Na zewnątrz jest już całkiem ciemno, kiedy w końcu rozlega się dzwonek u drzwi naszego apartamentu.
Niechętnie idę otworzyć, doskonale wiedząc, kogo zastanę na progu. Próbuję się uspokoić i nie wyglądać tak, jakbym była czemuś winna.
Chociaż jestem.
Lex jest moim narzeczonym, nawet jeśli równocześnie to kłamliwy gnojek, z którym chcę jak najszybciej skończyć. Mimo wszystko powinnam mu być wierna czy coś. Chyba. Czuję irracjonalne wyrzuty sumienia, kiedy myślę o lunchu z Bruce'em i o tym, że niemalże umówiłam się z nim na kolejny.
W końcu kiedyś umówię się z nim też na kolację i wtedy na pewno nie skończy się na seksie oralnym.
W głowie mam więc totalny mętlik, kiedy w końcu otwieram drzwi. Za nimi widzę oficjalnie ubranego Lexa, w garniturze i pod krawatem, który wyjątkowo nie pasuje do mojego stroju – jego jest ciemnoniebieski, a ja mam na sobie szare spodnie i szarą koszulkę.
– Dobry wieczór, kochanie. – Lex uśmiecha się powściągliwie i pochyla się, żeby pocałować mnie w policzek. Zmuszam się, by na czas tej operacji zostać w miejscu. – Dziękuję, że zechciałaś mnie przyjąć.
Wyraża się jeszcze bardziej oficjalnie niż zazwyczaj i trochę zbija mnie to z pantałyku. Wpuszczam go do środka i zamykam za nim drzwi.
– Napijesz się czegoś? – pytam nieco nerwowo. – Mogę nam zrobić kawy albo nalać wina...
– Nie, dziękuję, wpadłem tylko na chwilkę. – Lex odwraca się do mnie, a jego oczy lśnią chłodno. Mam coraz dobitniejsze wrażenie, że ten facet ma do mnie o coś pretensje. Ale przecież nie może wiedzieć o moim spotkaniu z Bruce'em, prawda? Nikt o nim nie wie poza jego kierowcą. A chyba na kierowcę Bruce wybierał sobie kogoś zaufanego. – Chciałem z tobą o czymś porozmawiać.
Zakładam ramiona na piersi i wpatruję się w niego pytająco. Uraza na twarzy Lexa jest już wyraźnie widoczna.
– Strzelaj – mówię, chociaż natychmiast żałuję tego wyrażenia. To jedno słowo sprawia, że wracają do mnie naprawdę nieprzyjemne wspomnienia.
– Z kim spotkałaś się na lunchu?
Mrugam, kiedy pada to pytanie. Lex patrzy na mnie oskarżycielsko i wiem, że kręcenie nie ma sensu. On zna prawdę, tylko z jakiegoś powodu chce ją usłyszeć ode mnie. Może myśli, że przyłapie mnie na kłamstwie albo coś.
– Z Bruce'em – odpowiadam więc zgodnie z prawdą. – Byliśmy najpierw na spotkaniach z dyrektorami różnych działów, a potem musieliśmy uporządkować zebraną wiedzę. Więc wyszliśmy na lunch.
– Do jego apartamentu?
Krew uderza mi do głowy, gdy to słyszę. Dobra, myślałam, że on wie o moim spotkaniu z Bruce'em, ale na pewno nie sądziłam, że zdaje sobie sprawę, że polecieliśmy do jego apartamentu!
– Skąd to wiesz? – wyrywa się ze mnie ostrzej, niż zamierzałam. Lex prycha lekceważąco.
– Myślisz, że jesteś taka cwana? Mam swoich informatorów. Będę wiedział o tobie wszystko, jeśli tylko tego zechcę, Auroro.
Dreszcz przebiega mi po kręgosłupie po tych słowach. Ani przez moment nie mam wątpliwości, że Lex mówi szczerze.
To jednak sprawia, że się wkurzam, zamiast się bać.
– Nie życzę sobie, żebyś mnie śledził – odpowiadam ostro. – Tak, byłam w mieszkaniu Bruce'a, bo to tam jedliśmy lunch. Chcieliśmy mieć ciszę i spokój. Nic ci do tego.
CZYTASZ
Lęk wysokości | Niekorporacyjni #1 | ZAKOŃCZONE
Storie d'amoreW świecie niedalekiej przyszłości korporacje są wszystkim, co liczy się w życiu: przynależność do jednej z nich równa się przynależności do kręgu społecznego, rodziny i odpowiedniej pozycji. To świat, w którym Aurora Callaway, córka właściciela najw...