20. Róże cz.2

170 5 12
                                    

Shawn

Dostałem telefon ze szpitala, że Julia miała wypadek. Wystraszony jak najszybciej opuściłem hotel, w którym miałem mieć jeszcze przesłuchania, i pojechałem do szpitala. Jeszcze nigdy nie jechałem tak szybko. Moje serce zdawało się zaraz wyjść z mojej klatki piersiowej. Miałem dziwne przeczucie, że dzisiaj to uczucie się nie zmieni...

W recepcji nerwowo czekałem na odpowiedzi pytań, które wcześniej zadałem. Po dość dłuższej chwili podszedł do mnie lekarz.

-Co z moją... żoną?- zająknąłem się. Nie wiem, czy że strachu, czy z nazwania Julię znów moją żoną. Zacząłem nerwowo trzeć nadgarstki.

Nagle do szpitala wbiegli moi rodzice z dziećmi.

Co oni tutaj do cholery robią?

-Co tu robicie? - próbowałem aby mój głos, ani na chwilę się nie załamał. Matteo podbiegł do mnie, wziąłem go na ręce.

-Przyszliśmy cię wspierać. - Clary lekko się uśmiechnęła ściągając ramoneskę.

-Nie zostawimy was samych. Nigdy nie zostawiliśmy...- Alec popatrzył się na Clary, później na mnie.

-To był pomysł dzieci. Zrobiły strajk w domu.- Tłumaczyła się Karen. Ale nie z pretensjami, bardziej tak, jakby właśnie chciała, aby tak się stało.

- I to jeszcze jaki...- Manny przewrócił oczami.

-Dobrze, że jesteście.- lekko się uśmiechnąłem odstawiając Matteo na ziemię. Maluszek pobiegł do Manuela dosłownie błagając go, aby wyszedł z nim na dwór.

-Mogę coś powiedzieć?- lekarz skrzyżował ręce, nie zmieniając swojej kamiennej miny. Ciekawe, czy on kiedykolwiek się uśmiecha...

Wszyscy ucichliśmy.

-Dziękuję. Czułości radzę zostawić na później. Przydadzą się. Mam innych pacjentów, więc będę się streszczał. Pana żona miała kolejny atak. Podczas prowadzenia samochodu zasłabła, prawdopodobnie chciała skręcić, uderzając w olbrzymie drzewo, tym samym wypadając przez okno. A więc tak- popatrzył na swoje notatki.- Kobieta ma przebite lewe płuco, oraz lekko draśnięte prawe. Złamane obie nogi i pęknięta miednica. W niektórych miejscach ukruszył się kręgosłup. Widzę jeszcze, że ma zmiażdżoną jedną nerkę, no i oczywiście jej nowotwór... Zostało jej tak mniej więcej 60 minut życia.- mówił ze spokojem. Moje serce rozrywało się na strzępy, a on mówił to, gdyby codziennie były takie przypadki... Zero emocji...

-Zaraz. Ona ma raka?- zacząłem się jąkać. Wszyscy, wraz ze mną patrzyli zdziwieni na lekarza. A wręcz przerażeni...

-No tak. Już od dawna. Co weekend przychodziła do nas na badania... Nie mówiła wam?- w końcu jego twarz wyraziła zdziwienie. Jednak nie jest jakimś robotem. Pokiwaliśmy przecząco głowami.- Niedługo dostanie pan całą dokumentację, więc o wszystkim się pan dowie. A teraz proszę iść do pacjentki. Nie męcz jej pytaniami. Jest za słaba... A odpowiadając na jeszcze niezadane pana pytanie: pokój numer 2 na tym piętrze.- mogę przysiąc, że na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Jednak ma uczucia... Podbiegła do niego lekarka wzywając go na sor.

-Idź do niej. My poczekamy na korytarzu.- Karen lekko się uśmiechnęła. Choć w jej oczach można było dojrzeć strach.

Pobiegłem szukając odpowiedniej sali. Gdy ją znalazłem, wziąłem głęboki oddech, po czym delikatnie popukałem wchodząc.

Przed oczami przesuwały mi się kadry filmu. Naszego filmu. Te wszystkie dobre, jak i złe chwile. Patrząc teraz na Julię przykutą do łóżka, wiedziałem, że tylko ją naprawdę kocham.

Roses 3/ Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz