Rozdział 1

956 64 4
                                    

Nałożyłam szybko na nogi arimaxy i zbiegłam na dół. Po drodze zabrałam kluczki od mojego auta i pieniądze. Przy wyjściowych drzwiach zatrzymał mnie Tristan. No super teraz kazanie jak mam uważać na wszystko i wszystkich.Nie rozmawiać z nieznajomymi. Matko czy ja mam pięć lat.

-Tristan co znowu?-jęknęłam

-Nic,poprostu chciał bym wiedzieć czy zrobisz zakupy i zabierzesz ze soba Connora żeby Ci pomógł-wzruszył ramionami.Matko co za odmiana

-Żadnego kazania-uniosłam brwi.Coś tu nie gra.

-Żadnego chyba nie masz pięciu lat-zakpił.Palant-to jak?

-Dobra zrobię zakupy i za biorę Connora po tym jak pojedziemy do centrum handlowego

Nie widziałam dalszego sensu prowadzenia tej konersacji więc doałam żeby tan słodki Connorek się pośpieszył i że czekam w samochodzie.

Moje białe porshe,ulubione.Mam jeszcze kilka innych samochodów,ale to jest moim dzieckiem.Cudowne autko. Na chłopaka nie musiałam długo czekać.

-Cześć Czika-zaśmiał się chłopak.Od zawsze nazywał mnie tak. Zabawne.

-Hej to co jedziemy

-Nom

Do centrum nie mieliśmy daleko. Dziesięć minut stąd. Jak zwykle podczas drogi wygłupiałam się z chłopakiem. Uwielbiam go. To tak mój drugi brat,ale jak pozostałam dwójka James i Bard tylko że Connora kocham najbardziej prócz Tristana oczywiście. To on mni wychowywał od zawsze. Rodzice byli zajęci pracą. Tylko praca się liczyła i to dla tego tłumaczy dla czego mamy miliony na kontach bankowych.Nigdy nie lubiłam się przechwalać pieniędzmi,to nie w moim stylu.To bez wartościowy papierek. Zawsze chciałam mieć rodziców,a nie przelotnych ludzi, Swoją nie obecność wynagradzali mi prezętami i oni myśleli że to wystarczy. Gówno prawda. To Tristan i gosposia Hellena wychowywali mnie. teraz oczywiście jest obecna w naszym życiu. Zawsze możemy na nią liczyć.Jest jak dobra babcia do której można zwrócić się o pomoc. Kochana kobieta.

-To może ta-pokazałam chłopakowi już chyba dziesiątą sukienkę. Chciałam odświeżyć sobię trochę garderobę,ale Connor mi w tym nie pomagał.

- Ta-rzucił w mnie czarna obcisła  sukienka do połowy ud. W niektórych miejscach miała złote wstawki. Całe plecy były pokryte koronką. Świetna. Wbiegłam do przymierzalni i ją od raz przymierzyłam.

-Boska-wychodząc z przymierzalni usłyszałam zachwyt przyjaciela.

-Dzięki-mruknęłam i wróciłam spowrotem ubrać swoje rzeczy.

Zabrałam sukienkę i za nią zapłaciłam. W poprzednich sklepach kupiłam również jakieś tam rzeczy i wsumie troszkę się tego nazbierało. Na dziś chyba dosyć zakupów. 

W drodze powrotnej wstąpiliśmy do marketu po jedzenie.

Wszystko nam zajeło jakieś trzy godziny. Super.

Razem z Connorem byliśmy obładowani torbami. Wchodząc do domu czułam już tą ulgę. Z hukiem upuściłam torby z ubraniam,natomiast te z jedzeniem zaniósł słodziak do kuchni.

-O matko jestem wykończona-westchnęłam opadając obok Jamesa na kanapę

-Ja też-w salonie od razu pojawił się słodziak Connor i rzucił się na Brada.

Rywalizacja (Janoskians and The Vamps)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz