- Proszę, proszę, już myślałem, że nie zobaczę tu twojej szanowanej dupy - zaśmiał się brunet.
- No ja jakoś nie narzekam kiedy Cię tu widzę - odgryzł się. Ostatnio coraz większą frajdę sprawia mu dręczenie nieznajomego. Z punktu widzenia osoby trzeciej siebie nienawidzą, jednak jeśli popatrzy się na to od drugiej strony są to zwykłe przyjacielskie przekomarzanki. Jednak nie byli przyjaciółmi. Znali się raptem parę dni, a połączyła ich dość skandaliczna rzecz. Wandalizm. Mimo, iż policja nie za bardzo pilnuję tych miejsc czasami trafiają się szczęściarze, którzy mają potem spory problem. Tak naprawdę ta dwójka w każdym możliwym momencie mogłaby zostać schwytana. Byli ewidentnie za bardzo ostrożni. Albo stróże za głupi. Dominik nie mógł sobie pozwolić ze względu na rodzicielkę. Filip już nie miał się dla kogo starać. Jednak będąc na ulicy od najmłodszych lat nauczył się precyzji w swojej robocie. Wiedział u kogo co znajdzie, a gdzie lepiej nie zachodzić.
- Pierdol się - odparł Filip i pokazał towarzyszowi środkowy palec.
- Ty również, nieznajomy.
To były ostatnie wypowiedziane przez nich słowa. Mimo, iż trwali w ciszy nie był to rodzaj tej niezręcznej. Można by było stwierdzić, że była całkiem przyjemna. Mimo, iż był już środek nocy wiało przyjemne ciepłe powietrze. Mamy już środek maja, więc to dosyć normalne.
- War-sza-wiaku, wypijmy za to. Kto z nami nie wypije tego smog zabije - zaczął nucić blondyn.
- Prawy do lewego, wypij kolego. I zaśpiewaj ten LoveSong obydwu brzegom* - dokończył brunet.
- Widzę, że nie tylko ja znam się na dobrej muzyce.
- Dla kogo dobra, dla tego dobra - wymruczał.
- Już przestań - i znowu zamilkli. Najwyraźniej słowa nie były potrzebne.
Po chwili brunet odszedł. A tak właściwie to wyszedł z uliczki i stanął obok.
- Czemu idziesz? - dopytał blondyn.
- Zapalić - odrzekł.
- Czemu idziesz aż tam?
- Maseczka - westchnął.
- Czemu nie możemy ich zdjąć? Chciałbym zobaczyć twoją twarz.
Anonimowość. Rupiński po raz pierwszy od całkiem dawna chciał jej uniknąć. Nie wiedział sam dlaczego. Przez chwilę pozwolił sobie na brak precyzji w swojej pracy, co było wręcz niedopuszczalne. Choćby chcieli musieli być anonimowi. Byli dla siebie tylko nieznajomymi i nie chcieli by któregoś poniosły emocje. By któryś całkiem przypadkiem zdradził ich mały sekrecik. Za falą leci tsunami. A może byli już przyzwyczajeni? Do swojej anonimowości. Do tej smętnej rutyny. Chociaż czasami trzeba coś zmienić. Życie mamy tylko jedno, więc musimy wykorzystać je jak najlepiej. Chyba, że ktoś wierzy w reinkarnację i inne takie bzdety. Kto co woli.*Mata - Prawy Do Lewego