12. Bardzo cię kocham.

194 6 6
                                    

Julia

Delikatnie otworzyłam oczy, widząc rażącą biel. Po chwili, dosłownie przed nosem, pojawił się lekarz rażąc mnie światłem z lampki.

-Jestem w szpitalu?- popatrzyłam na łysego faceta z jasnoniebieskimi oczami ze zdziwieniem.- Co mi się stało...

-Zasłabła pani w restauracji.- powiedział ze spokojem.

-Ile spałam?- przerwałam mu w dalszej wypowiedzi.

-Nie chce pani wiedzieć. Zdążyliśmy już panią zbadać i otrzymać wyniki. Ale spokojnie, jeszcze dzisiaj będzie mogła pani wyjść do domu. Pani mąż dzielnie siedział cały czas.

Mój mąż? Albo zapomniał dodać były mąż, albo pomylił narzeczonego z mężem... Chyba wolę tą pierwszą opcję...

-Czyli nie jest ze mną tak źle, że możecie mnie wypuścić tak?- próbowałam zapomnieć o słowach : Pani mąż...

-Nawet wręcz przeciwnie. Niestety nie możemy pani zostawić w szpitalu bo i tak nic nie zdziałamy...

-Co mi jest?- podniosłam lekko głos, wystraszona jak wtedy, gdy Alec miał otwarte złamanie nogi w wieku sześciu lat...

-Nie wiem, czy mogę pani teraz powiedzieć... Dopiero się pani wybudziła... Nie myśli pani racjonalnie... - jąkał się.

-Do cholery co mi jest?!- krzyknęłam.

-No dobrze. Ma pani raka.- usiadł obok mnie, łapiąc mnie za rękę.

Że co? Mam raka? Jak to... Boję się...

- Nie do końca wiemy jakiego. Z takim przypadkiem jak pani, na całym świecie są może cztery osoby. Dopiero są przeprowadzane badania. Jedyne co wiemy, to że ten rak, wyjątkowo nie jest groźny. Nie szkodzi organizmowi. Jedyne czym może się pani martwić, to tych ataków. W sensie krew z nosa, zasłabnięcia, omdlenia, drgawki, i tym podobne.- wyliczał na palcach

-Ile mi zostało życia?  - zapytałam bez wahania patrząc przez okno.

-Ciężko stwierdzić... Nie jestem jasnowidzem... - zaśmiał się.

-Tydzień, miesiąc?- zapytałam poważnym tonem. Przez ciało lekarza przeszedł dreszcz.

-Ludzie z tym rakiem, żyją tak samo długo jak zwykły, zdrowy człowiek. Więc o to nie należy się martwić. Niestety, aby ograniczyć ataki oraz utraconą krew, musi pani przestrzegać parę zasad. Pierwsza: Nie może pani zajść w ciążę. Najlepiej gdyby pani w ogóle już tego nie robiła, jeżeli więc pani o czym mówię. Druga musi pani unikać jakichkolwiek gryp i przeziębień.  Trzecia: stres najlepiej ograniczyć do minimum. Pod wpływem ciśnienia wykonanego stresem, pani organizm, zacznie próbować się bronić, co nie będzie dobre w tym przypadku... I ostatnia czwarta: Gdyby cokolwiek się działo, albo coś szkodziło, czy polepszało od razu proszę do nas dzwonić. No i oczywiście co weekend zapraszamy na kontrolę. - lekko się uśmiechnął.

-Przepraszam, chyba jeszcze śpię... Mógłby mnie pan uszczypnąć?- podałam mu rękę.

-Niestety to nie jest sen... Przykro mi. - lekko spuścił głowę.

-Mówił pan, że to nie jest niebezpieczny rak, a teraz że nie mogę robić tylu rzeczy bo to grozi mojemu życiu. Gdzie tu sens, gdzie tu logika?

-Nie będzie on niebezpieczny, gdy pani będzie przestrzegać zasad. Przepraszam panią, ale mam jeszcze innych pacjentów.- wstał kierując się w stronę wyjścia.

-Mogę mieć do pana prośbę? - lekko przygryzłam wagę.

-Zależy o co chodzi.- wzruszył ramionami.

Roses 3/ Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz