9. Oby wszystko się udało.

166 11 18
                                    

Alec

-Może powtórzmy nasz plan jeszcze raz.- rozsiadłem się wygodniej patrząc na twarz Camili i Clary w telefonie.

-Ja załatwiam sprawę z tymi od dokumentów hotelu, aby Shawn musiał się osobiście zjawić. Później dzieci oddajemy dla Karen, do której wcześniej zadzwoni Clary. Równo o 15:00 ma zacząć się spotkanie, więc od 14:00 Clary siedzi schowana gdzieś koło windy, więc gdy Shawn i Julia wejdą do tej samej windy, a wejdą bo ich nakierujemy, oczywiście tak, aby się niczego niedomyślali. Gdy będą w windzie, Clary daje znać Alec'owi, który będzie w piwnicy, w specjalnym pomieszczeniu, gdzie wyłączy zasilanie w całym hotelu. Wszyscy musimy zejść tam do niego i obserwować całą sytuację. Gdy będziemy już pewni, albo ktoś nas złapie, włączamy znów wszystko. Oni idą podpisać to coś i koniec. - Camila przewróciła oczami. Nie dziwię się jej. Każe już im obu od godziny powtarzać to samo...

-Wszystko pamiętacie ? Wiecie co macie robić... Za chwilę mamy wszyscy być na miejscu.- powiedziałem stanowczym głosem.

-Tobie to łatwo mówić. Masz własny motor i możesz pojechać. Ja niestety jestem uzależniona od mamy i muszę poczekać aż ona pojedzie.- powiedziała oburzona Clary przewracając oczami.

-Sory sis, ale takie życie. Dam ci tej fory, ale nie zawiedź nas.

-Dla rodziców wszystko.- lekko się uśmiechnęła

-Możecie przestać już o tym gadać? Dostaję przez to migreny...- Camila jedną ręką delikatnie złapała się czoła, a drugą podrapała się po brodzie, albo podbródku, tylko którym... Ciężko stwierdzić, bo wszystko się zlewa....

-Przepraszam panią, ale ja po prostu chcę znów połączyć naszych rodziców. Rozumiesz to?- zarechotałem.

-Tak , tak... Ale nie mów już tym tonem, bo wtedy ktoś będzie cię mógł pomylić z twoim ojcem...

-Geniusz.- przerwałem jej.- zadzwonię do Karen jako Shawn i powiem, że ma zabrać dzieci. Camila jesteś geniuszem.- zaśmiałem się.

-Alec ciszej. Pamiętaj, że ja jestem w domu z mamą i rodzeństwem.- Clary przewróciła oczami.

-Tak szybko zmieniając temat. Wiecie że macie śmieszne imiona? - Camila wzięła łyka kawy.

-W jakim niby sensie?- lekko się zdziwiłem.

-No patrz, jest Clary, Alec, Rafael to imiona z Shadowhunters, a Matteo z Jane the virgin. Kiedyś z Shawnem oglądałam te seriale mówił, że tak właśnie nazwie swoje dzieci, jeśli będzie je miał. Nie sądziłam, że naprawdę to zrobi...

-Taa... Ciekawie... A teraz wracajmy do naszego planu.

-A ten zaś o tym.- Clary przewróciła oczami.

-Taa naśmiewajcie się ze mnie, ale jak rodzice znów wrócą do siebie to będziecie mi dziękować na kolanach.

-Taaa... Nara...- Clary się rozłączyła, po czym zdezorientowana Camila zrobiła to samo.

-A więc nasz plan jest w toku.- cwaniacko się uśmiechnąłem.

Czułem się jak jakiś super złoczyńca, jak jakiś przebiegły łotr, a zapewne wyglądałem jak któryś z tych Teletubisiów. Ten czerwony wydaje się najbardziej podejrzany, więc chyba tym... Choć gdyby dłużej się zastanowić z całej bajki najdziwniejszy i najbardziej podejrzany to był ten odkurzacz. Może jednak nim?

To są właśnie myśli nastolatka jeżeli ma młodsze rodzeństwo... To jest straszne...

-Alec ty z kimś rozmawiasz?- usłyszałem głos taty, który delikatnie popukał po moich drzwiach.

Roses 3/ Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz