Od przyszłego tygodnia rozdziały będą pojawiały się w środy i soboty :) Indżoj!
______________________________
Przesadziłem.
Wiem to od razu, od kiedy tylko wściekłe spojrzenie Aurory omiata moją twarz. To miała być niewinna uwaga, rzucona po to, żeby ją zdenerwować, ale chyba bardziej niż na nią, podziałała na mnie. Kiedy wyobrażam ją sobie pode mną – bynajmniej nie w tym korporacyjnym znaczeniu – wijącą się i jęczącą, dostaję wzwodu. Chcę pieprzyć ją tak mocno, by jęczała moje imię i błagała mnie, żebym przestał. Albo żebym nie przestawał. Nie zdecydowałem jeszcze.
Ona jednak wysuwa się z mojego uścisku, a ja natychmiast mam ochotę ponownie ją chwycić. Jest ciepła i miękka, i odpowiednio zaokrąglona we wszystkich strategicznych miejscach, i chyba tylko ślepy by na nią nie zareagował. Zaciskam dłonie w pięści, by po nią nie sięgnąć, ale kiedy odchodzi, wściekła, odruchowo ruszam za nią. Może powinienem ją przeprosić. Jednak to ona zaczęła tę wymianę zdań, nie widzę więc powodu, dla którego miałbym to robić, oprócz tego najbardziej oczywistego – że chcę ją przelecieć, więc byłoby dobrze, żeby się na mnie nie wkurzała.
To pewnie będzie trudniejsze, niż początkowo myślałem. W porządku, lubię wyzwania. Aurora podobała mi się już na zdjęciach, nic jednak nie przygotowało mnie na przyciąganie, jakie poczułem, kiedy tylko ją dotknąłem. Wcześniej to miał być sport, odrobina rozrywki i odegranie się na kimś, kto zrobił niegdyś o kilka kroków za dużo. Teraz to już coś więcej.
Teraz to już potrzeba, której zamierzam w sposób kontrolowany pofolgować.
Aurora też to czuje, jestem tego pewien. Spędziła jednak dwadzieścia pięć lat życia w Callaway Enterprises, indoktrynowana przez swojego ojca i uczona ich sposobu życia. Nauczyła się doskonale kryć ze swoimi potrzebami i okazywać jedynie to, co powinna, czego się po niej oczekuje. Mam więc jedną ogromną przewagę nad jej narzeczonym i całą tą bandą, z którą na co dzień się zadaje.
Przy mnie Aurora będzie mogła być sobą. Muszę ją tylko do tego przekonać.
Idę więc za nią, pewien, że nie powinniśmy skończyć tej rozmowy w taki sposób. Nie chcę jej do siebie zrażać, tylko przekonać, że nie jestem gnojkiem, za jakiego z pewnością w tej chwili mnie uważa. Nad jej zdaniem na temat mojego pochodzenia popracujemy później.
Najlepiej w zaciszu mojej sypialni.
Szukam jej w tłumie, aż w końcu jej jasna czupryna miga mi pomiędzy ostatnimi rzędami tańczących. Idę za nią, nie spuszczając wzroku z jej złotych włosów; wymijam kolejne pary, a gdy ktoś na mnie wpada i na moment przenoszę spojrzenie na sprawców wypadku, Aurora znowu znika mi z oczu.
Gdzie ona jest?, zastanawiam się z irytacją, wydostając się wreszcie do holu prowadzącego z jednej strony z powrotem na parkiet, a z drugiej ku schodom na kolejny poziom, na którym mieści się restauracja. Nie widzę jej na schodach, nie wróciła też przecież na parkiet. Jest jeszcze...
Odwracam się w kierunku wyjścia na taras i widzę ją tam, stojącą na jego brzegu. Nie jest jednak sama.
Oprócz niej na tarasie znajduje się jakaś kobieta ubrana w prostą, czarną sukienkę. Szczupła i drobna, pewnie nie stanowiłaby żadnego zagrożenia, gdyby nie fakt, że w ręce trzyma nóż, którym celuje prosto w tętnicę szyjną Aurory.
Nie namyślając się wiele, ruszam w tamtą stronę. Błyskawicznie nawiązuję też połączenie z Masonem.
– Aurora jest w niebezpieczeństwie – informuję, gdy tylko właściciel Callaway Enterprises odbiera. – Taras na poziomie z parkietem. Napastniczka ma nóż.
CZYTASZ
Lęk wysokości | Niekorporacyjni #1 | ZAKOŃCZONE
RomanceW świecie niedalekiej przyszłości korporacje są wszystkim, co liczy się w życiu: przynależność do jednej z nich równa się przynależności do kręgu społecznego, rodziny i odpowiedniej pozycji. To świat, w którym Aurora Callaway, córka właściciela najw...