22.Jaka Julia?

354 12 21
                                    

Shawn

Otworzyłem niepewnie oczy. Raziła mnie lampa wisząca parę centymetrów nad moim nosem.

Otworzyłem szerzej oczy. Niestety obraz był delikatnie zamazany. Nie byłem w stanie nic zrobić.

-Musimy już iść.- powiedział jakiś głos, choć nie jestem pewien, czy na pewno akurat te słowa padły. Głos był stłumiony. A głowa myślałem, że za chwilę mi wybuchnie.

Zaczęło mi się ciężej oddychać, przez jakieś rurki w nosie i ustach. Zacząłem kaszleć. Nie potrafiłem nabrać powietrza. Lekarz wyciągnął mi rurki, coś mówiąc. Nie zrozumiałem go. Zacząłem słyszeć jakieś szumy. Nie wiedziałem co zrobić. Więc na chwilę zamknąłem oczy, aby się uspokoić. W myślach pojawiła mi się Julia, mówiąc, że wszystko będzie dobrze. Wziąłem głęboki oddech.

-Do cholery, możecie się uciszyć? Głową mi pęka...- jęknąłem

-Shawn ty żyjesz!- Krzyknął Andrew.

Wszystkie szumy ucichły, wszystko zaczynałem widzieć coraz lepiej.

-A gdzie Julia?- zapytałem rozglądając się po sali.

-Jaka Julia?- Andrew popatrzył na mnie ze zdziwieniem.

-A zapomniałem, umarła... Możemy później pojechać do niej na cmentarz?- oparłem wygodnie głowę.

-Em... Okej?- powiedział to tak, jakby nie wiedział o co mi chodzi.

-Możesz przyprowadzić Alec'a i Clary? Muszę im podziękować, za wszystko. Czy Matteo nadal płacze za Julią? I kto zajmuje się Nickiem? A Rafael i Tyler jak znieśli śmierć mamy? I co do cholery mi się stało? - próbowałem się dopytać, ale Andrew miał taką minę, jakby zobaczył ducha.

-Shawn o czym ty mówisz?- powiedział łagodniej patrząc to na lekarza to na mnie.

-No jak to o czym? O moich dzieciach. O mojej żonie, która zmarła. Ty naprawdę już o nich zapomniałeś? I dlaczego jesteś taki młody? Miałeś gdzieś koło pięćdziesiątki, albo sześćdziesiątki... A teraz wyglądasz jak trzydziestolatek. Jakaś dobra operacja plastyczna?

-Shawn? Na pewno dobrze się czujesz? Lekarzu co z nim jest?- Andrew popatrzył na mężczyznę w niebieskim fartuchu.

-Pan Mendes był w śpiączce przez trzy dni. Może po prostu mu się coś przyśniło. Za chwilę dojdzie do siebie. Potrzebuje tylko czasu...- nie wiem jaka była mina lekarza, bo był z jakimś dziwnym czymś na twarzy. Jakby się bał, że się czymś zarazi.

-A może już teraz wyjść? Fani czekają na niego. Parę dni temu miał urodziny. Musi teraz zrobić koncert online w domu. Jeśli tego nie zrobi za trzy godziny stracimy dwadzieścia miliardów dolarów. A jeśli to zrobimy zarobimy dwa razy więcej... - tłumaczył dalej Andrew. Zagubiłem się w jego słowach, zaczynając myśleć o Julii.

Była tylko moim snem? Faktycznie, wszystko tam było zbyt idealne... Ale ja ją naprawdę kochałem... Moje dzieci też były snem? To wszystko było snem? Ale dlaczego akurat taka historia mi się trafiła? Ona powinna mnie czegoś nauczyć? Albo o czymś ostrzec? A może po prostu pragnę stabilizacji i prawdziwej miłości?

-Shawn ile razy mam powtarzać?- odezwał się Andrew wyciągając mnie z zamyślenia.- Wyskakuj z łóżka, ubierz się i lecimy do domu. Camila i fani na ciebie czekają.

Powoli wstałem z łóżka. Lekko mi się zakręciło w głowie, ale to było nic w porównaniu z moimi bolesnymi myślami. Ubrałem się w bluzę koloru pudrowego różu, do tego szare dresy i jakieś adidasy...

Przeczesałem włosy ręką.

-E e e. Nie możesz pójść dalej bez tego.- podał mi maseczkę ochronną.

-Dlaczego mam to założyć?- popatrzyłem na niego ze zdziwieniem.

-Teraz się zastanawiam czy przypadkiem nie masz amnezji... Shawn Koronawirus jest. Właśnie wyszedłeś ze szpitala. Chcesz się zarazić?- powiedział takim tonem, jakby chciał mnie nim zabić.

-W moim śnie, byłeś o wiele lepszy. Nie patrząc na to, że byłeś wujkiem mojej żony...- założyłem maseczkę. Miałem ją na twarzy dosłownie dwie sekundy, a już nie potrafiłem w niej oddychać.

-Cieszę się, ale to jest prawdziwy świat. Może i twój sen był dziwaczny, bo ja miałbym być miły? Ale marzenia się nie liczą. Nie ma prawdziwej miłości. Teraz liczy się tylko forsa. A teraz wyjdźmy z tego szpitala, bo nie chcę złapać tego wirusa... - pokręcił przecząco głową. Zaczynałem się czuć przy nim jak jakiś kosmita.

Wyszliśmy z budynku. Andrew szedł pierwszy, bo miał znaleźć swój samochód. Zamknąłem dosłownie na parę sekund oczy, aby poczuć zapach tego Toronto. Pachniało spalinami... W tamtym świecie pachniało różami i takim czystym rześkim powietrzem.

Teraz chyba zaczynam rozumieć o co chodziło Andrewowi...

Poczułem gorącą ciesz na moim ciele. Natychmiastowo odskoczyłem. Cała moja bluza była z gorącej kawy.

-Bardzo przepraszam...- dziewczyna, parę lat młodsza ode mnie, aczkolwiek dorosła, puściła wszystko co miała w ręce, wyciągnęła chusteczki i próbowała zmyć plamę.- Naprawdę nie chciałam. Na chwilę się zapatrzyłam i...

-Ciii- przyłożyłem mój palec do jej maseczki, na znak, aby przez chwilę była cicho. - Nic nie szkodzi. To tylko bluza.- delikatnie zsunąłem jej maseczkę z twarzy. Po czym ściągnąłem swoją.

-Jestem Shawn. A ty?- pomogłem jej pozbierać papiery, które wcześniej upuściła, po czym wstaliśmy. Podałem jej je szeroko się uśmiechając.

-Jestem Julia...

***
Właśnie dotarliśmy do końca 3 części Roses. Oficjalnie nie będzie już kolejnej części. Mam nadzieję, że wam się podobały. Zapraszam do przeczytania moich innych książek jak Hunger, A new Beginning/Shawn Mendes czy nawet 30 dni idola Challenge.

Jak wam się podobało?

Macie jakieś uwagi?

A zapomniałbym 😅 Chciałabym podziękować za wszystkie gwiazdki i komentarze. To naprawdę miłe z waszej strony ♥️

To już chyba wszystko 😘 

Roses 3/ Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz