Wybaczcie obsuwę! Indżoj <3
__________________________
Cała ta kolacja jest porażką.
Z trudem udaje mi się wysiedzieć przez wszystkie dania i nie kopnąć Bruce'a pod stołem, i utrzymać uprzejmy uśmiech na twarzy. Mam jeszcze mniej cierpliwości do Blackwooda niż zwykle i chyba nie można mnie o to winić. W końcu nadal nie zdążyłam otworzyć listu od mojej matki.
Myślę o tym obsesyjnie, odkąd wróciłam ze sto osiemdziesiątego drugiego piętra. I z pewnością nie ma z tym nic wspólnego fakt, jak blisko podczas drogi powrotnej znajdowałam się względem Bruce'a i jak bardzo moje ciało stawało w płomieniach, ilekroć mnie dotknął. To absolutnie nie ma znaczenia.
Kiedy Bruce w końcu schodzi mi z oczu wraz z ojcem, wiem, że to też nie jest odpowiedni moment, by zagłębić się w liście. Udaję się do swojego pokoju i włączam nadajnik przekazujący mi odgłosy ich rozmowy, który za pomocą drona umieściłam w gabinecie ojca. Tylko tyle zdążyłam zrobić między powrotem do domu a powrotem ojca – zainstalować mu w gabinecie drona.
Timothy Hall bywał u nas na kolacjach wielokrotnie i ojciec zawsze zamykał się z nim potem w gabinecie. Wtedy tylko mnie to irytowało, teraz czuję, że po prostu MUSZĘ wiedzieć, o czym będą rozmawiać. Poza mną.
Bo na pewno będą rozmawiać o mnie.
Włączam nadajnik w sama porę, by przez słuchawki usłyszeć, jak ojciec twierdzi, że jestem „tylko kobietą". Mam ochotę zabić go za te słowa, nie mogę jednak tak po prostu wejść do jego gabinetu i przyznać się, że ich podsłuchuję. Nienawidzę tego, jak protekcjonalnie czasami traktuje mnie ojciec.
Blackwood nie próbuje go prostować, co właściwie nie powinno mnie dziwić. Przecież wiem doskonale, że on nie ma o mnie dobrego zdania. A mimo to zaskakująco mocno mnie to boli. Może jeśli więcej osób podziela zdanie ojca, to znaczy, że po prostu ma rację? Może faktycznie się nie nadaję?
Szybko jednak odsuwam od siebie te myśli i skupiam się na rozmowie. Poużalać się nad sobą mogę później.
Tym bardziej, że w następnej chwili ojciec zamierza wytłumaczyć Bruce'owi, dlaczego wybrał właśnie Lexa na mojego narzeczonego. Szkoda, że nie był taki chętny, żeby wytłumaczyć to mnie!
– To chyba nie jest moja sprawa – odpowiada Blackwood ostrożnie, a ja mam ochotę krzyknąć, że owszem, nie jego! Ojciec jednak śmieje się.
– Jesteś moim zastępcą, a Lex wkrótce połączy swoją firmę z moją – protestuje łagodnie. – Myślę, że to oznacza, że musisz coś na jego temat wiedzieć. I generalnie na temat całej sytuacji. Musisz mi jednak obiecać, że ta rozmowa nie wyjdzie poza ten gabinet.
Za późno, tatusiu, myślę z przekąsem. Już wyszła.
– No dobrze – zgadza się w końcu Bruce, a ja mam ochotę dla odmiany zamordować jego. Co go obchodzą moje prywatne sprawy?! – Masz moje słowo.
– Z pewnością domyślasz się, że fuzja z Wilson Company jest nam potrzebna – zaczyna ojciec, a ja zastanawiam się, czy usłyszę coś, czego jeszcze nie wiem. – Nie chodzi tylko o wzmocnienie pozycji naszej korporacji.
– Chętnie usłyszę, co jeszcze planujesz – odpowiada ten lizus. Rany, jak ja go nienawidzę.
– Doskonale wiesz, że ktoś taki jak ja ma mnóstwo wrogów. – To też już słyszałam. – Nie jestem jedynym, którego na przestrzeni ostatnich lat ktoś próbował zabić. Ostatni atak na Aurorę był niewinną igraszką w porównaniu do tego, co moi ludzie udaremniali w ciągu ostatnich miesięcy. Ludzie tacy jak Alexander Wilson mają podobne problemy.
CZYTASZ
Lęk wysokości | Niekorporacyjni #1 | ZAKOŃCZONE
RomansaW świecie niedalekiej przyszłości korporacje są wszystkim, co liczy się w życiu: przynależność do jednej z nich równa się przynależności do kręgu społecznego, rodziny i odpowiedniej pozycji. To świat, w którym Aurora Callaway, córka właściciela najw...