Rozdział 3

687 55 2
                                    

Jak minął wam sylwester?

Jakieś postanowienia?

To jest pierwszy rozdział w tym roku.

Zapraszam do czytania.

Obudziłam się z potwornym bólem głowy. Wyglądałam jak wrak człowieka. W dosłownym jak i w przenośnym  znaczeniu tego człowieka.

Mało co pamiętam z poprzedniego wieczoru,tylko tyle, że przystawiłam pisotel do skroni tego całego Jai a następnie swoją koleżankę whiski.

Powolnym krokiem zeszłam na dół do kuchni. Przekraczając próg pomieszczenia nie mogłam uwierzyć własnym oczom.

Brad gotował. Jegojest problem zagonić do sprzątania,a co mowa do gotowania.

-Wstałaś-obok mnie przeszedł James uśmiechając sie lekko. Wyciągnął  z szafki tabletki i mi je wręczył z szklanką wody.

-Dzięki-mruknęłam i połknełam biała małą kapsułke popijając wodą-tak właściwie to co się działo wczoraj?

-Trochę się dział-do kuchni wszedł Tristan. Coś przeskrobałam-wygrałaś wyścig,przystawiłaś pistolet do łba tego dupka Jai i się nieźle schlałaś-upss. Wygrałam wyścigi,przystawił......co wygrałam wyścig.

Poderwałam się z krzesła mim natarczywego bólu głowy i zbiegłam do garażu.

Przy moim białym porshe stało czerwone ferrari. Podbiegłam do samochodu i zaczęłam mu się dokładnie przyglądać. Cacuszko.  Trochę się nad nim popracuje i będzie idealne na wyścigi.

Obok mnie pojawił się Trista. Jemu tez uśmiech nie schodził z twarzy pewnie dla tego,że to my go zgarneliśmy,a nie Ci cali Janoskian.

-Niezłe co?

-No-westchnęłam.Kocham samochody tak jak brat. To chyba rodzina pasja.

-Co Ci do głowy strzeliło,żeby tak zareagować-z zamyśleń wyrwał mnie głos Tristana,lekko wkurzanego Tristana.-jak by Ci się coś stało to...

-Ale nic mi się nie stało-przerwałam mu-nie jestem dzieckiem jak byś nie zauważył

-Ale jesteś moja siostrą i nie pozwolę Ci narażać się na takie niebezpieczeństwo-krzyknął. On nigdy nie wydziera się na mnie.

-I co zamkniesz mnie w pokoju-tym razem to ja nie miałam się zamiaru hamować. Jeżeli myśli,że całe życie będę mu ustępywać, że będzie traktował mnie jak dziecko to się cholernie myli.

-Jeżeli będzie trzeba

Nie miałam zamiaru go dłużej słuchać. Pobiegłam do domu,a później do swojego pokoju. Przebrałam się w ten zestaw.

Spakowałam do torebki najpotrzebniejsze rzeczy i opuściłam swoje królestwo. Chwyciłam kluczki do porshe i zbiegłam do garażu

-A ty gdzie?-przy samy samochodzie złapał mnie za nadgarstek mój kochany braciszek

-Tam gdzie nie ma ciebie

-Chloe porozmawiajmy spokojnie

Nie chciałam go dalej słuchać,więc wyrwałam mu swój nadgarstek i wsiadłam do samochodu. Odjechałam z piskiem opon nie oglądając się za siebie.

Mam już dosyć traktowania jak pięciolatka. Jestem  chyba w tym całym posranym gangu nie.

Powinni mnie traktować jak innych,a nie jak jajko. Rozumiem,że jestm dziewczyna,ta delikatniejsza,no ale jeżeli mam nadal w ty siedzieć to chyba powinni mnie równo traktować. Zawsze słyszę jesteś za młoda,to nie robota dla dziewczyn,może coś ci się stać. Nie chcę takiego traktowania. Najlepiej siedź w domu i martw się czy im nic nie będzie i ugotuj obiadek po akcji. Niedoczekanie ich.

Zajechałam pod jakiś fast-food. Nic nie zjadłam z rana,a te lekki jakoś nie chcą działać na pusty żołądek. Zamówiłam sobie sałatkę z kurczakiem i zimny sok pomarańczowy. Oczywiście wszystko na wynos.  Po odbiorze wróciłam do auta i pojechałam nad opuszczoną plaże. Nie wiele ludzi wie o tym miejscu. Przez przypadek je kiedyś znalazłam jak byłam mega zdołowana po śmierci rodziców.

O tym miejscu wie tylko Connor. Tylko jemu zaufałam powierzając ten sekretny skrawek ziemi.

Tristan zaraz by to wykorzystał w jakiś sposób,a tak przynajmniej mogę posiedzieć sobie w ciszy spokojnie.

Opuściłam samochód zabierając swoje jedzenie i koc,który zawsze wożę w bagażniku na wszelki wypadek.

Rozłożyłam się przy skałach. Odpakowałam swoją sałatkę  i zabrałam się za jej sprzywanie. To jest jedno z moich ulubionych potraf.

Po spożyciu wywaliłam wszystko spowrotem do reklamówki i ułożyłam się na kocu.

Chciałam być teraz sama,sama z swoim myślami. Sama ze sobą.

Czasami zastanawiam się jak to jest żyć jak normalna nastolatka. Martwić się w co się ubierze do szkoły,jaki chłopak zaprosi ją na bal,czy rodzice przyłapią cię na wymykaniu się z domu. To jest prawdziwe życie dla zwykłych nastolatek,nie dla mnie.

Napajanie się spokojem nie było mi na długo dane . Jakiś cień zasłonił mi słońce. Tylko jedna osoba mogła wiedzieć,że tu jestem.

-Connor,spadaj nie chcę mi się z nikim gadać-nie miałam zamiaru na niego zwracać uwagi,więc nawet nie uchyliłam powiek by na niego spojrzeć

-Nie jestem Connor,ale słonko Jai-cos mi mówi to imię Jai,JAi ten JAI.  Poderwałam się w natychmiastowym trybie do pozycji stojącej i zaczęłam szukać czegoś do obrony. Matko pistolet został w samochodzie.

-Cz-czego chcesz?-zająkałam się. Przeraża mnie ten facet. 

Gdzie podziała się ta dzielna Chloe z wczoraj

-Boisz się?-podszedł bliżej mnie i przejechał mi dłonią po policzku. Zrobił to tak samo jak ja wczoraj. Tylko ta odważna Chloe jak była wczoraj teraz zniknęła.-pamietasz-szepnął mi do uch,a po moim ciele przeszedł dreszcz. Matko jasne że pamiętam

-Pamiętam-wyszeptałam-co chcesz?

-Nic,nie chcę od ciebie tylko od twojego brata

-To gadaj z nim.bo ja nie mam zamiaru

-Coś się stało ideał bratersko siostrzanej miłość prysł-zakpił.

Nie chciałam już dłużej tego słuchać. Wyszarpałam się mu i zaczęłam sprzątać swoje rzeczy.

Nie zważając na niego pobiegłam do samochodu i wiadłam do damochodu.

Chwyciłam broń w dłoń i schowałam ja pod bluzką.

Chłopak podszedł do drzwi od strony pasażera i normalnie sobie wsiadł

-Co ty do cholery robisz?-warknęłam,chyba dawana Chloe wraca

-Chloe,kochanie spokojniej przejedziemy się

Nie wiedziałam w tedy,że to nie jest zwyczajna przejażdżka..........

Rywalizacja (Janoskians and The Vamps)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz