21. Pamiętam

171 3 8
                                    

Shawn

Nagle wszystko prysło. Jakby za pstryknięciem palca. Otworzyłem niepewnie oczy. Byłem w jakieś czarnej nicości. Nagle poczułem coś mokrego na stopach. Spojrzałem w dół. Wszędzie była woda, tak gdzieś na może trzy centymetry. Zobaczyłem w niej swoje odbicie. Znów byłem młody. Znów miałem 22 lata.

Przez parę minut patrzyłem na swoje odbicie z ogromnym zdziwieniem. Jeszcze parę sekund temu byłem gdzieś po czterdziestce, a teraz znów jestem młody.

Rozejrzałem się jeszcze raz, z nadzieją, że kogoś spotkam. Lecz byłem sam.

-Halo! Jest tu ktoś?- krzyknąłem, aby się upewnić, lecz odpowiedziało mi tylko echo. -Czyli umarłem tak? Tylko dlaczego jestem młody? - poczekałem chwilę wyczekując odpowiedzi. Lecz jej nie otrzymałem.- Do Cholery!- tupnąłem nogą tym samym rozchlapując dużą ilość wody.

Nagle zauważyłem jakby małą iskierkę. Zacząłem iść w jej kierunku. Zatrzymała się. Podszedłem bliżej. Dotknąłem ją czubkiem palca.

Z tej iskierki wydobyło się ogromne światło, na które nie dało się patrzeć. Było zbyt jasne. Zasłoniłem oczy rękami. Gdy po chwili spojrzałem na nie, nie wydawało się aż takie rażące.

Zobaczyłem tam siebie. Bawiłem się ciuchcią, którą dostałem na święta gdy miałem pięć lat. To moje pierwsze wspomnienie, lecz z każdym rokiem zaczyna blednąć. Boję się, że kiedyś może zniknąć na zawsze.

Delikatnie dotknąłem wspomnienia.

-Pamiętam, byłem wtedy taki szczęśliwy...- szepnąłem.

Bawiłem się cały czas ciuchcią. Aż podeszła do mnie mama. Mocno mnie przytuliła. Po chwili przyszedł tata zaczynając się ze mną bawić.

Chciałem zobaczyć, co dalej się stało, ale w korytarzu nicości, zaczęły się pojawiać kolejne iskierki, które wybuchały podobnym światłem co ta pierwsza. Lecz tym razem nie poraziło mnie tak mocno.

Podszedłem do najbliższego wspomnienia. Pierwsze spotkanie z moim przyjacielem Brianem Craigenem. Rozlałem mu wtedy sok wiśniowy na białą koszulę... To było w przedszkolu. On chciał się zemścić i obrzucił mnie ziemniakami. Później przez pół godziny pani wyciągała mi je z włosów.

Podbiegłem do kolejnego. Odbieranie tyt na rozpoczęcie szkoły. Byłem taki dumny. Szedłem jak jakiś prezydent. Nawet podobnie byłem ubrany...

Kolejne tysiąc świateł rozświetliło mi drogę. Parę kolejnych wspomnień przeleciałem tylko kątem oka biegnąc do kolejnych, mając nadzieję, że prowadzą one do wyjścia. Zatrzymałem się na jednym ważnym wspomnieniu. Gdy miałem czternaście lat. Pierwszy pocałunek... Z Lauren. Już tak dawno nie rozmawialiśmy, a przecież jest częścią mojego życia. Kolejne wspomnienie było dwa lata później.  Mój pierwszy raz, znów z Lauren. Eh wszyscy myśleli, że gdy skończymy szkołę, będziemy razem. Jednak życie inaczej się potoczyło...

Poszedłem do kolejnych wspomnień. Gdy tak obraziłem się na rodziców, że nie odzywałem się do niech przez miesiąc, gdy poznałem Andrewa.  gdy pierwszy raz byłem na scenie, gdy Taylor mi pomogła przełamać strach. Gdy zauroczyłem się w Camili.

Uśmiechnąłem się, dotykając wspomnienia, gdy biegałem po scenie śpiewając. Fanki dosłownie płakały. Były tak zachwycone. Szkoda, że te wspomnienia nie mają głosu...

W końcu doszedłem do ostatniego wspomnienia. Minąłem ich już chyba z tysiąc. Była to chwila, gdy leżałem przytulony do Camili. Śmialiśmy się z czegoś podjadając solone paluszki.

-A gdzie wspomnienia z Julią? Z moimi dziećmi? Przecież przeżyliśmy tyle cudownych chwil. Więc gdy umarłem, musiałby gdzieś tu być prawda?

Ale znów odpowiedziało mi tylko echo. Rozejrzałem się. Wspomnienia zaczynały blaknąć, po czym znikać. Znów zostałem sam.

Szedłem dalej przed siebie, poszukując kolejnych wspomnień, lecz tych nie było.

Zacząłem biec, lecz wszystko było takie samo. Nie wiedziałem, czy jestem w miejscu, jestem dalej, czy bliżej.

Zwolniłem kroku. Zacząłem nucić Roses aby ten czas leciał szybciej. Gdy doszedłem do ostatniego wersu, zauważyłem jakieś światło. Zacząłem biec w jego stronę, w nadziei, że są to wspomnienia z Julią.

Jednak znów się myliłem. Światło tak rozbłysło, że powaliło mnie na ziemię. Klęczałem na czworakach. Nie potrafiłem wstać. W tym świetle widziałem jakąś postać. Wyglądała jak lekarz. Albo jakiś górnik?  Jego słowa były stłumione. Nie rozumiałem ich.

Nagle coś uniosło mnie w górę. Ja latałem. Po chwili zacząłem promieniować złotym światłem. Po czym zacząłem zanikać. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Byłem przerażony.

Zamknąłem oczy. Wierzyłem, że wszystko jakoś się ułoży.

***

Roses 3/ Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz