1. Rozkochał i porzucił.

614 11 6
                                    

Shawn

Julia poszła do pacy. Opiekunka zabrała Nicka , a resztę dzieci Julia zawiozła do szkoły. Jaka to ulga dla uszu, gdy ich nie ma. Teraz czeka mnie chyba najtrudniejsza rzecz w życiu. Muszę w końcu wyjść do ludzi. Co jeśli mnie poznają i dzieci będą miały zniszczone resztę dzieciństwa? 

-Tatoo!!!- krzyknął Matteo z salonu. Szybko do niego podbiegłem. 

-Co się stało słodziaku? - kucnąłem przy nim. 

-Patrz! Myska Miki! - zaczął pić sok z butelki. 

-Nie strasz mnie słodziaku. Tatuś musi jeszcze coś zrobić, a potem pójdziemy do twojego lekarza. Może być?

-Ja nie chcieć! Myska Miki!- zapatrzony był w telewizor. 

Postanowiłem nie dyskutować z młodym. Poszedłem dokończyć składać pranie, po czym szybko się przebrałem. Julia przed wyjściem  naszykowała Matteo więc wystarczyło teraz go tylko namówić. 

-Choć szkrabie. Uwierz dla taty to też nie jest najlepszy moment.- wziąłem go na ręce, po czym wyłączyłem telewizor. Mały zaczął płakać jak jeszcze nigdy. Julia mówiła coś, aby nie włączać mu przed wyjściem bajki, ale oczywiście musiałem zrobić po swojemu. - Hej słodziaku... Spokojnie. - zacząłem lekko go bujać. Po czym wyszliśmy z domu dokładnie go zamykając. - Idziemy czy jedziemy?

Mały jeszcze bardziej się rozpłakał.

-To chyba znaczy, że idziemy.- postawiłem go na ziemię. Trochę opornie, ale zaczął iść. 

-Witaj sąsiedzie. My się chyba jeszcze nie znamy. Pana żona często do nas przychodzi, a pana to tylko na ogrodzie widuję. Jestem Rogelio von Easy. A pan?- uśmiechnął się mężczyzna opierający się o biały płot.

-Przepraszam, ale muszę iść z synkiem do lekarza. Może porozmawiamy innym razem.- sztucznie się uśmiechnąłem idąc dalej przed siebie.

-Tato, nóżki mnie bolą...- Matteo stanął w miejscu. 

-Przecież zrobiliśmy tylko dwa kroki od domu.- kucnąłem przed nim. 

Matteo wsadził palca do buzi. Zaczął patrzeć na pana w kolorowym garniturze, który chodził po drugiej stronie drogi. 

-Niech ci będzie. - podniosłem go. Po czym zaczęliśmy iść dalej. Teraz żałuję, że nie wziąłem jego spacerówki. 

-Poplose zielone.- zaśmiał się Matteo na przejściu dla pieszych.

-Jaki uroczy młodzieniec.- zaśmiała się jakaś starsza pani, szeroko uśmiechając do mojego synka, który lekko się zawstydził.

-Przywitaj się ładnie z paną. Przecież umiesz.- lekko się uśmiechnąłem.

-Dzien dobly.- szepnął chowając się w mojej koszulce.

Przeszliśmy przez przejście dla pieszych. Trzeba przyznać, że nie było tak źle jak myślałem. Może ludzie już o mnie zapomnieli?

Weszliśmy do parku. Było tu dużo kobiet z dziećmi. Jak ja mogłem nie znać tak pięknego miejsca? Chyba naprawdę przesadziłem siedząc tyle lat w domu...

-Wszystko dobrze? Taki cichy jesteś.- lekko się uśmiechnąłem czując, jak maluszek wpłata swoje małe rączki w moje włosy.

Po chwili doszliśmy do lekarza. Kolejka była jakby rozdawali tu coś za darmo. Posadziłem Matteo w kąciku zabawek. Po czym usiadłem na ostatnim wolnym krześle.

-Kto jest ostatni?- lekko się uśmiechnąłem w stronę ludzi.

-Ja. - kobieta obok mnie się uśmiechnęła- Jestem Jane. Mama Elvisa. Zna mnie pan? Elvis i Nico chodzą razem na czytanie książeczek. - szatynka lekko się uśmiechnęła podając mi rękę.

Roses 3/ Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz