Po południu Izuku siedział na łóżku w swoim pokoju. Na ramiona miał zarzuconą kołdrę, a w dłoniach trzymał poduszkę i przyciskał ją do klatki piersiowej. Była mokra od łez, ale nie zwracał na to uwagi. Jego matki nie było w domu. Nikt nie usłyszy jego płaczu. Myślał tylko o jednym. Dlaczego Kacchan mu to robił? Na samą myśl o nim zaczynał czuć nieprzyjemne mrowienie na ramionach i brzuchu. Przypominał sobie jego dotyk. W innych okolicznościach pewnie byłby teraz szczęśliwy jak nigdy. Ale wiedział, że dla Katsukiego był tylko zabawką. Traktował go jak przedmiot. Sprawiało mu radość niszczenie jego psychiki. A najgorsze w tym wszystkim było to, że nie potrafił pozbyć się uczuć do tego pieprzonego sadysty. Nieważne jak głęboko próbował zakopać je w swoim sercu. One nadal tam były. I nie chciały odejść, mimo tego, co Katsuki mu zrobił. Kochał swojego prześladowcę. Kochał osobę, która sprawiała mu ból. Przez którą płakał w samotności. W której oczach nie znaczył nic. I tak cholernie nienawidził siebie za tą miłość.
Ukrył twarz w dłoniach, pozwalając łzom zamoczyć skórę. Nie płakał głośno. Nie uwalniał emocji. Zamiast tego dusił je w swoim wnętrzu. Nie potrafił się ich pozbyć, chociaż bardzo chciał.
Nagle do jego oddzielonych od reszty świata grubą warstwą otoczki z żalu uszu dotarł odgłos kroków.
-I-izuku..? - usłyszał - Wszystko dobrze?
O nie... Jego matka wróciła wcześniej? Ale ten głos... nie należał do niej. Nieważne, kto to był. Nikt nie mógł zobaczyć go w takim stanie. Odwrócił twarz i zakrył ją dłońmi. Nikt nie mógł widzieć, że płakał. Poczuł, jak materac ugiął się obok niego. Ktoś usiadł na łóżku.
-Popatrz na mnie - głos brzmiał łagodnie i kojąco. Chwila... już wiedział, do kogo należał. Podniósł wzrok. Siedział obok niego wysoki chłopak o biało-czerwonym kolorze włosów i zatroskanym wyrazie twarzy. Shoto. Nie było sensu już ukrywać twarzy. Uniósł głowę i spojrzał przyjacielowi w oczy.
-O boże, Izuku, płakałeś?! - Todoroki złapał go za ramiona.
-C-co tu robisz..? - to jedyne, co chłopak był w stanie z siebie wydusić.
-Przypadkiem zabrałem twoją książkę i chciałem ci ją oddać. Dzwoniłem, ale nie odbierałeś, a drzwi do domu były otwarte i... A zresztą, teraz to nieważne. Co się stało?
Zamiast odpowiedzieć, tylko zapłakał głośniej. Za bardzo się bał. Nie był w stanie powiedzieć tego na głos. Poczuł, jak obejmują go czyjeś silne ramiona. Oparł głowę o klatkę piersiową przyjaciela i pozwolił swoim łzom zamoczyć jego koszulkę. Shoto pogłaskał go po głowie. Nie odzywał się. Nie naciskał. Po prostu był tu przy nim. I go wspierał. Był zupełnie inny, niż Bakugo. Taki troskliwy i opiekuńczy. Zawsze pomagał Izuku w trudnych chwilach.
Po kilku minutach oddech zielonowłosego się uspokoił, a łzy przestały cieknąć z jego oczu. Czuł się bezpiecznie w ramionach przyjaciela. I wiedział, że może mu ufać. Odsunął się i wbił wzrok w swoje dłonie. Shoto patrzył na niego w oczekiwaniu. Midoriya wziął głęboki wdech i mu opowiedział. O tym, jak kiedyś przyjaźnił się z Bakugo i na przestrzeni lat przestali ze sobą rozmawiać. I jak chłopak zmusił go do pocałunku, a potem w schowku...-Katsuki zrobił coś takiego?! - Shoto był zszokowany i wściekły - Nie daruję mu tego!
-Nie, proszę... - Izuku podniósł na niego wzrok - Nie mieszaj się...
-Jak mam się nie mieszać, gdy dzieje ci się krzywda?! - Todoroki potrząsnął nim. Oczy Izuku znów wypełniły się łzami.
-Przepraszam, nie chciałem krzyknąć - westchnął chłopak. - Ale to trzeba gdzieś zgłosić.
-Nie! - Midoriya podniósł głowę - Katsuki tak naprawdę jest dobrym człowiekiem. Tylko... trochę się pogubił...
-Dlaczego go bronisz?
Izuku przygryzł wargę. Doskonale wiedział, dlaczego. Przez tę pieprzoną miłość nie chciał, żeby Bakugo miał kłopoty. I chociaż wiedział, że Shoto miał rację, nie byłby w stanie na niego donieść.
CZYTASZ
𖧷 Soulmates 𖧷 [ Tᴏᴅᴏʙᴀᴋᴜᴅᴇᴋᴜ ]
FanficSzesnastoletni Izuku Midoriya chodzi do drugiej klasy liceum. Na co dzień jego życie jest spokojne i pozbawione wrażeń. Ale wszystko zmieni się, gdy pocałuje osobę, którą był zauroczony już od lat. Jednak... nic nie pójdzie jak w jego wyobrażeniach...