I 3/3, kochani – mam nadzieję, że minimaraton Wam się podobał, na pewno go jeszcze powtórzymy ;)
_________________________________
Cały ten dzień wyprowadza mnie z równowagi. W rezultacie kiedy wreszcie kładę się do łóżka, jestem kłębkiem nerwów i żeby zasnąć, muszę się poratować zastrzykiem ze środkiem usypiającym.
Najpierw ta rozmowa z Bruce'em, która naprawdę dużo mnie kosztowała. Nie chodzi tylko o pozbycie się Lexa, uświadomiłam to sobie gdzieś w trakcie. Zawiązując sojusz z Blackwoodem, robię to przeciwko własnemu ojcu, a nadal nie jestem pewna, czy to najlepsze wyjście. Jasne, ojciec nie wspiera mnie tak, jak powinien, ale może powinnam poszukać innego rozwiązania, zanim go zdradzę i pozbawię firmy, której poświęcił całe swoje życie?
Mam wątpliwości, których nie pokazałam po sobie przed Bruce'em, i chyba dobrze, że tego nie zrobiłam. Z jego odpowiedzi wynika jasno, że on też nie zamierza poprzestać na stanowisku zastępcy mojego ojca. Tak czy inaczej czekałaby mnie więc z nim wojna. Może lepiej po prostu znaleźć w nim sojusznika.
Faktem jednak pozostaje, że nie potrafię myśleć racjonalnie, kiedy chodzi o Bruce'a. Nie, kiedy on tak całuje – czego zupełnie się zresztą nie spodziewałam. Ten facet budzi we mnie totalnie ambiwalentne uczucia – z jednej strony go nienawidzę i zazdroszczę mu uwagi, jaką poświęca mu mój ojciec, a z drugiej mam ochotę zerwać z niego ciuchy i zaciągnąć go do łóżka. Gdyby nie przerwał nam strzelec, nie mam pojęcia, jak by się to wszystko skończyło, i jestem z tego powodu strasznie skołowana.
Kiedy tylko myślę o strzelcu, znowu robi mi się niedobrze, czym prędzej odsuwam więc ten temat na boczny tor. Nie chcę o tym myśleć, nie chcę się zastanawiać, jakim cudem udało mu się dostać na czterysetne piętro i w jaki sposób uciekł potem z aresztu, o czym niechętnie powiadomił mnie Lex na naszej randce. Nie wierzę, żeby to był po prostu kolejny sfrustrowany pracownik. Gdyby tak było, nadal siedziałby zamknięty. Skoro wydostał się na wolność, to znaczy, że ktoś mu pomagał.
Niekorporacyjni. Dla mnie to jest oczywiste, nawet jeśli ojciec nigdy publicznie się do tego nie przyzna. Nie musi; ja i tak wiem swoje.
Kolacja z Lexem to istna porażka; nie potrafię skupić się na jego słowach, nie umiem zmusić się do konwersacji, po prostu siedziałam naprzeciwko niego przy stoliku w jednej z jego restauracji, uśmiechałam się głupio i kiwałam głową, kiedy coś mówił, nie zastanawiając się nawet nad sensem jego słów. Lexowi na szczęście to wystarczyło. Chyba zdawał sobie sprawę, że po tym, co przeszłam, nie należało się po mnie spodziewać bycia duszą towarzystwa.
Cały ten pomysł randki był idiotyczny, ale nie potrafiłam mu się sprzeciwić. Lex po prostu wparował do mojej sypialni i oznajmił, że zamierza odciągnąć moje myśli od tego niefortunnego wydarzenia (dokładnie tak je określił) i zabrać mnie na kolację. Moje niemrawe protesty zdusił w zarodku ojciec, który uznał, że to doskonały pomysł. Na widok triumfalnego uśmiechu Lexa robiło mi się niedobrze – moje uczucia względem niego mocno ostygły, kiedy usłyszałam, jaki był jego udział w pozbawieniu mnie stanowiska zastępcy ojca.
A w dodatku kiedy wróciłam do mieszkania, czekał w nim Bruce, w najlepsze pijąc sobie whisky z moim ojcem, jakby nic takiego w ogóle się nie wydarzyło.
Ulgę przyniosła mi myśl, że nic mu nie było i że w klinice zajęto się jego raną postrzałową. Poza tym jednak jego widok znowu obudził we mnie ambiwalentne uczucia, z którymi tak próbowałam walczyć, a które zdawały się rozrywać mnie od środka. Miałam wrażenie, że jeśli czegoś z nimi nie zrobię, to pęknę.
Nic dziwnego, że nie miałam tego dnia sił. I że do mojego komunikatora zajrzałam dopiero następnego ranka.
Ku mojemu zdumieniu ojciec ogłasza ten dzień wolnym od pracy; chce w ten sposób uczcić pamięć osób, które zabił strzelec. Sama nie wiem, co o tym myśleć – z jednej strony czuję przerażenie na samą myśl o powrocie do biura, a z drugiej nie chcę spędzić całego dnia, zamknięta w naszym apartamencie. Zastanawiam się właśnie, co zrobić z tym dniem, kiedy orientuję się, że mam jakąś wiadomość na komunikatorze.
CZYTASZ
Lęk wysokości | Niekorporacyjni #1 | ZAKOŃCZONE
RomanceW świecie niedalekiej przyszłości korporacje są wszystkim, co liczy się w życiu: przynależność do jednej z nich równa się przynależności do kręgu społecznego, rodziny i odpowiedniej pozycji. To świat, w którym Aurora Callaway, córka właściciela najw...