Bruce z trudem otwiera drzwi do mojej sypialni i wprowadza nas do środka. Nie odrywam się od niego, a on nie odrywa się od moich ust, kiedy idziemy w stronę łóżka. W pokoju jest ciemno, ale kiedy Bruce się porusza, fotokomórka włącza lampę stojącą w kącie – nie lubię pełnego oświetlenia i tylko tyle jest mi zwykle potrzebne.
Serce wali mi jak oszalałe i wiem, że to, co robię, jest szaleństwem. Przecież ja nic o tym facecie nie wiem, nawet jak się nazywa. Zdaję sobie jednak sprawę, że nie ma i nie będzie lepszego kandydata.
– Jesteś pewna? – pyta Bruce, kiedy na chwilę odrywa się od moich ust. Oddycha nierówno i wiem, że to nie kwestia wysiłku. – Możemy...
– Tak, jestem pewna – przerywam mu, po czym znowu go całuję. Bruce jest dużo ciekawszy, kiedy nie mówi i nie myśli zbyt wiele.
Opuszcza mnie ostrożnie na materac, aż siadam na brzegu łóżka, wciąż z udami owiniętymi wokół jego bioder. Jego dłonie suną w górę moich nóg, wślizgują się pod materiał sukienki, podciągają ją, aż podnoszę ręce i pozwalam mu ją z siebie ściągnąć przez głowę. Odrzucam włosy na plecy, gdy spadają mi na oczy, a Bruce wpatruje się we mnie jak urzeczony. Zaraz potem jednak pochyla się i całuje mnie w szyję, a ja wplatam mu palce we włosy i jęczę, gdy przygryza mi płatek ucha.
Jego dłonie kierują się do zapięcia mojego biustonosza; kiedy wreszcie się go pozbywa, Bruce interesuje się moimi piersiami. Najpierw zamyka je w dłoniach, a potem bierze sutek do ust, wyrywając tym ze mnie jęk. Czuję przez materiał spodni jego nabrzmiały członek, który ociera się o moją bieliznę, i mam ochotę natychmiast go dotknąć. Pamiętam, jak robiłam to poprzednim razem, i aż ręka mnie swędzi, żeby tego znowu spróbować.
Odrywam w końcu dłonie od jego włosów i sięgam do zapięcia jego spodni; niecierpliwie ściągam je z niego razem z bielizną, po czym dostaję się do jego sztywnego już penisa. Jest spory i mimo wszystko waham się; podejrzewam, że to będzie bolało. Zaszłam już jednak za daleko, żeby się wycofać.
– Przestań, księżniczko, bo dojdę, zanim w ogóle w ciebie wejdę – dyszy Bruce, przesuwając usta do mojego drugiego sutka. – A nie ma takiej pieprzonej opcji, żebym cię teraz nie przeleciał.
To słowo trochę mnie uwiera, ale zdaję sobie sprawę z tego, co ma na myśli. To tylko seks. Nic sobie nie obiecujemy i nie ma mowy ani o związku, ani o miłości. Między nami jest tylko pożądanie i świetna chemia.
To wystarczy.
Pozwalam mu się cofnąć poza zasięg moich ramion; Bruce pozbywa się resztek odzieży, po czym sięga do moich fig i je też ze mnie zdejmuje. Przez chwilę wpatruje się we mnie bez słowa, a pod wpływem jego spojrzenia mnie przechodzi ochota, żeby wstydzić się własnej nagości. Bruce jest pierwszym mężczyzną, który widzi mnie całą, i chyba podoba mu się ten widok.
– Jesteś piękna – mówi, po czym klęka przede mną na podłodze, chwyta mnie za biodra i przesuwa na skraj materaca. Pochyla się i całuje mój brzuch, a ja odruchowo go wciągam i znowu chwytam go za włosy. – I tylko moja. Powiedz, że jesteś moja.
Waham się, bo wcale nie mam ochoty tego mówić. Nie będę należeć do żadnego faceta. I zamierzam mu to powiedzieć, nawet jeśli to miałoby zepsuć nastrój.
– Jestem tylko moja – odpowiadam więc. – Rozumiesz? Nie twoja ani nikogo innego.
Zamiast się zdenerwować, Bruce uśmiecha się cwaniacko.
– Jeszcze zobaczymy – mruczy, po czym schyla się jeszcze bardziej, aż językiem dociera do mojej cipki.
Jęczę i szerzej rozkładam nogi, gdy wślizguje się językiem do środka. Wycofuje się, zatacza koła wokół łechtaczki i ponawia pieszczotę, po czym dokłada do niej palce. Zaciskam się na nim, sapię, gdy Bruce w błyskawicznym tempie prowadzi mnie na szczyt. Rany, naprawdę nie potrzeba mi wiele, żeby dojść.
CZYTASZ
Lęk wysokości | Niekorporacyjni #1 | ZAKOŃCZONE
RomansW świecie niedalekiej przyszłości korporacje są wszystkim, co liczy się w życiu: przynależność do jednej z nich równa się przynależności do kręgu społecznego, rodziny i odpowiedniej pozycji. To świat, w którym Aurora Callaway, córka właściciela najw...