Three

209 24 0
                                    

Dominik, jak zawsze wieczorem przybył do muru. Miał nadzieję, że nieznajomy już odszedł i nie zostawił po sobie żadnego śladu. To przecież Warszawa! Masz tu tyle innych miejsc, dlaczego musiał wybrać akurat to? Chłopak zauważył, że na jednym z jego graffiti widnieje podpis, zrobiony najwidoczniej czarną farbą. Lub innym, podobnym do tego gównem. Krew w blondynie zagotowała się. Spędził tyle czasu na obrazkiem, tylko po to, żeby jakiś gówniarz zniszczył to byle farbą. Popamięta go. Zapamięta go, kurwa. Mimo, iż Rupiński był dużo chudszy i trochę mniej muskularny od mniemanego bruneta, potrafił dobrze dosrać. Chciał uderzyć z całą siłą pięścią w mur. Tak, żeby krew się polała. Być może, żeby się wykrwawił. Krew leciała by ciurkiem z jego dłoni i wiecie co jest najlepsze? Nikt by go tu nie znalazł. No może oprócz tego chłopaka, ale czy on naprawdę by się nim przejmował? Zakładam, że nie. Jednakże nie zrobi tego. Nie chcę umrzeć w jeden wieczór. Chce się katować. Tak, żeby umierał powoli. Chociaż nie ma co umrzeć. W jego ciele została tylko kolorowa, zapalona żywym płomieniem dusza. Usiadł na murze. Jak już wcześniej mówiłam, nie było to dla niego skomplikowane. Wyciągnął z kieszeni papierosa i zapalniczkę. Pozwolił żeby szary dym wpływał w jego płuca, a potem najzwyczajniej odchodził. Ale za to zostawiał za sobą coś, co niszczy człowieka. I to było najbardziej satysfakcjonujące. Papieros powoli się spalał. Aż w końcu zrzucił go z muru. Założył z powrotem maseczkę i wyciągnął parę spreji. Chciał zatuszować malunek pozostawiony przez tego chuja, aka nieznajomego. Znał go jeden wieczór, a już wyrobił sobie o nim zdanie. Miał taką kolekcję spreji, że po wczorajszym niewypale nie musiał kupować nowego. Stwierdził, że pięć mu wystarczy. Dla niego to już była kolekcja. Jak na jego marny budżet i tak było to dużo. Przystąpił do zatuszowania tego okropnego podpisu. Gdyby był zrobiony w jakiś artystyczny sposób to możliwe, że by go pozostawił. Ale jest zwykłym, czarnym symbolem. Nie ma w ogóle kolorów. Jest taki... Bezduszny. Przecież trzeba celebrować kolory w swojej duszy. Trzeba je pokazać światu. Trzeba zacząć powtarzać je światu. Może wtedy uwierzą w to kłamstwo. I to był jeden z powodów dla, których zdążył zapisać sobie permanentnym pisakiem zdanie na jego temat. Nie było w nim żadnych kolorów. Chciał uwierzyć w to co sprzedawał mu świat. Albo to Dominik ubzdurał sobie jakąś bajkę na temat tego świata. Może tylko zwariował na punkcie kolorów, którymi przykrywa szarą rzeczywistość. Niedługo wyślą go do wariatkowa. Zwariuje. Będzie próbował odkryć to czego nie ma. Albo... Może reszta świata się myli? 
- Spokojnie, następnym razem bardziej się postaram - rozbrzmiał głos gdzieś z tyłu. Blondynowi przez chwilę serce podskoczyło do gardła. Jak on ma go przerazić skoro sam się go boi? I tu mamy pytanie, które chyba nigdy nie uzyska odpowiedzi. 

Fire colors ~ DR x FKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz