku?
- Tak, panie.
- No, to teraz zaliczysz siad płaski i nie waż mi się odezwać, bo cię trzasnę.
Remus powoli osunął się na ławkę, na której siedziała już Sybilla z Virginią i przytulił do siebie obie kobiety. Coś czuł, że zaczynają się dla niego ciężkie czasy. Zresztą nie tylko dla niego. Dla nich wszystkich. W końcu ucieczki nie można wybaczyć.

- A teraz, szlachetne czarownice i szlachetni magowie, prawdziwy okaz. Tylko dla was, dla najlepszej klienteli. Mieszaniec. Na tyłku inicjały Archanioła Ciszy, a na czole znamię po Sam Wiesz Kim. Po naszym wspaniałym panie. Tak, zaraz przed wami stanie Ten, Który Przeżył. Złoty Gryfon. Harry Potter. Chłopiec z Blizną!
Na sali zawrzało. Takiego towaru to jeszcze nikt nie miał.
A Severus pokazał, jak się naprawdę licytuje. Jeszcze zanim wymieniono wyjściową cenę, zanim Potter został wprowadzony do środka, on już krzyknął:
- Cztery tysiące!
- O żesz w piz*du! - oznajmił Lord. - Ale masz gest. Pogratulować.
- Eee - Srebrna machnęła ręką. - Jaki gest? Za Pottera? Powiedz Apollo ile wynosi cena wywoławcza...
- Trzy tysiące galeonów...
- No widzi pani! - Severus poczuł się dumny i blady, że jego niewolnik miał najwyższą cenę wywoławczą, a Harry właśnie się przestraszył, bo rozpoznał jego głos. - Ja mówię cztery i niech ktoś waży się to przebić...
- Pięć! - oznajmiła jakaś młoda, seksowna czarownica i puściła Snape'owi oko.
- Sześć - powiedział Severus i spojrzał się na nią spojrzeniem, jakiego zawsze używał, wchodząc na lekcje z Gryfonami, ale najwyraźniej coś mu nie wyszło, bo dziewczyna uśmiechnęła się tylko i zwróciła do Harry'ego.
- Jak mi powiesz, czy jesteś dobry w łóżku, to przebiję tego starego ramola i dam siedem.
- Wolę mężczyzn - powiedział obrażony Harry. Jak ona mogła nazwać Seva "starym ramolem"?
- To ja daję osiem - odezwał się czarodziej ubrany w skórzaną szatę, z pejczem przy boku i z twarzą całą w bliznach.
Harry głośno przełknął ślinę, ale Severus w ogóle na to nie zareagował.
- Osiem po raz pierwszy....
- Nie rób mi tego - wykrzyknął Harry i zaraz oberwał batem. Towar nie powinien się odzywać.
- Osiem po raz drugi...
- Będę mówił do ciebie panie i naprawdę będę posłuszny...- Kolejne uderzenie.
- Osiem po raz...
- Jedenaście tysięcy! - krzyknął Severus.
Na sali zapanowała cisza jak makiem zasiał.
- Jedenaście tysięcy po raz pierwszy!
- Znaczy mam ci pożyczyć na wieczne nieoddanie sześć tysięcy galeonów? - cichutko szepnął Lord.
- Jedenaście tysięcy po raz drugi!
"Proszę, niech nikt go nie przebije..." - pomyślał desperacko półnagi Harry.
- Panie, oddam. - Snape przyłożył dłoń do serca i zrobił niewinne oczy.
- Jedenaście tysięcy po raz trzeci! Sprzedany za jedenaście tysięcy!
Harry'emu ulżyło, ale tylko na chwilę. Uświadomił sobie, co oznacza powrót do Snape'a. KARĘ.
Marvolo westchnął i obserwował jak Potter, na ugiętych nogach i ze spuszczoną głową, człapie w ich kierunku.
- Dziękuję – wyszeptał, gdy tylko zbliżył się do Generałów.
Severus przez chwilę przyglądał mu się w milczeniu, po czym uderzył go tak mocno, że z ust młodzieńca poleciała krew, a Harry zachwiał się i gdyby nie szybka rekcja Remusa, upadłby na podłogę.
- Porozmawiamy w domu, Potter - warknął Severus i ruszył wraz z Lordem zapłacić za "towar".

Lucjusz rozkazał swym ludziom wyprowadzić zmaltretowaną grupkę uciekinierów. Oni mieli jechać sami w powozie, w którym już znajdowała się Hermiona. Lord wraz z Generałami zamierzali jechać konno. Nie robili tego dla rozrywki, tylko dlatego, by nie rzucić się na tych głupców od razu. W sumie nie byli źli za to, że uciekli, bo oni i tak by ich znaleźli, tylko za to, że dali się złapać i musieli tyle na nich wybulić. Ciamajdy.

***

Kochać i tracić, pragnąć i żałować,
Padać boleśnie i znów się podnosić,
[Leopold Staff]

Kiedy dotarli do Hogwartu i wypuścili swoich niewolników, Lord oznajmił skruszonym uciekinierom:
- Jazda do swoich kwater i czekać tam do osiemnastej, o osiemnastej napiętnuję z Lupina. A teraz won sprzed naszych oczu, bo ukatrupimy!
Niewolnicy wraz Lupinem niemal biegli do odpowiednich komnat. Z jednej strony im ulżyło, z drugiej czuli strach. Dopiero teraz do nich dotarło, czego tak naprawdę się podjęli; taka ucieczka była niemal równa samobójstwu.
- Ty go na serio zamierzasz naznaczyć? - zapytał Severus.
- Nie, na niby. Należy mu się, do diabła. Wszystkim im się należy.
- Do diabła, bardzo im się należy! - Lucjusz był naprawdę zły. Jego niunia nie dość, że mogła wpaść w łapy jakiegoś zboczeńca, to jeszcze była w ciąży i nic mu nie powiedziała. No niech on tylko zostanie z nią sam.
- A co robimy do osiemnastej? - zapytał nieśmiało Lucjusz, bo przecież nie mieli żadnych planów.
- Chlamy! - chórem odpowiedzieli Lord i Severus.
- U mnie - dodał Marvolo stanowczo.
Młody uśmiechnął się do siebie smutno. Miał ochotę narąbać się jak przysłowiowa świnia. Przytulił do siebie bezcenne dzieło Merlina i cicho westchnął.
No cóż, panowie założenie mieli piękne, ale nic im z tego nie wyszło. Chociaż mocno próbowali, o godzinie osiemnastej byli trzeźwi jak „dzikie świnie".
- No to co, idziemy? - zapytał Draco, obracając w ręku kieliszek czystego spirytusu.
- Wypadałoby - powiedział Lord i spojrzał na jedną, jedyną, prawie pełną butelkę, którą otworzyli, gdy tylko znaleźli się w jego komnatach.
- Czy mamy w zamku jakiegoś kapłana?
- Sever, czy ty chcesz zabić Pottera?
- Tak tylko pytam... To co, mamy?
- Coś się może znajdzie - powiedział cicho Lucjusz i podrapał się za uchem.
- Jest taki jeden, pastor Boot. Siedzi i tylko Pismo Święte czyta, albo świerszczyki... Szurnięty koleś. Trzymam go, bo czasem się przydaje - oznajmił Marvolo i uśmiechnął się przebiegle.
- No i dobrze, jak będzie mi potrzebny to go poszukam - rzekł Severus ku zdziwieniu reszty mężczyzn

Ostatni Bastion |Harry Potter| [REUPLOAD]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz