- Jeno? Co ty tutaj robisz? Czy coś się stało? - dopytywał Jaehyun, odłożywszy na komodę figurkę, po czym powoli podpłynął do swojego przyjaciela.
- Jae, pozwól mu najpierw wpłynąć - upomniał go Johnny. Jego czujny wzrok wciąż jednak był askierowany na przybyłego, zaś czubek włóczni obniżył się jedynie o kawałek. Obecnie nie mógł ufać nikomu.
- Tak, byłoby mi miło, gdybym mógł choć na chwilę usiąść - odparł Jeno, zmuszając się cichego śmiechu.
Wciąż wpatrując się w niego z zaskoczeniem, Jaehyun wykonał zapraszający gest ręką, a kiedy tylko syren wpłynął do środka, ciągnąc za sobą wypchaną po brzegi torbę, wyjrzał na korytarz, rozglądając się na boki. W półmroku panującym na holu, który oświetlała jedynie cienka smuga popołudniowego światła wpadająca przez szparę pomiędzy drzwiami a framugą, nie zobaczył żadnego ruchu, lecz dla pewności Jaehyun, zakluczywszy wejście, dodatkowo rzucił na nie zaklęcie zamykające. Odruchowo nałożył je z czasomierzem; przestanie ono działać po godzinie. Po tym czasie Johnny i on będą już wiedzieli, czy Jeno będzie musiał wypłynąć, czy będzie mógł zostać.
Jaehyun odwrócił się w stronę swoich przyjaciół. Usadowiwszy się wygodnie na kanapie, Jeno wypuścił z uścisku pasek od swojej torby, która opadłą ciężko na podłogę. Syren rozłożył na na boki ramiona, przez co zaczerwienia na jego dłoniach stały się widoczne dla dwóch strażników. Kurtka Jeno pokryta była w niektórych miejscami brązowymi smugami oraz ziarenkami piasku, na odsłoniętych dzięki podwiniętym rękawom przedramionach widniały pojedyncze zadrapania, zaś w ogonie brakowało w niektórych miejscach łusek. Najbardziej Jaehyuna przeraziła jednak płetwa, posiadająca prosto zakończoną końcówkę, zupełnie jakby ktoś przyciął ją od linijki.
- Nawet nie wiecie, jaka to jest ulga, gdy po całym dniu pływania po mieście, krycia się w zaułkach, uciekania przez strażnikami, można w końcu wyprostować ogon - westchnął Jeno, przerywając chwilę milczenia, podczas której Jaehyun próbował zebrać myśli, zaś Johnny wahał się nad tym, czy jednak nie powinien użyć swojej włóczni.
- Może nam łaskawie powiesz, czemu musiałeś pływać po mieście podczas stanu alarmowego - odezwał się ostatecznie Johnny, nieznacznie podnosząc czubek broni. - Pamiętaj. Wiemy, komu pomagasz. Mamy nad tobą przewagę.
Jaehyun spojrzał z zaskoczeniem na swojego przyjaciela, jednak wystarczyła mu sekunda, by zrozumieć, że Johnny nie mówi nic na poważnie. Jego groźny ton głosu był odruchem, bowiem zawsze używał go, kiedy potrzebował informacji, których ktoś nie chciał udzielić. Aczkolwiek nie zamierzał skrzywdzić Jeno. Zamierzał mu pomóc, tak samo jak on. Ale by to zrobić, musieli najpierw wiedzieć, co się stało.
- Musiałem załatwić pewne sprawy - odpowiedział krótko Jeno, przymykając oczy. Splótłszy ze sobą swoje dłonie, oparł je na brzuchu, sprawiając wrażenie, jakby szykował się do snu.
- Jeno, powiedziałeś, że potrzebujesz naszej pomocy - zaczął pospiesznie Jaehyun, nim jego przyjaciel zdążyłby stracić swą cierpliwość. - Czy... ma to coś wspólnego z nim? A może z twoimi ranami?
- I co, do morskiej koralowej, stało się z twoim ogonem? - wtrącił się Johnny, wskazując grotem włóczni na płetwę, w którą do tej pory wpatrywał się ze zmarszczonymi brwiami. Jeno uśmiechnął się lekko. - Nie czas na twoje uśmieszki. Odpowiedz.
- Na które z pytań? - spytał Jeno, unosząc jedną powiekę. Ujrzawszy niezadowolone miny swoich towarzyszy, uniósł ręce w geście poddania, podnosząc się do wygodniejszej pozycji. - Wybaczcie. Już nie będę. Ale i tak musicie mi powiedzieć, co dokładnie chcecie wiedzieć.
- Wszystko po kolei najlepiej - stwierdził Jaehyun, zajmując miejsce obok młodszego z przyjaciół. Podczas gdy on położył rękę w opiekuńczym geście na jego ramieniu, Johnny postawił włócznię obok siebie, przestając mierzyć nią w przybyłego. - Co się stało z twoją płetwą?
CZYTASZ
let me prove to you that i've changed || nomin ||
Fanfictiondruga część the truth always comes out || nomin || W chwili, w której Jaemin wynajął swoje własne mieszkanie w Perłowym, rozpoczął nowe życie, robiąc wszystko, byle tylko nikt nie posądził go o bycie pół-syrenem. I przez dwa miesiące naprawdę myśla...