19:00
Piąta część maratonu
Usłyszałam krzyki. Kto znowu i o co? Mam dość tych ciągłych kłótni. Stanęłam przed drzwiami pomieszczenia i wsłuchałam się w kłótnię. Berlin i Nairobi. Usłyszałam ciężkie kroki – Berlin. Uciekłam.
Później.
Znów chciałam wejść do tego pomieszczenia.
- Przecież bzykanie jest proste. – usłyszałam Nairobi. Co z nią?
- Mówiłaś ,że Tokyo jest szurnięta, ale ty jesteś jeszcze gorsza. – odpowiedział jej Rio
- Stój! – krzyknęła – musimy zniszczyć Berlina.
Odeszłam.
Boże co tu się dzieje? Wszystkim odbiło czy co? Tu są dorośli ludzie czy kurwa dzieciaki? Sergio powinien już zadzwonić i powinien lepiej dobrać ludzi do akcji. Poszłam do Berlina by czekać na telefon. Brakowało mu leku, ręce mu się trzęsły.
Andres wziął telefon i czekał na połączenie.
Usłyszałam jak Rio buntował zakładników, którzy zostali dla pieniędzy. Skurwysyn. Andres ruszył w jego stronę Rio wycelował w niego bronią. Ogarnął mnie strach. Berlin jest osłabiony bo nie wziął leku, a Rio jest naćpany tym co Andres mu wcześniej wstrzyknął. Rio nie panuje nad sobą. Zabije mi go. Berlin zaczął z nim rozmawiać. Nie mogłam się ruszyć. Helsinki podszedł od tyłu do chłopaka, i walnął go M16. Młody upadł. Helsinki go podniósł.
- Właśnie zdradziłeś nas wszystkich. To niewybaczalne – powiedział Andres – Helsinki idziemy. – rozkazał.
I odeszli.
Weź to – powiedział wkładając mi w dłoń pojemnik z ampułkami – gdy wyjdę mogą się przydać.
Stałam tam z nim zapłakana.
Jacy my byliśmy młodzi. Pobiegłam szybko do pomieszczenia w którym była moja torba. Znalazłam to pudełko. Włożyłam je do wewnętrznej kieszeni kombinezonu. I poszłam szukać Berlina, Rio i Helsinek.
Znalazłam ich. Berlin celował do związanego Rio. Była tam też Nairobi i Denver, oni celowali do Berlina.
Andres zaraz pociągnie za spust. Muszę coś zrobić. Rio zrobił źle, ale nie pozwolę go zabić. Ruszyłam w ich stronę. Spojrzałam mu w oczy i stanęłam przed Rio w odpowiedniej odległości bym go mogła zasłonić. Nairobi zaczęła droczyć się z Andresem. Spojrzałam mu w oczy i czekałam aż strzeli.
Pociągnął za spust. Dwa razy. Pierwsza kula wyleciała z taką siłą, że aż mnie odrzuciło. Upadłam. Spojrzałam na Rio. Nie dostał. Zaczęłam rozpinać kombinezon. Po chwili była przy mnie Nairobi. Kamizelka zatrzymała kulę. Kobieta się ucieszyła i mnie objęła. Pomogła mi wstać.
- Dlaczego to zrobiłaś? – usłyszałam młodego
-Zrobiłeś źle, zrobiłeś coś niewybaczalnego. Powinieneś był nie żyć, ale nie potrzebujemy więcej ofiar. Zachowałeś się bardzo szczeniacko, typowo dla skurwysyna, ale mam nadzieję ,że coś zrozumiałeś. – odpowiedziałam i odeszłam. Udałam się do „mojego pokoju" to zwykłe pomieszczenie z osobną toaletą które sobie przywłaszczyłam i tylko ja mam do niego klucz. Opakowanie ampułek schowałam do torby. Zszyłam dziurę w kombinezonie. Odświeżyłam się. Zmieniłam bieliznę i koszulkę. Obejrzałam kamizelkę. Buła dziura, prawie na wylot. Jak dobrze ,że Tokyo zostawiła tu swoją. Wymieniłam kamizeli.
Jestem debilką, stanęłam między nimi pewna ,że nie strzeli. Myliłam się. W czym jeszcze się myliłam? Może pomyliłam się co do niego? Może zakochałam się nie w tym facecie co trzeba? Myślałam ,że jest inny.
Axine
CZYTASZ
Ti Amo
FanfictionRaz młoda złodziejka podczas napadu spotkała innego złodzieja. Zawiązało się między nimi uczucie. Było idealnie ona zaszła w ciążę, planowali wspólną przyszłość. Musiała zostać ze względu na dziecko, a on napadł na bank z innymi. Jeden ich zdradził...