Prolog

1.1K 41 4
                                    

21 września 2008- Missoula, Montana

- Już jestem! - krzyknęła dziewczynka, przekraczając próg domu.

Brunetka wyjrzała z kuchni, lecz zobaczyła tylko niknącą postać córki na schodach. Usłyszała w jej głosie ukryty smutek. Od razu ruszyła za nią. Delikatnie zapukała w drzwi.
Gdy odpowiedziała jej cisza, przerywana jedynie cichym szlochem, postanowiła wejść.

- Kochanie, co się stało? - zapytała z troską, widząc ją skuloną na łóżku.
- Nic - odparła, szybko wycierając łzy.

Rodzicielka usiadła przy niej, zamykając ją w swoich ramionach.
Mała była do niej bardzo podobna. Te same ciemne włosy, pełne usta i mały nosek. Tylko oczy zamiast błękitne, były zielone.
Kobieta otarła dokładnie jej łzy z policzków i ucałowała w czoło.

- No więc? - zapytała.
- Czemu nie ma z nami taty?
- Amanda... - matka westchnęła, zaczynając obracać w palcach zawieszkę od naszyjnika. Była to gwiazda z zielonym kamieniem w środku.

- Mówiłam ci o tym - zaczęła po chwili. - Musieliśmy się rozstać.
- Ale dlaczego? Był zły?
- Nie, wręcz przeciwnie. Był najlepszym mężczyzną, jakiego znałam. - Uśmiechnęła się pod nosem, przywołując w pamięci jego obraz. - Co prawda, miał swoje wady, ale i tak go kocham.
- To dlaczego nie ma go z nami? Nie żyje? - dziewczynka zasypywała ją pytaniami.
- Nie wiem, kochanie.
- To, czemu się rozstaliście?
- To było konieczne... - mówiąc to, poczuła lekką tęsknotę za dawnymi latami, które niestety nie było odpowiednie dla tej małej istotki. - Tylko tak możesz mieć normalne życie.
- Ale to nie jest normalne życie! - Amanda wyrwała się z objęć matki. Zaczerwienione oczy zaczęły ponownie się szklić. - Normalne życie jest z mamą i tatą! Czemu po inne dzieci przychodzą ojcowie? Czemu się razem bawią? Też tak chcę! Zamiast tego śmieją się ze mnie! Mam dość takiego życia!
- Amanda...
- Nie! Nie lubię cię! Nie lubię taty! To wszystko przez was!
- Amanda!

Dziewięciolatka ze łzami w oczach wybiegła ze swojego pokoju.
Nie mogła tego wszystkiego zrozumieć.
Gdy zbiegała ze schodów, usłyszała, że matka podąża za nią. Będąc już na dole, gwałtownie się zatrzymała, a jej usta opuścił krzyk.
Przed nią stała blada postać. Mężczyzna uśmiechnął się, a wokół zrobiło się przeraźliwie zimno. Z jej ust wyleciała para, a jej ciało przeszył strach.

Poczuła nagłe szarpnięcie w tył. Brunetka złapała ją za rękę, ciągnąc w stronę zejścia do piwnicy.
Światło na schodach zamigotało złowrogo. Szybko znalazły się na dole. Manewrowały między półkami z przetworami, docierając do ślepego zaułka.
Za plecami usłyszały zbliżające się kroki.
Kobieta puściła rękę dziewczynki, by odsunąć metalowy regał. Ukryty składzik, zawsze zamknięty na klucz, stał teraz przed nimi otworem.
Zjawa była coraz bliżej.
Niebieskooka wyciągnęła z jednej z szuflad pistolet i magazynek. Załadowała broń i strzeliła do zbliżającego się ducha. Ten rozpłynął się w powietrzu.

- Skarbie, wejdź do szafy i pod żadnym pozorem z niej nie wychodź, dobrze? - rzekła do dziewczynki, łapiąc ją za ręce. Ta kiwnęła niepewnie głową. - Kocham cię.

Amanda wykonała jej polecenie.
Na wewnętrznej stronie drzwiczek zauważyła przyklejone zdjęcia. Na jednym z nim był mężczyzna, który je nawiedził.
Ciemnowłosa wzięła jeszcze parę rzeczy z półki i zamknęła szafę.
Następnie rozsypała sól dookoła mebla. Z torby wyciągnęła nożyk i przecięła nim wewnętrzną stronę dłoni. Zamoczyła palec w krwi, by namalować znak na drewnie. Wypowiedziała przy tym zaklęcie.

- Witaj Karen. - zjawa ukazała się ponownie
- Tato... - odpowiedziała, mierząc do niego. - Co tu robisz, przecież...
- Nie żyję. Tak, wiem... - ruszył w głąb pomieszczenia. Zatrzymał się przy regale i sięgnął po jeden ze słoików, uważnie się mu przyglądając. Nadal był trzymany na muszce. - Ale chyba mogę odwiedzić córeczkę.
- Twoje kości zostały spalone - powiedziała bardziej do siebie, marszcząc brwi. Nic nie rozumiała.
- Cóż... Ktoś postanowił nas wezwać z zaświatów.
- Lilith. - Nagle wszystko stało się jasne.
- Bingo. - Odłożył przedmiot na swoje miejsce. Na jego twarzy pojawił się niepokojący uśmiech.- Wiesz... Przypomniała mi, dlaczego nie żyję... Te przeklęte geny w rodzinie twojej matki.

Brunetka pokręciła głową. Przymknęła powieki, chcąc pozbyć się napływających do oczu łez. Ręce jej zadrżały.

- Oby córeczka nie wydała się w ciebie. Albo co gorsza, w tych pieprzonych Winchesterów!

Z każdym słowem był coraz bliżej. Karen oddawała strzały, lecz kule nabite solą nie robiły na nim wielkiego wrażenia. Znikał i na nowo się pojawiał. Zbliżał się powoli jak wilk do swojej ofiary.

Jakaś niewidzialna siła wyrwała kobiece z rąk pistolet i rzuciła nią o ścianę. Usłyszała krzyk córki. Mężczyzna złapał ją za szyję i zaczął dusić.

- Dość - rzekł stanowczo damski głos.
Należał on do małej blondynki w białej sukience.
Pstryknęła palcami, a duch zniknął.
Brunetka łapała łapczywie powietrze, którego kilka sekund temu jej brakowało.
Dziewczynka podeszła do niej i zamknęła oczy. Gdy je otworzyła, przybrały one kolor jej ubioru.

- Lilith.
- We własnej osobie - uśmiechnęła się zadowolona. - Muszę ci pogratulować, kilka lat na emeryturze, a dalej zaciekle walczysz.
- Czego chcesz?
- Dokładnie wiesz, czego chcę. Przecież znasz przepowiednię. Nie unikniesz tego - rzekła, kierując się w stronę szafy.

Karen rozejrzała się wokoło, szukając broni. Jest. Powoli po nią sięgnęła.

- Aaa! - krzyknął z bólu pierwszy demon, gdy dotknął rączki od drzwiczek.
Następnie kobieta oddała w jej stronę dwa strzały, po czym nastąpił głuchy klik. Zaklęła pod nosem, a opętane dziecko zaczęło się śmiać.

- Ty naprawdę myślałaś, że tym mnie pokonasz? To łaskotało.
- Zawsze warto było spróbować - wycedziła przez zęby, posyłając jej nienawistne spojrzenie.
- Z kolei tym mnie zaskoczyłaś. Może dzisiaj ją uchroniłaś, ale kiedyś i tak ją dostanę - to mówiąc, machnęła niedbale ręką.

Na zewnątrz zerwał się wicher i wparował do środka, otwierając z hukiem piwniczne okno. Z dworu dochodziło ujadanie dzikich psów, które z każdą chwilą stawało się głośniejsze.

- Szkoda kończyć zabawę. Co prawda, nie podpisałaś paktu ani nic, ale moje ogary dawno nie miały rozrywki... Z kolei z tobą, maleńka, widzimy się za jakieś dziesięć lat. I nikt ci już nie pomoże - dodała, kierując ostatnie zadanie w stronę szafy.

Witam!😁
Ten pomysł chodził mi długo po głowie, więc postanowiłam wycisnąć z niego jak najwięcej. A nuż się uda i powstanie coś ciekawego.
Nie obiecuję, że rozdziały będą pojawiały się regularnie - wena rządzi się swoimi prawami😅.
Ale na pewno postaram się, by to żyło.
Tak więc zapraszam do lektury i życzę wszystkiego dobrego 😉.

Ps.: Zachęcam również do pozostawienia po sobie śladu: gwiazdki i komentarze mile widziane. Możecie śmiało pisać.

Edit: rozwinięcie wątku Karen pojawi się w rozdziałach bonusowych.

Córka łowcy ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz