Sixteen

129 18 1
                                    

- Hej, nieznajomy - przywitał się grzecznie blondyn, siedzący na murze. 
- A co ty dzisiaj taki uchachany? - spytał się brunet. Mimo, iż widział tylko jego oczy, wiedział, że jego towarzysz był bardzo szczęśliwy. Jak to mówią, "Oczy są zwierciadłem duszy". 
- Dowiedziałem się, że moja mama żyje, tylko jest wprowadzona w śpiączkę. Jej organizm musi się zregenerować czy coś - Filip był szczęśliwy z tego powodu. Jednakże wiedział, że skoro mama blondyna żyje nie będzie już musiał go pocieszać, a to zbliżenie parę dni temu prawdopodobnie było ich ostatnim
- Cieszę się. Mam coś chyba nawet na tą okazję - westchnął i wyciągnął ze swojej czarnej, sportowej torby dwa energetyki. Miał co prawda wypić je z Mateuszem po godzinach, ale pieprzyć to. Rzucił jeden energetyk Rupińskiemu, który od razu go przychwycił. 
- Mango loco?  
- I stąd jestem poco loco, un poquititito loco - zaśpiewał Kłoda. Zdecydowanie ubóstwiał bajkę "Coco". Oglądając ją mógł poczuć takie typowe rodzinne ciepło, którego nigdy nie zyskał. Parę razy nawet się wzruszył. Takie bajki to zdecydowanie jego słaba strona. 
- Też lubię tę bajkę - uśmiechnął się słodko i zaczął sączyć napój. Papierosy, energetyki... Co następne? Alkohol? A no tak... Przepraszam, mam dobrą pamięć, ale krótką. Wiadomo co Dominik chce zrobić.
- Nigdy nie piłem energetyka - przyznał nagle blondyn. Muszę powiedzieć, że on nawet nie myślał o piciu energetyków.
- Serio? W twoim wieku to ja już chlałem je litrami - mimo, iż brunet się zaśmiał wywoływało to w nim smutek. W młodości pił za dużo energetyków przez co miał problemy z sercem. W tamtych czasach było to takie cool, więc robił to by przystosować się do innych. By im zaimponować. W końcu myślał, że ktoś go lubi. Ale prawda była zupełnie inna. Wtedy też zaczął robić graffiti. Robił to też by im zaimponować. A potem już jakiś poszło.
- O kurwa - wyszeptał do siebie Filip. Spojrzał na godzinę i już wiedział, że się spóźni. Jak dobrze, że się ubezpieczył na taką sytuację - Ja już muszę lecieć!
Wyszedł z uliczki, ale nawet nie zauważył, że zostawił torbę. Zwykłą, sportową. Typową dla brązowookiego. Dominik to zauważył i już chciał za nim biec z torbą, ale ciekawość wygrała. Musiał tam zajrzeć. W środku były... Pieniądze?! Masa pieniędzy...

Fire colors ~ DR x FKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz