Rozdział 4

667 55 3
                                    

Przepraszam,ale spiepszyłam ten rozdził i to po całośći. Obiecuję,że następny postaram się napisać jak na najlepszym poziomie,a teraz czytajcie słonka.

-Puść mnie idioto-wydarłam się na Jai i z całej siły walnęłam w plecy tego idiotę. Niósł mnie do jakiejś opuszczonej fabryki. A no tak może zacznę od początku.

Po tym jak wprosił się do mojego auta,jeździliśmy trochę po mieście. Jai pokazał mi kilka miejsc,o których nie miałam zielonego pojęcia. Zachowywał się naprawdę uroczo. Etykieta chłopaka z gangu nie pasowała do niego w tamtym momencie,ale jak człowiek potrafi się bardzo mylić.

Po dostaniu jakiegoś sms,kazał mi jechać do opuszczonej fabryki na obrzeżasz. Protestowała,ale ten kretyn przystawił mi pistolet do uda. Miałam wyjście,chyba nie. Każdy kto by chciał zostać przy życiu postąpił by tak jak ja. 

Po tym jak go tu przywiozłam,miałam zamiar od razu odjechać,ale ten dupek siłą wyciągnął mnie z auta i przerzucił sobie przez ramię.Teraz niósł mnie do tej cholernie obskurnej fabryki. Idiota.

Podczas przejażdżki był na prawdę spoko. Przyjemnie się z nim rozmawiało,tak jak byśmy znali się dłuższy czas,ale nie musiał wszystko zepsuć przystawić mi pistolet.

A czego się spodziewałaś idiotko,że ten chłopak jest słodki. Typowy BAD BOY z książek dla nastolatek,który zakocha się w zwykłej dziewczynie i żuci wszystko. Tylko, że ja nie jestem zwykłą dziewczyną. Nie należę do normalnego świata pełnego miłości,szczęścia,prawdziwych przyjaciół. Mój świat to przeciwieństwo tego wszystkiego. Nielegalne wyścigi,alkohol,wieczne imprezy,może i zdarzają się prawdziwi przyjaciele tacy jak moi,ale o szczęściu i miłości tu nawet nie wspomnę.

-Spokojnie,jak będziesz się tak rzucać to może się komuś coś stać-jak on tak może mówić ze stoickim spokojem.Cholerny psychopata.

-O kim tu mówisz?-warknęłam odpuszczając sobie to walenie w jego plecy.

-Zaraz się dowiesz.

Weszliśmy do starej opuszczonej fabryki. Niósł mnie przez jakiś opuszczony korytarz. Doszliśmy,raczej doszedł nim on do dużego pomieszczenia,z którego dochodziły głośne śmiechy. Postawił mnie na środku pomieszczenia. Obróciłam się do niego przodem i jego znajomych.

-Co tu robi nasza ślicznotka,czyżby chciała popatrzeć na śmierć swojego przyjaciela-zakpił jak dobrze pamiętam Daniel. Jeżeli mnie pamięć nie zawodzi to dawny przyjaciel Connora. Nikt z naszej ekipy po za mną. Przyjaźnili się w szkole podstawowej. Później Connnor dołączył do nas i jego kontakt z farbowanym blondynem się urwał.

-O jakiego przyjaciel Ci chodzi?-nic nie rozumiałam przez jego wypowiedź. Moim przyjaciółmi są jedynie chłopaki z gangu,a oni na pewno dali by sobie radę z takimi opryskami jak tego gówniarze.

-O niego-odsunął się Beau i ukazał mi całego zakrwawianego Connora. Całą jego twarz była we krwi. Był przywiązany do krzesła i nieprzytomny.

Podbiegłam szybko do przyjaciela i rozwiązałam go.

-Connor obudź się proszę-szepnęłam odgarniając włosy z jego czoła. Jak on mogli mu to zrobić?-proszę-szepnęłam 

Po opuszczonej sali rozniósł się donośny śmiech chłopaków.

-O kochanie,kochanie-zakpił bliźniak Jai. Luke chyba tak-twój kolega nie potrzebnie się miesza w nie swoje sprawy

Rywalizacja (Janoskians and The Vamps)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz