-Wiesz... - odezwał się drugi Izuku. Od jego pojawienia się minęło kilka dni i chłopak zaczynał się do niego przyzwyczajać. - Po drugiej stronie jest naprawdę ciepło.
-Ciepło? - Midoriya uniósł jedną brew - Czekaj...Skąd wiesz, jak tam jest?
-Ale czasem też zimno - odparł, ignorując jego pytanie i przekręcił się na drugi bok. Obaj leżeli na podłodze w pokoju zielonowłosego. - Wszystko zależy od tego, jak jest tutaj.
Deku wbił w niego pytające spojrzenie.
-Czym... ty jesteś? - wyszeptał.
-Już ci mówiłem - westchnął. - Nie należę do żadnego ze światów. Istnieję tylko w twojej głowie.
-To skąd wiesz, jak tam jest?
-Hm?
-Skoro nigdy tam nie byłeś...
-Nie powiedziałem, że nie byłem - przerwał mu, opierając się na łokciach. - Ty też chciałbyś tam trafić, mam rację?
Izuku spuścił głowę.
-To nieprawda...
-Nie musisz mnie okłamywać - ujął swoim pustym, przenikającym dotykiem podbródek chłopaka - Wiem o tobie wszystko.
-Po prostu... czasem mam wrażenie, że tam byłoby prościej - położył się na plecach i wpatrzył w sufit - Jedyne, co różni się tam od siebie to ciepło i zimno. W porównaniu z tym, co spotyka mnie tutaj...
-Tam nie musisz myśleć. Ani nad tym, jak uciec od prześladowcy, ani, jak okłamać ukochanego.
Midoriya zwrócił na niego spojrzenie. Naprawdę musiał mu o tym wszystkim przypominać?
-Nienawidzę cię, wiesz? - wyszeptał.
-Wiem - uśmiechnął się tamten. I naprawdę go nienawidził. Nie tylko za to, że przez niego nie mógł zapomnieć o problemach, Nienawidził samej jego obecności. Nienawidził świadomości, że on nie istnieje. Nienawidził jego dotyku. Widział wtedy jego dłoń na swoim ciele, ale nie wyczuwał żadnej bliskości. Przez to był coraz bardziej przytłoczony przez ogarniającą go samotność. A najbardziej nie znosił myśli, że on był nim samym. Tylko zlepkiem jego myśli. Więc, czy to znaczyło... że nienawidził samego siebie? Zdecydowanie tak.
Nagle usłyszał dzwonek do drzwi. Matka wróciła wcześniej? Wstał i powolnym krokiem zaczął schodzić po schodach. Podszedł do drzwi i spojrzał przez wizjer. Gdy tylko zobaczył, kto to był...
-Cholera... - zaklął - Co on tutaj robi..?
Ogarnęło go przerażenie. Spojrzał jeszcze raz, żeby się upewnić. Osobą, stojącą przed jego drzwiami był Bakugo. Powietrze nagle zrobiło się duszne, a jego dolna warga zaczęła drżeć.
-Zamierzasz otworzyć? - drugi Izuku pojawił się za jego plecami.
-Zwariowałeś?! - krzyknął, może trochę za głośno.
-Oi, Deku! - usłyszał wrzask zza drzwi - Wiem, że tam jesteś! Otwieraj!
-Idź stąd, Kacchan! - odkrzyknął, opierając czoło o powierzchnię drzwi - Daj mi spokój!
-Nie ma mowy! Masz mnie wpuścić! Chcę porozmawiać!
Midoriya przez chwilę się zastanawiał. Wpuścić... go? Dobrowolnie pozwolić mu tu wejść? Z własnej woli narazić się na... Nie, nie mógł tego zrobić. Już zbyt wiele razy przekonał się, do czego Katsuki jest zdolny. Dziś po raz pierwszy miał wybór. Drogę ucieczki, której nikt mu nie zablokuje.
-Jeśli masz mi coś do powiedzenia, to słucham!
-Przecież nie będziemy tak rozmawiać!
-A właśnie, że będziemy!
-Chyba się nie zrozumieliśmy! - w jego krzyku rozbrzmiała wściekłość - M a s z mnie wpuścić!
-Zostaw mnie w końcu! Co ci takiego zrobiłem, że niszczysz mi życie?! - wypowiadając te słowa miał łzy w oczach. Zamrugał powiekami, odganiając je. Nie będzie więcej płakał przez kogoś takiego. Czekał jeszcze przez dłuższą chwilę na odpowiedź, ale nic już nie usłyszał. Wyjrzał przez wizjer. Bakugo zniknął. Odetchnął z ulgą. Póki co był bezpieczny.
CZYTASZ
𖧷 Soulmates 𖧷 [ Tᴏᴅᴏʙᴀᴋᴜᴅᴇᴋᴜ ]
FanficSzesnastoletni Izuku Midoriya chodzi do drugiej klasy liceum. Na co dzień jego życie jest spokojne i pozbawione wrażeń. Ale wszystko zmieni się, gdy pocałuje osobę, którą był zauroczony już od lat. Jednak... nic nie pójdzie jak w jego wyobrażeniach...