Wprost nie wierzę, że on to zrobił.
Zadzieranie z Lexem może sprawić problemy nam obojgu. Kiedy mój narzeczony w końcu wychodzi, odwracam się do Bruce'a i patrzę na niego pytająco. Uśmiecha się z zadowoleniem – doprawdy, nie wiem, z czego się cieszy – i włącza w laptopie muzykę poważną. To chyba jakiś Beethoven.
– Mikrofony w biurze są słabe. – Wzrusza ramionami. – Wystarczy odrobina muzyki i nie słychać, o czym się rozmawia.
Marszczę brwi i na wszelki wypadek przysuwam się bliżej, łokcie kładąc na blacie biurka naprzeciwko Bruce'a. Kolanem dotykam jego kolana, tak blisko jestem, więc odruchowo cofam nieco nogi.
– Więc dlaczego nie użyliśmy tego sposobu wcześniej? – pytam.
– Wtedy, kiedy zabrałem cię do mojego pustego biura? – dopowiada; kiwam głową. – Bo chciałem cię przy okazji zerżnąć na biurku. Jeśli nie mikrofon, to kamera na pewno by to złapała.
Mówi to spokojnie, z lekkim tylko uśmieszkiem, nie mając pojęcia, że wywołuje tym u mnie chwilową arytmię. Powinnam się pewnie na niego wściekać, że mówi do mnie w ten sposób, ale mogę myśleć tylko o tym, że Bruce planuje takie rzeczy. Że w ogóle myśli o seksie ze mną.
Skoro myśli, to dlaczego nie chce tych myśli przekuć w czyny? Znowu zamierza karmić mnie bzdurami o profesjonalizmie? Sam fakt, że knujemy, jak przejąć firmy ojca i Lexa, sprawia, że jesteśmy niespecjalnie profesjonalni.
– Szkoda, że jesteś mocny tylko w gębie. – Posyłam mu zaczepne spojrzenie. Przez usta Bruce'a przebiega przelotny uśmiech.
– Jeśli próbujesz mnie sprowokować, to ci się to nie uda, księżniczko.
Ach tak?
Zsuwam szpilkę ze stopy i wyciągam nogę przed siebie, aż moje palce docierają do jego krocza. Bruce drga gwałtownie i spogląda na mnie z niedowierzaniem, na co uśmiecham się w odpowiedzi i pytająco podnoszę brew. Podsuwam stopę nieco wyżej, aż czuję pod nią napierającego na jego spodnie, twardniejącego już, gorącego penisa.
Poruszam palcami i zaczynam go leniwie pieścić, a Bruce sapie i chwyta się z całej siły blatu biurka. Przygryzam wargę, a jego wzrok automatycznie wędruje na moje usta.
– Co ty robisz? – syczy. – Ktoś nas zobaczy...
– Nie ruszaj się, to nikt nie zobaczy – wchodzę mu w słowo. – Musisz po prostu siedzieć spokojnie.
– Spokojnie? – powtarza z niedowierzaniem. – Tak jakby na torturach można było siedzieć spokojnie!
Chichoczę i napieram na jego spodnie jeszcze mocniej. Widzę, jak Bruce zaciska szczęki i zaskakująco mocno mnie to bawi i nakręca.
– Na torturach? – powtarzam niewinnie, ze zdziwieniem. – Myślałam, że robię ci dobrze.
– Żebyś zrobiła mi dobrze, księżniczko, musiałabyś klęczeć między moimi nogami – odpiera, cedząc słowa przez zęby, a ja udaję, że zastanawiam się nad tą propozycją. Widzę panikę w oczach Bruce'a. – Nawet się nie waż.
Wydymam wargi i prycham lekceważąco.
– Ależ z ciebie tchórz, Blackwood. Kompletnie nie znasz się na dobrej zabawie.
Spojrzenie Bruce'a mówi mi wyraźnie, co myśli o tego typu zabawie. Znaczącym gestem puka w ekran tableta leżącego na biurku.
– Pamiętasz, że za kwadrans mamy spotkanie z pierwszym nieszczęśnikiem do zwolnienia? – przypomina mi. – Chcesz, żebym wyrzucał z pracy człowieka z chorą żoną i trójką dzieci, mając erekcję?
CZYTASZ
Lęk wysokości | Niekorporacyjni #1 | ZAKOŃCZONE
RomanceW świecie niedalekiej przyszłości korporacje są wszystkim, co liczy się w życiu: przynależność do jednej z nich równa się przynależności do kręgu społecznego, rodziny i odpowiedniej pozycji. To świat, w którym Aurora Callaway, córka właściciela najw...