🔱 69 🔱

127 23 6
                                    

Świat syren następnego dnia miał się odmienić. Nie tylko po raz pierwszy od prawie dziewiętnastu lat wszyscy władcy miast spotkają się w jednym miejscu, ale również planowana była ucieczka pół-syrena. Przyjaciele Jaemina z trudem zachowywali pozory normalności, próbując nie myśleć o tym, co wydarzy się dnia następnego. W oceanie można było wyczuć pełne napięcia wyczekiwanie oraz głęboko ukryty strach o to, że jeśli jeden punkt z ich listy pójdzie nie po ich myśli, konsekwencje tego mogą być nieodwracalne. Jednak nie tylko w morzu myśl o tym, co miało nastąpić, męczyły bliskich Jaemina.

- Przepraszam, ale naprawdę nie jestem w stanie wykonać tego zlecenia na jutro. Choroba zdecydowanie nie jest dla mnie łaskawa - powiedział Yuta, po czym odkaszlnął, aby być jeszcze bardziej przekonujący. - Tak, wiem, ale...

Renjun odprowadził swojego brata wzrokiem, kiedy ten przeszedł do sąsiedniego pomieszczenia, aby w nim kontynuować rozmowę. Stały grafik Yuty został zaburzony przez znalezioną wczoraj na piasku wiadomość. Butelka wyjątkowo nie dryfowała pomiędzy falami, a została wyrzucona na brzeg, co zważywszy na poprzednią wiadomość, sprawiło, że bracia spojrzeli na siebie z niepokojem, nie wiedząc, czego się spodziewać. Lecz to, co przeczytali, przerosło ich najśmielsze oczekiwania.

Po raz pierwszy list od Sichenga składał się z więcej niż kilku zdań. Zostało w nim opisane wszystko to, co Renjun i Yuta musieli wiedzieć, aby mogli uczestniczyć w ratowaniu Jaemina, czyli zrobić to, o czym już od dawna marzyli i dla czego Yuta nie powrócił do miasta, a młodszy mężczyzna na studia. Od swoich kolegów z roku otrzymał już kilka wiadomości z zapytaniami, co się z nim dzieje, a on za każdym razem odpowiadał półsłówkami i usprawiedliwiał swoją nieobecność problemami rodzinnymi. Wymówka ta nie była wcale tak odległa od rzeczywistości, jak Renjun by tego chciał.

Nie znali jednak szczegółów. Tak naprawdę wiedzieli stanowczo za mało, jednak byli świadom tego, że Sicheng musiał być ostrożny, bowiem nie mógł mieć pewności, że wiadomość nie wpadnie w niepowołane ręce. Najważniejsze, że zostali przez niego dokładnie poinstruowani odnośnie tego, co mają zrobić i ile mają na to czasu. A czas mijał im nieubłaganie. Coraz bliżej byli chwili, w której ponownie zobaczą Jaemina, w której odzyskają brata.

- Renjun, przysięgam ci, że pewnego dnia odejdę z tej pracy - westchnął Yuta, ciskając telefon na kanapę, gdy tylko powrócił do swojego brata w salonie. Renjun zaśmiał się, wcale nie dziwiąc się jego słowom.

- Ja cię podziwiam, że jeszcze tego nie zrobiłeś - powiedział, słysząc już niejedno o szefie brata. - A uwierzył w to, że jesteś chory? - spytał i obrócił się w stronę przyjaciela, gdy ten zajął miejsce obok niego.

- Tak mi się wydaje, ale równie dobrze mógł okazać mi dobre serce ze względu na to, że w ostatnim czasie nie sprawiałem żadnych problemów. - Yuta uśmiechnął się lekko, przeczesując palcami włosy. - Ale następnym razem nie będzie już tak łatwo, więc lepiej żebym tym razem wyrobił się terminie.

- Spokojnie, za dwa dni wszystko wróci do normy.

- Naprawdę tak sądzisz? Naprawdę myślisz, że już dzień po tym, jak Jaemin do nas wróci, wszystko znów będzie normalnie?

- Kiedyś musi, prawda? - Renjun spojrzał na swojego przyjaciela, który przechylił głowę, niemo zadając tym pytanie. Młodszy westchnął. - Chciałbym, by było normalnie, ale wiem, że nie będzie. Jaemin będzie musiał się ukrywać nawet na lądzie i... i wciąż nie zapomnimy o tym, że w oceanie istnieje świat, o którym nie wiedzą inni ludzie.

- I w to już mogę uwierzyć. - Yuta zmierzwił włosy swojemu bratu, tak jak robił to, gdy ten był jeszcze małym dzieckiem. - Oczywiście mam nadzieję, że do twojego powrotu do normalności zalicza się powrót na studia, prawda?

let me prove to you that i've changed || nomin ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz